Runda pierwsza: część druga

320 28 11
                                    

Będąc w stu procentach szczerym, należało przyznać, że Hongjoong patrząc na skompletowaną przed nim drużynę, wyglądał na załamanego. Zostały dwa wolne miejsca, a on nie miał kontroli nad tym, kto zostanie przydzielony do jego gromady, ponieważ jako ostatni miał prawo głosu. Wszyscy najgroźniejsi kandydaci zostali od razu przygarnięci przez pozostałych kapitanów, a on spoglądając na twarze młodych, niedoświadczonych chłopaków, których nie mógł nawet kojarzyć, zdawał się stracić jakiekolwiek nadzieje. Jeden z nich, Mingi, chociaż całkiem wysportowany oraz wysoki, patrzył na niego, jakby zaraz miał się popłakać ze stresu. Później przygarnął szatyna o ciepłym spojrzeniu. Już po jego uprzejmościach, pełnych manieryzmu gestach oraz ciepłym uśmiechu, Joong mógł się domyśleć, że bałby się skrzywdzić muchy. Jego zupełnym przeciwieństwem okazał się być rok młodszy od niego dzieciak, od którego biła tak psychodeliczna rządza mordu, że sam Kim wydawał się przerażony. Nie sądził, aby ktoś nieobliczalny, kto przyszedł tu dla urządzenia krwawej rzeźni, będzie dobrym członkiem zespołu, ale nie mógł wskazać nikogo innego. Została jedna, stara kobieta, która niemalże nie dawała rady utrzymać się na nogach; mężczyzna, jakiego Hong darzył potworną nienawiścią, ponieważ krążyły plotki o tym  jakby był odpowiedzialny za brutalne zabójstwo własnej córki; dwójka pajaców, którzy zjawili się tam z niewiadomego powodu i dziewiętnastolatek był święcie przekonany, że oboje wspólnie coś knują; do tego kilku niezbyt rozgarniętych gówniarzy oraz blondynka, wpatrująca się w niego od dobrego kwadransa. Ten fakt natychmiast ją niwelował, ponieważ obawiał się ludzi, którzy ewidentnie czegoś od niego chcą, a mają przy tym rzęsy długości nóg kątnika i trzy walizki rozstawione przy stopach. 

- Ty!- rzucił Seongjun, wskazując na bruneta, który bawił się swoim sztyletem o zdobionej na srebrno rączce. Podniósł na niego wzrok i zobaczył, że jeden z wybranych przewodniczących wskazuje na niego palcem. Zaśmiał się, po czym pokiwał głową. 

- Otóż nie.- czarnowłosy wyprostował się, wkładając ostrze za gruby, skórzany pas.- Ja wybrałem już swoją drużynę. 

- O czym ty pierdolisz? Nie masz tu nic do gadania, jazda do szeregu!- warknął dwudziestosześciolatek, lecz tamten zmył go machnięciem ręki, a następnie pociągnął swojego towarzysza w kierunku grupy Hongjoonga. Kim mrużył powieki podejrzliwie. Od początku spodziewał się, że ci tak zagrają. Nie miał tylko pojęcia, czy powinien wnosić sprzeciw, a może trzymanie wroga przy sobie, będzie najlepszym rozwiązaniem. Patrzył, jak nieznajomi w ciszy do nich podchodzą. Wyższy skupiał się jedynie na Hongu, unosząc kącik ust. Nie było w tym sympatii, a jakaś ukryta wiadomość. 

- To na cholerę te wszystkie zasady, skoro można sobie wybrać, do którego kapitana chce się iść?- oburzyła się Mina chcąc podejść bliżej tamtej dwójki, ale jedna z współzawodniczek zdołała ją powstrzymać. 

- Ułatwiamy wam robotę. Stoimy tu od dobrych dwudziestu minut z tak błahego powodu. Chyba chcecie dobrej zabawy i pieniędzy, a nie zbędnego pieprzenia. Proste, zostało wam siedem osób, niech każdy sobie weźmie jednego pachołka i zaczynajmy w końcu.- spoglądał z pogardą na resztę załóg. Rozniosły się jeszcze szmery rozmów, rzucanych dla zasady wyzwisk oraz nic niewnoszących opinii, po czym postąpili tak, jak wskazał tajemniczy ciemnowłosy. 

Hongjoong musiał wziąć głęboki wdech, zanim wyjął mapę oraz plan z rzeźbionej tuby. Ledwie się zaczęło, a on miał absolutnie wszystkiego dość. Jedyną osobą, w której pokładał jeszcze jakiekolwiek nadzieje był niepozorny chłopak, być może ze dwa lata starszy od niego, który mroził spojrzeniem resztę zbiorowiska. Był w pełni opanowany, co dobrze o nim świadczyło. Ponadto, widząc jak groził Wooyoungowi swoim mieczem, żeby ustawić go do pionu, mógł stwierdzić, że nie najgorzej obsługuje ten oręż. 

Pirate King | SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz