Runda piąta: część pierwsza

196 22 3
                                    

- Dlaczego nie powiedziałeś mi na samym początku?- zapytał Yunho przed snem.  Dopiero przy obiedzie dowiedzieli się o podpowiedzi do kolejnego zadania, ale cały problem z nim został rozwiązany zanim się zjawili, toteż niezbyt się nim przejęli. Yeosang od razu zabrał się za treningi, mające mu przypomnieć wszystkie układy, wszelkie chwyty oraz rozstawienia, aby móc wygrać z nawet wymagającym przeciwnikiem. Nie sądził, ażeby ktoś spośród przestępców z wrogich obozów był na tyle wykwintnym graczem, żeby Kang nie mógł sobie z nim poradzić. 

- O czym?- wycedził Mingi, przywdziewając piżamę. Był zmęczony, chociaż ulżyło mu po dyskusji z Jeongiem. Wyjaśnienie pewnych kwestii rozluźniło atmosferę na całym statku. Wcześniej istniały wręcz problemy z normalną komunikacją, bowiem rozmowa szybko stawała się niezręczna.

- O tym, że wiesz.- odparł szybko Yunho, nie chcąc doprecyzowywać, o co dokładnie mu chodzi, czując, iż ściany na statku mają uszy. Zwłaszcza pewien wścibski dziewiętnastolatek, który zdawał się chcieć wiedzieć wszystko o wszystkich, szukał jak najdogodniejszych możliwości do podsłuchania członków załogi. 

- Spodziewałem się, że wówczas będziemy wrogami już od samego początku. Poza tym, nie przywiązuję do tej informacji takiej uwagi. Nie zorientowałbym się, że chodzi o ciebie, gdyby nie twoje kłamstwa dotyczące zbierania pieniędzy na odnalezienie ich ciał. Nadal nie rozumiem, po co ta cała śpiewka...- 

- Żeby nie patrzyli na mnie jak na przestępcę.- odparł. 

- Ale przecież każdy z nich tu jest. Niektórzy stąd potrzebują tych pieniędzy, aby móc rozwijać biznes polegający na handlu bronią, narkotykami, a nawet ludźmi, więc stwierdzenie, że zleciłeś zabicie swoich starych raczej nie zrobiłoby na nikim większego wrażenia.- prychnął Song, czując, iż jego tłumaczenie jest wyssane z palca.- A twoich rodziców sprzątnąłeś, bo?

- Nie chcę o tym mówić...- burknął Yunho, a drugi uśmiechnął się pobłażliwie. Lubił tego chłopaka, ale nie gdy udawał takiego biednego, pokrzywdzonego, pogrążonego w poczuciu winy. Mingi nie miał problemu w dostrzeżeniu, iż jest to tylko gra, a tamten w najmniejszym stopniu nie żałuje swojej decyzji. 

- Pewnie się pokłóciliście, bo nie chcieli ci dać pieniędzy, a ty stwierdziłeś, że po ich śmierci odziedziczysz niemałą fortunę. Tą jednak szybko zmarnotrawiłeś i twoi dziadkowie kazali ci opuścić ich dom, więc teraz zostałeś na lodzie. Wygrana pozwoliłaby ci się odbić od dna.- była to bardzo trafna analiza motywacji Jeonga, natomiast chłopak wstydził się do tego przyznać. Nie miał skrupułów, aby dokonać naprawdę okrutnych rzeczy, ale mówić o tym na głos, było dla niego potwornie krępujące. Nie odpowiedział ani słowem na wypowiedź młodszego, pozwalając, aby temat sam się rozpłynął w powietrzu. Nie znał natomiast jednego szczegółu z życia Mingiego.- Też zabiłem bliską mi osobę. Mojego ojca. Różni nas liczba ofiar i sposób, gdyż ja udusiłem go własnymi rękoma. 

Dwudziestojednolatek spojrzał na niego ukradkiem, po czym zamarł w bezruchu. Mingi bardzo dobrze grał, co było w pewnym sensie przerażające. Niekiedy wydawał się najmilszym człowiekiem na świecie, którego nie oskarżyłoby się o tknięcie muchy, lecz innymi razy, w jego oczach pojawiało się mrożące krew w żyłach szaleństwo. Wtedy jego wzrok przeszywał cię na wskroś i siłą rzeczy, obawiałeś się w ogóle na niego spoglądać, jak na rozwścieczonego psa, który zaraz może podbiec i rozszarpać twoje ciało na kawałki. Yunho z pewnością był niewdzięczny, egoistyczny oraz lekkomyślny, aczkolwiek w gruncie rzeczy, nie niebezpieczny. Z Songiem było inaczej, przypominał tykającą bombę lub kogoś o dwóch, zupełnie przeciwnych osobowościach. Starszy wolał nie pytać go o to, dlaczego się posunął do tej zbrodni. Na dobrą sprawę, powód wcale nie musiał istnieć. 

Pirate King | SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz