Najtrudniejszym było zaufać. Powierzyć komuś absolutnie wszystko, bowiem w tej rozgrywce chodziło o życie. Hongjoong odczuwał pustą obojętność, co do przyszłych zdarzeń. Dotąd nie sądził, że ta cała dotychczasowa energia po prostu zgaśnie, ustępując pogodzeniu z ewentualną śmiercią. Może skrycie chciał, aby nastąpiła, aby nie musiał już dłużej poddawać wątpliwości wszystkich relacji, podjętych kroków, by już nie próbował i nie starał się, by później otrzymać zatrute jabłko od najbliższego z towarzyszy. Inne podejście mieli za to San wraz z Seonghwą. Ta gra sprawiła, że już gubili się w tym co stanowiło rzeczywistość, a co mogło być jedynie złudą, za którą ślepo podążali. San, patrząc na Parka, nie był wcale taki pewny, jakie myśli plączą mu się w głowie. Raz miał przed sobą życzliwego przyjaciela, który nigdy by go nie zawiódł, a później spoglądał na niego i dostrzegał cynicznego człowieka, martwiącego się jedynie o swoje własne dobro. Pragnął wierzyć, iż dwudziestoczterolatek jest tym samym, którego poznał lata temu i nie zatraci się w swoich rządzach, które nie pozwalały mu dojrzeć własnych uczuć. Problem w tym, że sam Seonghwa nie do końca wiedział czego chce i jak w ostatecznym rachunku postąpi.
Statek dobił do brzegu, a tam czekała już na nich cała horda postaci ukrytych pod maskami. Kim zastanawiał się, jak długo uda im się utrzymać tajemnicę. Był przekonany, że ktoś ich wyda. Miał jednak nadzieję, że stanie się tak już po rozpoczęciu kolejnej rundy. Póki Hongjoong oraz jego wspólnicy mieli oko na Yoon, był pewny, że nic nie wymknie się spod kontroli. Zaraz miało się to jednak zmienić.
Zostali wyprowadzeni na plażę. Nie była to wyspa i zdawało się, jakby dopłynęli do zupełnie innego kontynentu. Otoczenie wydawało się dzikie, ale pas wybrzeża zdawał się niekończący. Joong był przekonany, że to tylko złuda, a oni specjalnie przypłynęli w taki rejon, aby żaden z mieszkańców miasta, które gdzieś tam się znajdowało, nie mógł odkryć, co takiego tutaj się dzieje.
Nagle w Kima uderzyła pewna myśl, która wtłoczyła w jego krew zupełnie nowe nadzieje. Dotąd pojawiali się w miejscach całkowicie skontrolowanych przez organizację gry, z których nie było żadnej drogi ucieczki. Gdziekolwiek nie postawiło się kroku, człowiek czuł się obserwowany i pod liczną przewagą ludzi, którzy doskonale znali odwiedzany teren, bunt był wydaniem na siebie wyroku. Natomiast, jeśli Hong się nie mylił, a oni dotarli do rzeczywistego lądu, to rzeczywiście miał szansę jakoś ich przechytrzyć i spróbować od nowa, tutaj... Gdzie absolutnie nikt go nie zna.
Został ocucony przez Seonghwę, który uderzył go łokciem w bok. Kim spojrzał na niego, dostrzegając blady uśmiech. Mieli przed sobą najtrudniejszą z rund oraz wiele wątpliwości, co do tego jak powinni działać, aby im się udało. Hong był gotowy wyrwać się spod władzy zamaskowanych ludzi, ale wątpił, by pozostali zgodzili się zostać tutaj. San oraz Hwa posiadali swoje domy w Agartcie, daleko stąd. Tu musieliby się ukrywać, zmieniać tożsamość, szukać nowych dróg do ułożenia sobie życia. Czy było to warte zachodu? Z pewnością chcieliby rozważyć wszystkie inne dostępne opcje i te rzeczywiście mogły istnieć, ale znacznie ciężej było oszacować, na ile mogły zakończyć się sukcesem.
Dwóch mężczyzn w ciemnych szatach popchało ich naprzód. Nie wiedzieli, gdzie rozpocznie się gra. Jeśli już ich przejrzeli, równie dobrze mogli ich właśnie prowadzić na egzekucję i Hongjoong starał się jakkolwiek domyślić, czy tak jest. Teraz to on zerknął na Parka porozumiewawczo, a ten nieznacznie skinął głową. Joong odwrócił się do jednego z nieznajomych. Dotąd potrzebował ujrzeć oczy drugiej osoby, wiedzieć kim jest, chociażby pozornie, aby móc wniknąć w głąb jej świadomości. W tamtym momencie nie miał takich dogodności, więc musiał się porządnie skupić, aby mu się udało. Kątem oka ujrzał, jak ćma energicznie krąży wokół ich głów. Zamknął na chwilę powieki, a jeden z mężczyzn się zatrzymał.
CZYTASZ
Pirate King | Seongjoong
FanfictionKim Hongjoong, najsłynniejszy złoczyńca w Agarthcie postanawia wziąć udział w tajemniczej grze, która jak się niedługo później okazuje, nie jest tylko niewinną rozgrywką o pieniądze. W dodatku na jego drodze staje młody członek królewskiej Gwardii...