Runda druga: część druga

220 24 7
                                    

Rozglądali się po otoczeniu, lecz nigdzie nie mogli dostrzec ani Hongjoonga, ani Seonghwy i Yeosanga wraz z Mingim. San dwukrotnie sprawdził, czy na pewno udali się tą samą drogą, którą wcześniej poszli pozostali członkowie grupy, lecz był przekonany, że na pewno się nie pomylił. Nie dało się tutaj dostać w inny sposób, więc siłą rzeczy musieli gdzieś tutaj być. Wooyoung zaczął popadać w panikę, obawiając się, że Hong naprawdę utopił pozostałych członków załogi, a sam uciekł lub co gorsza, zostali porwani przez inną drużynę, by przejąć wyeliminować ich z rozgrywki. Tak więc jasnowłosy miał na głowie nie tylko nasłuchiwanie zagubionych kompanów, ale też uspokajanie rozemocjonowanego nastolatka, który stojąc w wodzie, uważnie sprawdzał czy nie pływają w niej szczątki. 

- Hongjoong jest niezrównoważony psychicznie, ale chyba nie aż tak żeby zabić trójkę ludzi na raz i wrzucić ich zwłoki do oceanu.- skomentował Yunho, przyglądając się poczynaniom Junga. Jongho z kolei uznał, że to nie byłby taki głupi pomysł, aczkolwiek prędzej on sam byłby do tego zdolny niż tamten dziewiętnastolatek. 

- Poszukajmy głębiej.- zaproponował z niechęcią. Z pewnością by go to bawiło, jednak był niewyspany, głodny i jedyne o czym szczerze marzył to święty spokój. 

San niechętnie się zgodził. Wchodzenie między pnie drzew, gdzie panował mrok, a zarośla sięgały kolan, było z lekka nieodpowiedzialne, gdy otaczało cię trzech potencjalnych przestępców, o których praktycznie nic nie wiedział. Zacisnął dłoń na rękojeści nowego sztyletu, co raz obracając się nerwowo do tyłu, by upewnić się czy trójka towarzyszy idzie za nim. 

- Ciemno.- burknął osiemnastolatek. 

- Cóż za spostrzegawczość. Nie zauważyłem.- jęknął San i słychać było delikatną trwogę w jego głosie. Nie dało się ukryć, że dwudziestotrzylatek nie przepadał za podobnymi sceneriami. Został jawnie wyśmiany przez Jongho, który dla własnej uciechy co sekundę się za niego skradał i straszył tak, że blondyn omal nie padł na zawał serca 

Coś zaszumiało, a jakiś dziwny szelest rozniósł się między poszyciem. Zatrzymali się, spoglądając po sobie. Wooyoung wyglądał na śmiertelnie przerażonego, więc złapał za coś czym mógłby się obronić. Jego wzrok krążył po okolicy, doszukując się źródła nieoczekiwanych dźwięków. 

- Jeśli to któryś z was, to nie dożyjecie nocy.- wyszeptał San, a po chwili znowu coś poruszyło się w dzikich krzewach. 

- A jeśli to jakieś zwierzę?- Jung zrobił krok w tył. 

- To jeszcze gorzej. Już znacznie mniej obawiam się tych idiotów niż niedźwiedzia.- burknął Jeong, a zaraz ktoś wyskoczył ze sterty liści. Chwilę im zajęło, aby zorientować się, kto to był, ale zorientowali się po ubrudzonym krwią ubraniu oraz zwisającej z jego ręki, koszulce należącej do Yunho.

- Idiotów?! Ty śmieciu!- rzucił w niego brudną bluzką. 

Zanim San zdążył zareagować, czyjaś głowa zawisła mu przed nosem. Dwukolorowa czupryna zdradzała tożsamość jegomościa, niestety rzucił się złą stroną i blondyn musiał przyglądać się jego cebulkom, zamiast twarzy. 

- San skarbie, przesuń się proszę, ponieważ ja mam ograniczone ruchy.- poprosił, a drugi uniósł brwi zdezorientowany. W jakim celu ten człowiek zwisał z gałęzi jak małpa?

- Hmm? Można wiedzieć, co wy do cholery wyprawiacie?- zapytał wprost, a tamten uśmiechnął się szeroko, widząc pobladłą buzię chłopaka. 

- Masz pająka na klacie, a Wooyoung sra w gacie.- 

- Co?- Choi miał teraz idealną okazję, aby odciąć Kimowi ten zakłuty łeb, lecz siłą woli się od tego powstrzymywał. 

- Rymuję, czego nie pojmujesz? Ty z Seonghwą to oboje jacyś tacy niezbyt kumaci...- burknął, wypuszczając  ręce w dół.- O cholera, jaka jazda!

Pirate King | SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz