Runda piąta: część szósta

167 23 5
                                    

Hongjoong spoglądał na mężczyznę w przerażeniu. Wizja tego, że ten najpierw go obezwładni, a później po prostu stale unieszkodliwi była jednocześnie abstrakcyjna, a zarazem bardzo prawdopodobna. Jeśli rzeczywiście szukał momentu, który będzie do tego najlepszy, to teraz Kim nie dał rady się skutecznie obronić, pozostali byli zajęci uganianiem się za sobą nawzajem, z kolei ich galeon był zbyt duży, żeby ktokolwiek usłyszał jego krzyk. Na tą myśl przeszły go ciarki. Tym razem bardziej rozpaczliwie szarpnął nadgarstkami, ale jedyne co poczuł to potworny ból. Seonghwa spojrzał na niego. 

- Hej! Zrobisz sobie krzywdę.- wybuchł, kierując wzrok na młodszego. Nie spodziewał się zobaczyć w oczach Joonga prawdziwego strachu. Chyba dopiero wtedy się zorientował jak ta sytuacja mogła wyglądać ze strony Kima. Podniósł się z kanapy i podszedł do biurka młodszego, aby z jednej z szuflad wyjąć nożyczki. Wrócił do dziewiętnastolatka.- Wstań, proszę. 

Tamten się nie poruszył, wciąż wpatrując w bruneta z mieszanką najróżniejszych emocji w głowie. W pewnym sensie sparaliżował go lęk, a może absurd tych okoliczności. Po prostu tkwił w miejscu, jakby nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Hwa szybko to zrozumiał i sam poderwał niższego do góry, by następnie jednym ruchem przeciąć wstążkę, unieruchamiającą chłopakowi ręce. 

- Już lepiej?- zapytał, ponownie siadając i biorąc jedną ze szklanek, której zawartość niemal natychmiast pochłonął. Przerażenie u nastolatka ustąpiło zdezorientowaniu. Spoglądał to na strzępy swojej ulubionej błękitnej ozdoby do włosów, to na Parka, popijającego whisky. Sam również opadł na kanapę, marszcząc brwi.- To nie była zasadzka. Nie musisz się mnie bać. 

- Z twoich ust brzmi to jak groźba.- Hongjoong odparł cicho, podciągając kolana do brody. Wolał ogrzać się w ten sposób, zamiast pić to świństwo. Hwa pojął to minutę później i wypił również to, co znajdowało się w naczyniu Honga. Zaraz wyjął z kieszeni blaszane pudełeczko na papierosy, z którego wyjął jednego i włożył sobie do ust. Hongjoong od razu zdzielił go po dłoni.- Chyba nie sądzisz, że pozwolę ci tu palić. Przy mnie...

- Możesz wyjść.- odparł Seonghwa, bawiąc się zapalniczką między palcami. Właściwie miał rację, ale dlaczego Kim miałby opuszczać własny gabinet, by ten gbur mógł sobie urządzić z niego palarnię. Obruszył się. 

- Po pierwsze, pali się na zewnątrz. Po drugie, to gabinet kapitana, czyli mój. Po trzecie, nigdzie kurwa nie wyjdę.- 

- Widzę, że humorek wrócił.- zaciągnął się dymem tytoniowym, który chwilę później z nieskrywaną radością wypuścił prosto na buzię Joonga. Tamten zakasłał, dramatycznie machając rękoma, którymi pragnął udusić tego cholernego bruneta. Zwłaszcza, że ten się śmiał, widząc jego zdenerwowaną minę. 

- Nienawidzę cię. Po prostu nienawidzę.- powtarzał, otrzepując się, zupełnie jak gdyby dym tytoniowy osiadł mu na ubraniu. Z pozytywów, wreszcie przestał trząść się z zimna, ale zaczął z irytacji. 

- Wątpię. Nie widać tego po tobie.- powiedział spokojnie, tym razem powoli wypuszczając szarawą chmurę spomiędzy warg.

- Mam zacząć cię bić i wyzywać, żeby zaczęło?-

- Właściwie, to wyzywasz mnie codziennie. Już przywykłem. Twoje żarty zaczynają być nawet urocze, wiesz?- uśmiechnął się szeroko, a Hong westchnął opierając się o zagłówek kanapy. Potraktował to niemal jako obrazę. Wprawdzie, gdyby nie fakt, że Seonghwa był odrobinę chamem, który w dodatku zaprawiał się od początku do pozyskania jego głowy, Hongjoong mógłby go polubić. Jednak tylko hipotetycznie, ponieważ realia były takie, że dwudziestoczterolatek był gburem, zadufanym w sobie oraz widzącym jedynie swoje własne cele. 

Pirate King | SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz