Runda jedenasta: część pierwsza

131 22 10
                                    

Najgorszym lękiem był ten, którego powodu nie dało się zwizualizować. Hongjoong nie wiedział co się dzieje, nie rozumiał reakcji swojego ciała, nie znał ludzi, którzy go otaczali, nie miał pojęcia co zamierzają. Czuł się w tym strasznie zagubiony oraz osamotniony. Widział wrogo nastawione pary oczu i pragnął mieć kogo złapać w tamtej chwili za rękę. W życiu by się o to nie posądzał, ale przez przyzwyczajenie do dzielenia ze swoją załogą wszelkich większych emocji oraz trosk, zaczął doceniać wsparcie drugiego człowieka. 

Ktoś pochylał się nad nim, jak nad zbitym psem. Oceniał, czy jego stan się poprawił, czy jest w stanie zaatakować, czy grozi komukolwiek, kto tu z nim przebywał. Nie było w jego wzroku ani krzty szacunku. Unosił jedną brew, chwytając Joonga za włosy i odciągając jego głowę do tyłu, aby zbadać źrenice. Szepnął coś pod nosem, a następnie zanotował w swoim niewielkim zeszyciku. Podszedł do tej samej blondynki, którą Kim widział tylko raz w gabinecie ojca Seonghwy. Uśmiechała się dumnie, jakby dokonała odkrycia jakiegoś niezbadanego gatunku.

- Uważam, że świetnym pomysłem byłoby uaktywnienie jego umiejętności podczas jutrzejszego finału. Co jeśli to on będzie ostatnim zadaniem? On w furii, będzie w stanie rozszarpać obydwu graczy, ale Jongho, który pała do niego sympatią, nie będzie próbował się bronić. Wielkie, jakże urocze zakończenie. Nikt nie będzie usatysfakcjonowany wygraną Wooyounga, ale wtedy postawimy przeciwko niemu Seonghwę, a Seonghwa będzie na to przygotowany. Ocalilibyśmy syna pana Parka, a jednocześnie wyzbyli się tego parszywego karalucha jakim jest Jung.- mówiła spokojnym, rzeczowym tonem, jakby tak naprawdę nie układała planu zbrodni. Mężczyzna w masce, którego Hongjoong widział w izolatce, gdzie wcześniej go trzymano, wyprostował się, ręce składając z przodu na brzuchu. 

- On wcale nie chce ratowania tego gówniarza. Uważam, że postawione Wooyoungowi warunki są sprawiedliwe. Nigdy już nie wróci do Agarthy, a jeśli jego noga postanowi stanąć za granicą tego kraju, każdy Gwardzista będzie zobowiązany odebrać mu życie. Hwę można zaangażować na samym początku, albo nawet teraz rozstrzelać. Jest mi to wszystko jedno.  Natomiast co do Kima, to dobre rozwiązanie. Wzbudzi to poruszenie, więc inwestorzy będą zadowoleni.- stwierdził, po czym skinął zarówno jasnowłosej, chłopakowi w beżowym fartuchu oraz trzem strażnikom i skierował się do wyjścia.- Róbcie jak uważacie. Ja już muszę iść. Zgłaszajcie mi wszelkie komplikacje. Poproszę też o dostarczenie raportu z przeprowadzonej analizy. Miłej zabawy. 

Słysząc ostatnie zdanie, Hong odruchowo spiął wszystkie mięśnie. Blondynka, której imienia nie znał, okrążyła go, patrząc się na niego jak na szkodnika, którego należy unicestwić. 

- Myślę, że aby rozmawiać, powinniśmy się bliżej poznać.- bąknęła wyraźnie czym rozbawiona.- Ja nazywam się Haewon, chociaż znajomość mojego imienia raczej już na nic ci się nie przyda. Twoje imię zna każdy. Pewnie cieszyła cię ta popularność? Ci, którzy znali cię tylko z plotek, uważali cię niemalże za bohatera. Młody, przystojny chłopak, który sprzeciwiał się władzy, działał na własną rękę, był nieuchwytny, drwił sobie z Gwardii i samego króla. Dokonał tego, czego nikt w jego wieku by nie zrobił. Brzmi pięknie, to prawda. Niemniej splamiłeś swoje nazwisko. Po twojej śmierci, każdy będzie cię pamiętać, jako potwora, jako odczłowieczone stworzenie, które zostało zgładzone, by nie zagrażać życiu żadnego innego człowieka.

Joong nic jej nie odpowiedział, nie chcąc dawać jej tej satysfakcji. Prowadziła monolog, który nie wiadomo czemu służył. 

- Całe życie sądziłeś, że jesteś ofiarą. Od dziecka myślałeś o sobie, jak o kimś, kogo skrzywdził los, kto jest niezrozumiany, kogo bezpodstawnie się odrzuca. Dlaczego? Przecież wiesz, co stało się z twoimi rodzicami. Zabiłeś ich.- zaśmiała mu się prosto w twarz, a Kim podniósł na nią swój chłodny wzrok. 

Pirate King | SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz