Runda dziesiąta: część druga

133 17 14
                                    

- Nic z tego nie rozumiem. Przecież każdy z nas widział go martwego, w tamtym łóżku. Miał poderżnięte gardło. Nagle zmartwychwstał?- Seonghwa nie miał pojęcia co się dzieje i Hongjoong także miał wątpliwości, czy aby na pewno się nie przesłyszeli. Niemniej, wyraz twarzy Jongho świadczył o tym, iż był równie zszokowany co oni. 

Obserwowali jeszcze blisko kwadrans, jak przeszukują wszystkie statki, które obecnie stały przycumowane do brzegu. Wynosili z nich prywatne rzeczy zmarłych, ich pieniądze, broń oraz ubrania, które rozkładali na plaży. Służba gromadziła się wokół, a Hong i Hwa kręcili się między nimi, by sprawiać wrażenie, iż również czymś się zajmują. Jongho posadzili na pniu drzewa, informując, że niedługo zostanie zaprowadzony do miejsca, gdzie będzie czekał na ceremonię finałową. Został obstawiony przez sześć osób, nie odstępujących go na krok, więc ani Kim, ani Park, nie mieli jak przedostać się do niego oraz potwierdzić wiadomości o przywróceniu Wooyounga. Ponadto, musieli razem z Choiem przedostać się do tamtego miejsca, sądząc, że w pobliżu znajdą tymczasową siedzibę zarządu. 

Joong, segregując przedmioty pochodzące z ich galeonu, schował ukradkiem swój sztylet, a Hwie podał mały rewolwer wraz z amunicją, by mieli czym się bronić w razie niebezpieczeństwa. Nie mogli wziąć nic więcej, gdyż z pewnością ktoś od razu by to zauważył. Kim podejrzewał, że kwestią czasu jest, zanim zorientują się, iż coś nie gra, ale oni muszą być już wtedy w odpowiednim miejscu. Tak więc czekali, aż wreszcie padnie polecenie o odprowadzeniu Jongho. 

W pewnym momencie dostrzegli, że chłopak w końcu staje i coś zaczyna się dziać. Postanowili się ukryć za barkiem, czekając aż tamci odrobinę się oddalą, by następnie za nimi ruszyć. Było to o tyle skomplikowane, że nadal panowało tu ogromne zamieszanie. Obawiali się, iż ktoś może się nimi zainteresować, więc starali się wychwycić chwilę, gdy tamci będą na tyle pochłonięci obowiązkami, iż nie zwrócą uwagi na nieobecność dwóch pracowników. Hong pociągnął za sobą, wciąż z lekka osowiałego bruneta i oboje pobiegli dróżką, którą skierowali się tamci, wraz z Junhyukiem i osiemnastolatkiem. Szli w odpowiedniej odległości, wykorzystując wszystkie możliwe drzewa, czy krzewy, aby nie zostać przez nich spostrzeżonym. Kiedy mieli już przed sobą zupełnie płaską, niepokrytą żadną roślinnością ziemię, zatrzymali się u krańca małego zagajnika, aby poczekać, aż tamci wejdą do środka malującego się przed nimi budynku. 

Bowiem po blisko dwudziestu, albo trzydziestu minutach drogi pieszo, eskorta dotarła do wysokiej, rozciągającej się na olbrzymie odległości, budowli o bielonych ścianach oraz niewielkich kwadratowych oknach. Mosiężne drzwi, prowadzące do wnętrza, otworzyły się ze zgrzytem, a zaraz grupa ośmiorga ludzi zniknęła za nimi. 

- To samobójstwo, żeby tam iść.- wydusił z siebie Park, odchylając delikatnie maskę, ponieważ w panującym zaduchu, z trudem mógł oddychać. Albo ten rejon był wyjątkowo upalny, albo natrafili na naprawdę niesprzyjającą pogodę. Joong przypatrywał się, czy jakaś straż pałęta się wzdłuż murów, ale nikogo nie dostrzegł. Pomyślał, że mogliby podać w razie czego jakiś powód, jak chociażby bardzo ważna wiadomość do "szefa", odnosząca się do jakiegoś znaleziska na pokładzie galeonu "Pasja". Nie miał wcale pewności co do powodzenia tego planu, ale nie zamierzał zostawiać Jongho samego na pożarcie dla tych psychopatów. Ciekawiło go również, czy Wooyoung gdzieś tam jest. Wątpił, aby byli blisko Agarthy, a skoro finał miał się odbyć lada dzień, to musieli trzymać go właśnie w tym miejscu. Kim on  był w tej całej układance? I jeśli rzeczywiście przeżył, to jak udało im się sfingować jego śmierć?

- Tam jest Jongho. Nie pozwolimy, aby doszło do tego finału. Jeśli oni się dowiedzieli już o tym, co się stało na naszym statku i wiedzą, że znamy konkretne nazwiska oraz kto za tym wszystkim stoi, nie pozwolą mu w ogóle przeżyć, a tym bardziej wygrać.- oburzył się Hong. W pewnym sensie, była to dla organizacji bardzo dobra sytuacja. Wystarczyło pozwolić na to, aby Woo rzeczywiście zajął pierwsze miejsce. Był to człowiek, który z pewnością z nimi współpracował. Joong nie wiedział, na jakiej zasadzie układają się ich stosunki, ale nie miał wątpliwości, co do tego, że Jung był kimś więcej, niż tylko przekupionym graczem. Co dziwniejsze, po usłyszeniu, że ten żyje, Hong nie poczuł złości na ten fakt, a ulgę. Choć nienawidził go za to, co się stało i miał świadomość, iż to właśnie szatyn był odpowiedzialny za zabicie Mingiego oraz wszelkie wcześniejsze kroki skierowane przeciwko nim, to Hong z jakiegoś niewyjaśnionego powodu, nie potrafił go znienawidzić. Po ujrzeniu go, w tamtym łóżku, miał przed oczami nastolatka, który tak naprawdę mógł jeszcze się zmienić, a może nawet zapłacić za poszczególne ze swoich win. Kim był starszy od niego o niespełna dwa lata, natomiast miał wrażenie, jakoby świat znał odrobinę lepiej niż Wooyoung. Niewykluczone, iż była to iluzja, specjalnie wykreowana przez brązowowłosego, a Joong się na to naiwnie nabierał. 

Pirate King | SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz