Runda pierwsza

692 32 16
                                    

Sławna, aczkolwiek owiana tajemnicą tożsamość Kim Hongjoonga budziła ciekawość wszystkich mieszkańców Agarthy. Ten niewielki kraj leżący na zachodnim wybrzeżu Oceanu Spokojnego zwany był potocznie "Jądrem Ziemi" lub prościej, istnym piekłem na ziemi. Znane było głównie z bardzo wysokiego wskaźnika przestępczości, korupcji oraz różnic społecznych, które uwydatniały się coraz bardziej z roku na rok. O Hongjoongu krążyły różne plotki. Jedni opowiadali, że z pewnością wywodzi się z biednej rodziny rolników z południa stolicy, stąd potrzeba dokonywania licznych kradzieży. Inni sądzili, że za jego przestępczym trybem życia stoi wychowanie w podobnym środowisku i to dzięki niemu jest tak doskonały w swoim fachu, pomimo młodego wieku. 

Jedno było pewne,  dziewiętnastolatek w ciągu dwóch lat ugruntował sobie pozycję najsprytniejszego oraz najbardziej nieuchwytnego rabusia na ulicach Jjogu. Wbrew opinii rozgłaszanej przez służby królewskie oraz miejscową policję, chłopak nigdy w życiu nie dopuścił się żadnego wyjątkowo okrutnego czynu. Znany był jednak z największego w historii prawdopodobnie całego kontynentu, samodzielnego napadu na zamek królewski, w trakcie którego nie dość, że nie udało się go złapać, to ten wykradł z budynku bardzo dużo kosztowności. Później, starając  się odnaleźć pamiątki rodowe, na poszczególne przedmioty natykano się w niepozornych domach kupców oraz rzemieślników. Nigdzie jednak nie było wówczas siedemnastoletniego bandyty, który część błyskotek oraz wielką księgę zawierającą tajemnice rządzących, sprzedał w kantorze za sporą sumę i zniknął. Na podstawie zeznań świadków sporządzono oraz rozwieszono w całym państwie listy gończe z jego podobizną. Samego zainteresowanego nie udało się znaleźć, lecz dziwnym trafem, w ciągu miesiąca, wszystkie plakaty zostały zwieńczone jego autografem oraz małą, uśmiechniętą minką, co jeszcze bardziej rozzłościło funkcjonariuszy, którym nieustannie umykał. 

Jego kolejną, dość głośną akcją, było odwiedzenie krajowej mennicy. Obecnie wciąż nikt nie miał pojęcia jakim cudem ktoś tak młody, o wizerunku znanym przez praktycznie każdego człowieka w promilu setek kilometrów, był w stanie wejść niepostrzeżenie do środka, uniknąć ochrony, a następnie w ciągu nocy wybić cały woreczek monet, zostawiając na miejscu jedną, z wygrawerowanymi inicjałami. Lubił się chwalić własnymi dokonaniami, co nikogo nie dziwiło, bo wkrótce strach cywilów, zmienił się w uznanie, a nawet sympatię do zupełnie niepozornego nastolatka o przyjaznych rysach twarzy i przebiegłym uśmieszku. 

Najbardziej na nerwy działał tym, którzy próbowali go schwytać. A takich osób było sporo. Pomijając oczywistą gwardię królewską, Hongjoong był niewyobrażalną konkurencją dla zarówno drobnych złodziei, jak i sporych szemranych organizacji działających na terenie Agarthy. Zwłaszcza, że tylko one wiedziały, iż ten dzieciak dość często okrada właśnie innych przestępców. Nierzadko wydawał ich policji, wabiąc ją do ich siedzib. Wprawdzie nie zaspokajał ich rzeczywistych rządzy, bo zamiast Kima, znajdowali tam innych, często już zapomnianych złoczyńców. 

Jednakże nadszedł moment, w którym dziewiętnastolatek postanowił wyjść z cienia. A za idealną ku temu okazję, uznał pewne wydarzenie, zapowiadane podejrzanymi ogłoszeniami, jakie napotykał niemalże na każdym kroku. Przechodząc w nocy przez opustoszałe przecznice, dostrzegał obok swoich portretów, niewielkie kartki z podaną datą, adresem oraz krótkim dopiskiem: "Dołącz do załogi, zacznij grę".  Wpierw uznał to za śmieszną zabawę, lecz im bliżej było dnia, w jakim rzeczywiście miałby się pojawić nieopodal klifu przy jednej z dzikich plaż,  znajdował zupełnie inne plakaty, opatrzone w rogu tym samym logiem przedstawiającym czerwoną czaszkę. Tam, zamiast zachęty, poczęły pojawiać się konkretniejsze informacje, jak kwota możliwa do wygrania w rozgrywce, która opiewała na kilka milionów, czy ekwipunek, który każdy chętny powinien ze sobą zabrać. Dopiero wtedy Joong uznał to za coś intrygującego. Zwłaszcza, że wspomniane reklamy za dnia znikały, a o zmroku wisiały już nowe, kompletnie inne. W dalszym ciągu mógł to być tylko idiotyczny żart lub zasadzka, lecz żałowałby gdyby tego nie sprawdził. Nawet jeśli to kolejna próba podejścia go, był na tyle doświadczony, aby się w porę wywinąć z tarapatów. 

Pirate King | SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz