Runda ósma: część pierwsza

173 21 8
                                    

Najdziwniejszym momentem był zawsze powrót na statek po zakończonym zadaniu. Tak jakby nic się nie wydarzyło, a to co miało miejsce jeszcze kilka godzin temu pozbawione było jakiegokolwiek znaczenia. Życie toczyło się dalej, a ostatecznie to jak człowiek czuł się wewnętrznie, schodziło na drugi plan, ponieważ były inne sprawy, jakimi należało się przejąć, którym wypadało poświęcić swoje nerwy oraz czas. Hongjoong stając ponownie na drewnianym pokładzie, kierując się do swojego gabinetu, nie był nawet pewny, czy jego wspomnienia są prawdziwe, czy nie uroił sobie pewnych elementów konkurencji, nie dopowiedział sobie w myślach zdarzeń, które tak naprawdę nie miały miejsca. Realności całej tej historii nadawały jedynie piekące wciąż rany, znużenie zwalające z nóg oraz przytłaczający smutek, który musiał mieć gdzieś swoje źródło. Nie tyle ciężko było unieść ten fizyczny ból, który rzeczywiście doskwierał przy najprostszych czynnościach, odbijał się na samodzielności i był nie do zniesienia, kiedy chciało się chociażby opłukać twarz. Mimo wszystko, istniała pewność, iż on zaraz przeminie. To zaraz było względne, bo mogło trwać zarówno kilka godzin, jak również wiele tygodni, lecz kwintesencją "zaraz" była przemijalność. I kwintesencją bólu fizycznego również. Natomiast już trudniej było poradzić sobie z tym co kotłowało się w podświadomości i nie dało się tego zwalczyć już z początku, bo na cały mętlik rozdzierający go od środka, składało się więcej czynników niż był w stanie wymienić. Nie było żadnej gwarancji, że kiedyś głosy w jego głowie ucichną, a to co teraz tak naprawdę odcina go od prawdziwego życia, ustąpi, pozwalając mu zacząć wszystko od nowa. A tamto wyzwanie miało głównie na celu zniszczyć go psychicznie, bo mieli świadomość jak zadziałają bodźce, które podsuwano mu pod nos, którymi go karmiono w jasnym celu. 

Opadł na kanapę, wpatrując się w ścianę przed sobą w otępieniu. Był tu po raz kolejny, a zamknięcie na tym galeonie, jak w więzieniu, powoli doprowadzało go do szaleństwa. Te wnętrza ostatecznie nie kojarzyły mu się z niczym dobrym. Szum wód naokoło stawał się dla niego stopniowo jak pełna fałszów piosenka, puszczana non-stop od nowa. Rutyna, w którą wliczały się te same pory śniadań, obiadów oraz kolacji, te same dania, te same tematy rozmów oraz te same pytania. Wszystko było okropnie powtarzalne, niezwykle przygnębiające i dające niespożytkowaną przestrzeń, idealną pod rozważania, które najczęściej nie prowadziły go do niczego dobrego. Jedyne co się zmieniało to liczba ludzi przy stole. 

W chwilach takich jak te, kiedy wracał do tutaj, cały i zdrowy, mocniej uderzał go fakt, że nie wszystkim to się udało i nie był od nich w żadnym stopniu lepszy. Po prostu splot wydarzeń postanowił jednych postawić przed zadaniem, a innych przed wyrokiem. Z zagrożeniem dało się walczyć, ale z przeznaczeniem nie było mocy wygrać. W ten sposób byli tutaj tylko w piątkę, chociaż jeszcze nie tak dawno ósemką wchodzili na statek po raz pierwszy. Niby widmo śmierci było nieuniknione, wiadome i każdy pisząc się na tą grę nie powinien być później zaskoczony aż taką brutalnością. W głównej mierze wzięli w niej udział ludzie łasi na pieniądze, których nie było Hongjoongowi szkoda. Nie powinno mu być też szkoda człowieka, który zamordował własnych rodziców dla zysku, ani tego, który dopuścił się podobnych zbrodni. Co więcej, eliminacja Wooyounga przez Yeo, była im wszystkim na rękę, bowiem pozbyli się kogoś, kto działał na ich niekorzyść. A mimo to, Joong nie odczuwał żadnej satysfakcji. Ani też ulgi. Nie potrafił znaleźć jakiegoś ukojenia, bo łapał się na chwilach, kiedy chciał po prostu pójść do Mingiego i o coś się go zapytać, dowiedzieć się czemu Yunho nie zjadł z nimi kolacji, albo czemu kajuta, którą wcześniej dzielił z Woo, stoi zupełnie pusta. 

Usłyszał jak ktoś puka do drzwi.

- Kto i czego?!- wrzasnął, a z drugiej strony odezwał się głos Yeosanga. 

- Wszystko w porządku? Może mogę ci w czymś pomóc? Przynieść ci jedzenie, albo zmienić opatrunki?- zapytał z troską, co nawet rozczuliło dziewiętnastolatka, aczkolwiek nie miał chyba ochoty na czyjekolwiek towarzystwo.

Pirate King | SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz