Król Piratów: Finał cz.2

117 19 5
                                    

Wybrane osoby wyszły z szeregu, ustawiając się po bokach obu graczy. Pozostali wciąż nie ruszali się z miejsca. Dwójka strażników pojawiła się niosąc przy sobie miecz oraz pistolet. Stanęli naprzeciwko Jongho oraz Wooyounga, każąc im wybrać, którą bronią wolą się posłużyć przy egzekucji pozostałej trzydziestki-ósemki. Jung drżącymi palcami chwycił pistolet, zostawiając starszemu miecz. 

- Każdy z was ma w tym momencie zniwelować dziewiętnastu z nich. Odstąpienie od tej powinności oznacza utratę punktu oraz wskazówek łamigłówki.- oznajmiła kobieta, spokojnym głosem. Jongho nienawidził faktu, że zazwyczaj nazywali morderstwo "niwelowaniem", jakby miało to w jakiś sposób ująć ich winie. Brzmiało to wręcz tak, że człowiek mógł pomyśleć, że nie popełnia zbrodni, a przysługuje się jakiemuś odgórnemu celowi. Niemniej pod tymi maskami kryli się żywi ludzie, dla których dzień dzisiejszy będzie końcem. Pozostawało pytanie, czy oni, walcząc w finale, są bardziej samolubni, a może mimo wszystko okażą współczucie, które równałoby się podjęciu istotnego ryzyka? Na szali było tyle żyć, ale człowiek, który o nich decydował, starał się uchronić własne. I ciężko w takim wypadku wartościować którykolwiek z tych wyborów.  Nie każdy był bohaterem, a często bohaterstwo było wynikiem głupoty lub zrezygnowania. 

Wooyoung podszedł do pierwszej osoby, którą winien zabić. Chociaż to nie pierwszy raz, gdy zmuszano ich do takich kroków, to dzisiejsze okoliczności były zgoła inne. Patrzyły na nich tysiące gości z widowni, komentując po cichu każde ich zachowanie, obrażając ich oraz kibicując jednemu faworytowi, jednocześnie życząc drugiemu porażki. Osiemnastolatek zbliżył się do swojej ofiary unosząc ostrze do góry. Miał świadomość, że im dłużej będzie tu tkwił, rozmyślając nad tym, co było odpowiednie, dokonanie tego czynu będzie jeszcze cięższe. Wziął głęboki wdech, zacisnął powieki i zamachnął się mieczem. Słychać było tylko świst metalu przeszywającego powietrze, a następnie dźwięk upadającego ciała. Choi'owi serce biło w zastraszającym tempie, przez co ledwie brał kolejne wdechy.

Zaraz rozległ się huk wystrzału, a Jung wydał z siebie krótki, urwany jęk i odsunął się do tyłu, gdy postać upadła na jego stopy, zalewając się krwią i tym samym, brudząc jego strój. Miał ochotę stamtąd uciec, a miał przed sobą jeszcze osiemnastu zamaskowanych . Może pomogłoby mu, gdyby wokół nie panowała taka straszliwa cisza. Spojrzał w stronę Jongho, który był już przy trzecim nieznajomym. Szatyn naprawdę był na granicy zrezygnowania, ale wiedział, że w ostatecznym rozrachunku może to zaważyć na jego wygranej. W odczuciu były to istne tortury. Podobnie zresztą dla Jongho, który próbował odciąć wszelkie myśli. 

W pewnym momencie zatrzymał się przy numerze czternaście i miał się nie zastanawiać nad tym ani sekundy, tylko zrobić to jak najszybciej, ale w obecności tego człowieka poczuł się jakoś inaczej. Nie wiedział o co chodzi, ale jakiś siódmy zmysł kazał mu rozważyć, czy na pewno powinien tę konkretną jednostkę pozbawiać życia. Miał wrażenie, że znalazł się naprzeciwko kogoś znajomego, chociaż wyglądał tak samo jak pozostali. Wtedy ujrzał bardzo nieznaczne drgnięcie dłoni. To było z jednej strony idiotyczne i możliwe, że chłopak coś sobie wmawia, ale naprawdę był w tamtej chwili pewny, iż to są palce Seonghwy. Postura jego ciała również pasowała, lecz były to strasznie niewielkie wskazówki. Istniało prawdopodobnie setki tysięcy ludzi o takiej samej sylwetce, o tym samym kolorze skóry oraz takim samym wyglądzie rąk, co Parka, więc równie dobrze, Jongho mógł oddać swój punkt za istnienie zupełnie obcej osoby. Miał mętlik w głowie i chyba zarówno publiczność, jak prowadząca, dostrzegli jego niezdecydowanie. Jasnowłosa uniosła megafon, po czym zapytała:

- Czy chcesz odstąpić od egzekucji tego kandydata?- 

Woo odwrócił się w stronę Choi'a, niedowierzając. Był już praktycznie w połowie, więc musiał coś zauważyć, co tak nagle zmieniło jego zdanie. Przyglądał się starszemu, który wciąż lustrował figurę przed sobą, starając się znaleźć cokolwiek więcej. Wtedy coś błysnęło mu przed oczyma. Postać trzymała w dłoni malutki okruch klejnotu, o barwie, która odpowiadała kolorze kamieni w pasku, który nosił Seonghwa kilka dni temu. Nawet jeśli to nie był on, brunet do końca życia by sobie nie wybaczył, gdyby nie zaufał swojemu instynktowi. 

Pirate King | SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz