Runda piąta: część druga

186 24 2
                                    

- Nie mogę powiedzieć.- szepnął, po czym usłyszał, że w pobliżu czai się ktoś inny. Ściągnął Seonghwę do dołu, aby mogli się ukryć przed Hyunjinem, który skradał się z przeciwnej strony lasu. Oboje starali się nie wydawać z siebie żadnych dźwięków, czekając aż tamten przejdzie obok.

- Zabiję go.- wycedził cicho Hwa, ale Joong złapał go za nadgarstek, powstrzymując od działania. Wychylił się delikatnie, zauważając, że zagrożenie już minęło a w sporej odległości od nich, nie ma już nikogo niebezpiecznego. 

- Uważaj na to, do kogo celujesz.- Hong rzucił na koniec, po czym zaczął oddalać się w innym kierunku, poprawiwszy wcześniej maskę, która skrywała jego tożsamość. Seonghwa nie miał pojęcia, czym takim może w rzeczywistości się skończyć to zadanie. Jeśli postaciami, jakie ścigają, są inni gracze, którzy jak sądzili, mieli być bezpiecznie ukryci na własnych statkach, to istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że dziś zginie naprawdę dużo osób. Wielu uczestników nie miało skrupułów i bez dłuższego zastanowienia zużyją swoje trzy szanse przy najbliższej okazji. To niepokoiło Hwę. Chciał, aby przynajmniej jego drużynie udało się to przetrwać w pełnym składzie, aczkolwiek nie wiedział, czy w ogóle mają na to szansę. 

Aby czym prędzej ukrócić tą bezlitosną konkurencję, brunet musiał odnaleźć oraz zabić Wooseoka. Musiał zrobić to zanim ktokolwiek z jego zespołu zostanie zabity. Ruszył przed siebie, szukając po drodze tych cholernych skrzynek. Bał się, że w popłochu coś przeoczy, ale miał szczęście, że organizatorzy nie skomplikowali chociaż tej części zadania. Kufry były umieszczone w całkiem widocznych, a przy okazji charakterystycznych miejscach i jeśli ktoś posiadał chociażby prowizoryczną wiedzę o rozmieszczeniu poszczególnych ścieżek, nie mógł na nie nie trafić. Gorzej z tymi, którzy nie mieli zbyt dobrej orientacji w terenie i chyba właśnie na tym polegał cały haczyk. Park nie należał do zbyt rozgarniętych podróżników, ale dobrze słuchał oraz wyciągał wnioski. Odnalezienie Kima w tamtej okolicy również nie było przypadkowe, więc gdzieś nieopodal z pewnością znajdowało się to, czego szukał. 

Podobna do tamtej, błyszcząca złotem skrzynia stała na płaskim głazie, gdzie coś było wygrawerowane. Chwilę Parkowi zajęło, aby zrozumieć, iż musi to być nadgryziony zębem czasu, grób prawowitego właściciela tej wyspy oraz dawnego partnera Wooseoka. Niestety, tym razem Seonghwa nie miał aż tak wolnej drogi do skarbu, ponieważ chwilę przed nim dotarł tam Sejin. Trzydziesto-kilkuletni mężczyzna starał się uporać z kłódką, ale nie było to zbyt łatwe, dla kogoś kto nie posiadał klucza, ani żadnej broni. Chociaż był niezwykle umięśniony, miał niezwykle dobre warunki fizyczne oraz raczej do najgłupszych nie należał, to ostatnia pozycja jego zespołu przy ostatnim etapie, stawiała Sejina na niezbyt korzystnej pozycji względem pozostałych. Dla Hwy byłby banalnym celem. Nawet gdyby chciał się bronić, to wystarczył jeden strzał, ażeby runął na ziemię nieżywy. Tylko, czy to było moralnie dobre, aby go w ten sposób atakować? Soyeon zabił w podobnych okolicznościach, a jednak tu coś go powstrzymywało. Może to ostatnie słowa Hongjoonga, a może pozbawienie się godności, pozbawiając życia kogoś, kto nie miał w rękach nic by się bronić? Ale przecież ta gra nie miała zasad, więc czemu miałby się na nich opierać? Postanowił wybrać pośrednią drogę. 

Wziął głęboki wdech, zagryzł dolną wargę, a następnie wycelował. Kula nie zabiła rywala, a jedynie porządnie drasnęła go w udo. Sama kontuzja nie eliminowała z gry, więc nie była równoznaczna ze śmiercią. Mimo to, była dla Seonghwy korzystna, ponieważ uniemożliwiała tamtemu zemstę na młodszym, czy kontynuację czynnego udziału w tej rundzie. Pozostawało mu jedynie czekać na jej koniec lub aż ktoś inny przyjdzie dokończyć to, czego ciemnowlosy nie chciał. 

Zanim Sejin rozwrzeszczał się na dobre z bólu, Seonghwa podbiegł do niego i z uśmiechem pełnym satysfakcji, przewiązał mu usta wstęgą, którą wcześniej miał owiniętą rękę. Drugi mężczyzna wierzgał się i szamotał, ale ostatecznie ból go sparaliżował, odbierając siły na cokolwiek innego niż uciskania rany w celu zatamowania krwawienia. 

Pirate King | SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz