Runda szósta: część trzecia

187 21 6
                                    

Pomimo obaw, wszyscy zachowywali się tak, jakby te parę godzin wcześniej nie wydali na kogoś wyroku. Wprawdzie wiadomym było, że każdy z nich zakłada maskę i robili to z tych samych powodów, a mimo to Hongjoong sądził, iż ktoś się wyłamie. Jeśli jeszcze wierzył w czystość intencji Wooyounga, to oczekiwał, by właśnie on zrobił coś na swoją obronę. Dotąd należał do osób najbardziej emocjonalnych z ich zespołu, więc pasowałoby teraz wpaść w panikę, swoje załamanie zdradzać w spojrzeniu, ruchach, głosie, ale nic takiego nie miało miejsca. Uważniejszy obserwator wychwyciłby nawet, iż porusza się w otoczeniu swobodniej, jakby był o czymś święcie przekonany. I w tych warunkach Kim czuł się jakby to on sam, jedyny nie miał pojęcia, co dzieje się dookoła, choć rzekomo był kapitanem.  Miał wrażenie, że jego mimika zdradza cały niepokój, a to przecież było obnażaniem swoich słabości. Zacisnął pięści, męcząc się cholernie w trakcie wszystkich ćwiczeń. Nie dlatego, że to co robili było szczególnie ciężkie. Z bezradności miał zwyczajnie ochotę wybiec i zaszyć się gdzieś, gdzie uchroni się przed każdą możliwą ewentualnością. Był wśród ludzi, z których jeden prawdopodobnie czyhał na śmierć pozostałych i właśnie w tym kierunku dokonywał własnych kroków. Nieważne, czy Joong podejrzewał Woo, Mingiego, Sana, czy kogokolwiek, istotny był sam fakt. Ludzie, z jakimi żył mogli ukrywać tajemnicę pod przykrywką niewinności, pracowitości, zaangażowania. Nie było czegoś, co eliminowało ich z kręgu możliwości. Kim mógł to sprawdzić... chciał. Jednak wówczas ten ktoś by się zorientował. Oni zawsze czują, gdy Hong robi... to. 

- Nie za długo tak wisisz?- Hwa położył ręce w okolicach żeber dziewiętnastolatka, kiedy ten zwisał zawieszony z barierek balkonu. Ustalili, że zrobią po kilka podciągnięć na koniec, a chłopaka tak pochłonęły myśli, że zwisał tam jak mogiła, wpatrując się w ścianę. Dopiero, kiedy Park do niego podszedł, poczuł metal wżynający się w jego dłonie.- Jeśli bijesz jakiś rekord, to jesteś na dobrej drodze. 

- Nie dotykaj mnie, ty poczwaro cholerna.- lekkim kopnięciem odepchnął od siebie ciemnowłosego, a następnie spadł na podłogę, tak jak kot, na cztery łapy. Wyprostował się po chwili, a coś strzyknęło mu w kręgosłupie. 

- W tym wieku problemy z kośćmi?- zaśmiał się mężczyzna, serwując jeden ze swoich reprezentacyjnych uśmiechów, którym ciężko było się oprzeć, ale najwyraźniej kontemplacyjny nastrój chłopaka, go przed tym uchronił. 

- Niedługo cię nimi zarażę.- bąknął. 

- Drogą kropelkową?- Seonghwa poruszył sugestywnie brwiami, a Joong niedelikatnie szturchnął go w ramię. 

- Fizyczną. Potężnym ciosem między trzydziestym, a trzydziestym-pierwszym kręgiem.- rzucił, wywracając oczami. Park najwyraźniej nie przestraszył się tych rzucanych na wiatr gróźb i nieustępliwie sterczał przy jego boku, uważnie się mu przyglądając.

- Wiesz? Pociąłem ci ostatnio twoją wstążkę, więc stwierdziłem, że ofiaruję ci moją.- wyjął z kieszeni spodni fioletową tasiemkę z satynowego materiału, której Hongjoong przy nim nie widział. Nie miał pojęcia co odpowiedzieć i był gotów odmówić, a zaraz uciec, ale w momencie, w którym zastygł w zdziwieniu, tamten zdążył już stanąć za nim i niezwykle łagodnie zebrać jego włosy w luźny kucyk. Związał je dokładnie, po czym wypuścił dwa kosmyki z przodu, szczerząc się przy tym do młodszego.- Poradziłbym, abyś trochę je przystrzygł, ale ta fryzura całkiem ci pasuje. 

- J-ja... uhm. Wiem. Czy coś.- wybełkotał, a następnie potykając się o własne nogi odszedł na dobre kilka metrów, łapiąc się pierwszej lepszej czynności, byle tylko oderwać się od Hwy. Miał nauczyć Yeosanga sprawniejszego posługiwania się mieczami, jednak jego umysł koncentrował się zgoła na czymś innym. Nieświadomie, kilka razy przegładził kucyk, zahaczając palcami o materiał wstążki.

Pirate King | SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz