Runda trzecia: część druga

190 21 0
                                    

Nie miał pojęcia, co się wydarzyło, ale kiedy się ocknął, nie znajdował się na łodzi pod rozgwieżdżonym niebem. Chwilę mu zajęło, aby zorientować się, iż otaczają go szklane ściany, a pod gołymi stopami nie miał drewnianej podłogi, a wilgotny piasek. Rozejrzał się wokół, za nim były drzwi z zamkiem na sześciocyfrowy kod. Był na dnie, na dnie oceanu. Zerknął w górę. Był w stanie dojrzeć ryby płynące tuż nad jego głową. Nie było tu bardzo głęboko, gdyż doskonale widział światło przebijające się przez taflę wody, co nie zmieniało faktu, że właśnie postawiono go twarzą w twarz przed kolejnym zadaniem. 

W podobnych skrzyniach do niego znajdowała się pozostała szóstka uczestników, równie zdezorientowanych co on. Starali się do siebie krzyczeć, jednakże usłyszenie kogokolwiek było równoznaczne z cudem, przez barierę jaką było szkło. Nie rozumiał tylko, czy wystarczy, aby wpisał odpowiedni kod i się stąd wydostał? Liczył się czas? Taktyka? Po drodze miało go coś jeszcze spotkać?

Zauważył, że nie ma już na sobie wcześniejszego stroju, a materiałowe krótkie spodenki. Było mu potwornie zimno, ale to odczucie bardzo skutecznie maskowała adrenalina. Przełknął ślinę, decydując się jak najszybciej wyjść z tej klatki i wypłynąć na powierzchnię. Nagle pod stopami znalazł kartkę, podniósł ją i z trudem rozczytał litery. 

"Król Piratów, zadanie nr 3:

Witaj Yunho,

Oto twoje zadanie. Za dwie minuty do środka zacznie wlewać się woda. Musisz się stąd wydostać, inaczej zabraknie ci tlenu. Ponadto, aby dokończyć konkurencję, będziesz musiał dopłynąć do swojego statku, gdzie czekać będzie jedna osoba z twojej drużyny oraz pomoc medyczna wraz z wiadomością. Im więcej osób będzie wychodzić, tym prędzej woda będzie przedostawać się do środka twojej komory. 

Życzymy pomyślnych prądów."

Zanim się odwrócił zauważył jak od dołu zaczyna dostawać się do środka strumyczek wody. Póki co, nie był jeszcze alarmujący, co mogło się szybko zmienić. Podszedł do kłódki. Niektórzy z graczy starali się rozbić szyby, lecz to nie przynosiło pożądanego skutku. Jeong wziął dwa głębokie wdechy, wiedząc że musi się uspokoić, aby jakkolwiek racjonalnie myśleć. Wpisał pierwszy kod, jaki przyszedł mu do głowy, czyli kolejne cyfry. Każdy śmiał się, że jest to zbyt banalne, ale czasem mogło okazać się strzałem w dziesiątkę. Oczywiście, nie tym razem. 

Okoliczności nie poprawiał fakt, że woda sięgała mu już do kostek. Mimo strachu, oddychał głęboko, zmuszając się do skupienia, mimo iż nie było to łatwe. Zastanawiał się, z czym niezbędny mu szyfr może być związany. Wpisał cyfry odpowiadające dacie rozpoczęcia gry, lecz szybko okazało się, że kolejny raz popełnił błąd. Dłonie mu przeraźliwie drżały, a stan ten pogorszył się, gdy ujrzał jak pierwszy z uczestników, mężczyzna o dłuższej brodzie i włosami związanymi w kucyk, otwiera drzwi i prędko płynie ku górze. Było to nie tylko godzące w jego honor, ale też stanowiło powód kolejnych kłopotów. 

Poziom wody w minutę podniósł się z jego kostek aż do połowy łydek. Nie mając pojęcia co robić, zaczął wpisywać przypadkowe kombinacje liczb, ale nie przynosiło to skutku. Kolejna osoba wypłynęła na powierzchnię, a radosne odgłosy grającej na powietrzu orkiestry oraz kogoś mówiącego przez megafon, przedzierały się niewyraźnie aż na samo dno. Nie był w stanie określić, co mówią, ani jakie informacje są przekazywane załogom, ale same te niekształtne dźwięki okropnie go rozpraszały. Wraz z przeklętym zimnem oraz wodą, która dotarła do kolan.

Niesamowicie bał się głębokości, bał się oceanów, mórz, wielkich jezior. Nie miał wprawdzie choroby morskiej, a za dziecka często podróżował wraz ze swoimi rodzicami do krajów położonych w odległych częściach świata, niemniej po tragedii jaka wydarzyła się przed laty. Podczas służbowej wyprawy za ocean, do krajów wschodniego wybrzeża, gdzie zostali zaproszeni przez tamtejsze władze, jako jedyni nie wrócili, a jemu powiedziano jedynie, że wypadli ze statku podczas nieoczekiwanego sztormu. Od razu uznał to za brednie, na pokładzie panowały jasne reguły na wypadek komplikacji, wliczając to sztorm i załoga nie powinna do czegoś podobnego dopuścić. Kolejną przyczyną, dla której Jeong wątpił by ci stracili życie w podobny sposób, była znajomość zasad przez jego rodzicieli. Nie pierwszy raz mieliby do czynienia z niebezpiecznymi warunkami i niedorzecznym było twierdzić, że sami naraziliby siebie na śmierć. Co najważniejsze, nikt z pasażerów nie zginął, tylko ta dwójka. Nikt nie miał obrażeń, nie wypadł żaden bagaż, kadłub statku nie nosił żadnych oznak złej pogody, a świadkowie niechętnie wypowiadali się na temat tamtego feralnego rejsu. Yunho pochodził z bogatej rodziny, bowiem jego dziadek był konsulem Agarthy i przez wiele lat pracował za granicą. Jego córka, a matka dwudziestojednolatka, przejęła jego zamiłowanie do tego zawodu i poszła w jego ślady. Ojciec Jeonga był dowódcą floty, więc do czynienia z marynarką oraz okrętami, miał nieustannie. Towarzyszył żonie podczas wielu podróży, by nie narażać małżeństwa na tak częste rozstania. Niejednokrotnie wybierał się z nimi młody Yunho, ale na jego szczęście, podczas ich ostatniej przeprawy, mieszkał z dziadkami. Po otrzymaniu wiadomości, jako nastolatek, zaczął cały odziedziczony majątek wydawać na dochodzenie w tej sprawie. Gwardia nie oferowała mu pomocy, więc często prosił osoby pracujące na czarno lub obracające się w przestępczym środowisku. Wybierał się wielokrotnie na otwarty ocean, by znaleźć cokolwiek związanego z jego rodziną. Minęły cztery lata, lecz on nie posunął się nawet o krok. Co więcej, dziadkowie zgłosili go do sądu, uważając że roztrwania majątek, będący spuścizną całego rodu. Musiał więc zdobyć pieniądze inną metodą. 

Pirate King | SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz