Runda druga: część siódma

216 25 0
                                    

Stał w swojej kajucie, wiążąc włosy satynową, granatową wstęgą. Spoglądał w małe, okrągłe lusterko, jakie znalazł w szufladzie komody. Wooyoung przypatrywał mu się zdezorientowany. Sądził, że rzekomy flirt, to jedynie luźno rzucony żart, a jednak Hongjoong wyglądał tak, jakby naprawdę miał w tym dniu owinąć kogoś wokół palca. Wprawdzie zrobiłby to bez szczególnego wkładu we własną aparycję, lecz był perfekcjonistą pod każdym względem, nawet tym. 

- Jak zamierzasz go podejść, bez bycia w tym zbyt oczywistym?- bąknął Wooyoung, który nie miał ochoty podnosić się z łóżka. Dziewiętnastolatek pochylił się, ażeby zawiązać swoje wysokie, skórzane buty. 

- Nie potrzebuję jakichś tajemnych metod. Ma swoje powody, dla których chce spędzać ze mną czas. Ja to wykorzystam.- oznajmił enigmatycznie, prostując się dumnie. Miał swoją małą obsesję na punkcie strojów, więc połowę jego bagażu wypełniały satynowe koszule, eleganckie pasy oraz masa biżuterii, której zawsze mógł użyć do samoobrony. W końcu ciężki naszyjnik z pereł idealnie nadawał się do duszenia ofiary.- Poćwicz trochę. Możesz poprosić Yeosanga, aby trochę się z tobą pobawił. A ja zmykam, życz mi powodzenia!

- Nie zapomnij noża, tak na wszelki wypadek.- szatyn wskazał na oręż leżący na stoliku. Joong zgarnął go z blatu, obrócił kilka razy między palcami, po czym wsunął za pas.- Trzymam kciuki. 

Chłopak wybiegł w podskokach na korytarz. Od razu po wyjściu zauważył Jongho, który szedł rozprostować kości, a za nim Sana. Możliwe, że aż tak zmęczył się towarzystwem Seonghwy, iż wybrał pierwszą lepszą osobę, nie mającą na nazwisko Park. A to była szansa dla Hongjoonga, który szczerząc się od ucha do ucha, wparował do ich kajuty, nie siląc się na pukanie. Dwudziestoczterolatek, który był w trakcie przebierania się podskoczył wystraszony, a zaraz trzymał już miecz wycelowany w młodszego. 

- Co ty tu do cholery robisz?- warknął, a tamten uniósł ręce a akcie poddania. 

- Spokojnie, przyszedłem do mojego najlepszego przyjaciela, aby pobyć z nim w tym jakże pięknym dniu.- cmoknął, a zaraz przełożył dłonie na biodra. Zlustrował starszego od góry do dołu, na co tamten wyraźnie się speszył i prędko przywdział klasyczną białą koszulę.- Na bieli krew wygląda najlepiej. 

- I mówisz mi to, bo?-

- Bo  uwielbiam sprawiać wrażenie morderczego psychopaty, który tylko czeka na okazję, by zabić.- Seonghwa nie mógł powstrzymać się od uśmiechu, gdy widział jak tamten specjalnie staje na czubkach palców, aby tylko dorównać mu wzrostem.

- Z nas dwojga, masz w tym mniejsze doświadczenie.- przyznał, wyjmując ze swojego bagażu czarną wstążkę, jaką zawiązał przy kołnierzu. Joong zaplatając ręce na plecach, nachylił się do mężczyzny i obdarzył jego oczy swoim świdrującym wzrokiem.

- Czyżbyś chciał mi o tym opowiedzieć?- zapytał, mrugając kilkakrotnie. Hwa złapał go za ramiona i delikatnie przesunął na bok, aby mieć dostęp do swoich muszkieterek. 

- Skąd pomysł, że w ogóle chciałbym z tobą rozmawiać? Współpracujesz tylko wtedy, kiedy tobie to na rękę...- burknął, a następnie zarzucił na siebie cienką, ciemno-niebieską pelerynę. Poranki bywały mroźne, zwłaszcza na otwartych wodach. 

- Jakoś nigdy nie uciekasz, kiedy jesteś ze mną. Czy ja cię zmuszam? Proszę, możesz wyjść, a jednak tego nie robisz...

- To jest moja kajuta, to ty powinieneś stąd wyjść.- skrzywił się pogubiony w logice nastolatka. Być może był już za stary na skomplikowany tok myślowy chłopaka. 

- Dobra, ale nie wyjdę sam.- złapał go za wstążkę, którą miał na szyi, po czym wyprowadził Parka do przedsionka. Tamten zdążył tylko chwycić swój miecz.

Pirate King | SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz