25

172 6 0
                                    

Leniwie otwarłam oczy. Przez mój  umysł przedarły się wspomnienia ostatnich dni.

Kurwa

Za dużo tego na raz. Kiedy zaczęło mi się układać w życiu, mówię o wydostaniu się z hydny, to znowu mi się wali.

Rozejrzałam się. Miałam déjà vu.

Głowę mi zaraz rozsadzi. Eh muszę wstać.

Wstałam powoli i wyszłam z pomieszczenia. Miałam jakąś bluzę i dresy. No, galowy strój godny córki słynnego Tonego Starka.

W duchu przewróciłam oczami.

Byłam przy wejściu. Otwarłam niepewnie drzwi. Nie to że nie wiedziałam ile spałam i nie wiem jaki dziś dzień.

W salonie był tylko... Peter?

-hej, gdzie są wszyscy? - zapytałam

-oo hej, są na imprezie. Urodziny Pepper.

-eh zajebiscie - usiadłam na kanapie i przetarłam ręką po twarzy

-wszystko okej? - zapytał

-nie

Odparłam krótko. Zauważyłam zmieszanie na twarzy Parkera. Wzięłam głębszy oddech i opowiedziałam mu o wszystkim. Zdziwiłam się ze słuchał mnie uważnie.

Był pierwsza osobą która mnie do końca wysłuchała i zrozumiała.

Jednak nie jest takie zły jak mi się na początku wydawał.

Oparłam głowę kanapę. Popatrzyalm w sufir i zaczęłam się zastanawiać nad sensem mojego życia.

Hydra. Walki. Tortury. Magia. Zabijanie. Więcej zabijania.

Tyle mnie spotkało w życiu. A mam dopiero 17 lat.

Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.

-Emily. - powiedział - już, spokojnie

Usiadł koło mnie i objął ramieniem. Przytuliłam go. Trzymaliśmy się tak aż mi przeszło. Cała złość, żal, smutek...

-wiesz... dziękuję

-nie masz za co, od tego są przyjaciele

Uśmiechnęłam się.

-chyba pójdę za raz do lokiego. Muszę sprawdzić co z nim

-pójść z tobą?

-możesz

W drodze rozmawialiśmy o wszystkim. Śmialiśmy się

Kiedy już weszliśmy do sali zobaczyłam lokiego. Miał otwarte oczy i bawił się swoją mocą. Leżał na łóżku

-hej loki - zawołałam.

-dzień dobry Emily i... ty pajączku

-jestem Spiderman - Uśmiechnął się. Ale loki tylko przewrócił oczami

-loki przestań, o co ci chodzi? Jeszcze wczoraj byłeś miły a teraz co?

-musimy porozmawiać na osobności - odparł oschle

-too może ja pójdę - powiedział Peter i zaczął się kierować do wyjścia

-czekaj ta też idę, przyjdę jak księciu przejdą fochy

I wyszliśmy. Trzasnęłam drzwiami. Niech sobie nie myśli że mam siłę na jego fochy.

-czemu wyszłaś że mną?

-mam dość jego foch. Mam dość... jego

Cisza zapadła. A ja myślałam nad tym co powiedziałam. Fakt loki mnie wkórzał i irytowal ale myślałam że mi przejdzie.

Ostatnio dużo się działo Odyn, Laufey... jestem w tym sama a jeszcze mam z tego wyciągać lokiego i słuchać jego narzekań

Szliśmy tak w ciszy. Stanęłam na chwilę. Peter popatrzył na mnie pytająco

Oczy przybrały barwę fioletową.

- nie przejęli jeszcze bazy ale coś... Natasha dwie rany postrzałowe... tata.. o nie muszę ram lecieć

-lecę z tobą, mam strój że sobą

Chwyciłam go za rękę i teleporowaliśmy się.

Było dużo agentów. Rozglądałam się za kim z avengersów.

-Clint - zawołałam i podbiegłam

-co ty tu r...

-nie ma czasu, gdzie reszta

-Natasha oberwała jest z Tonym i z Steve'm w podziemiach

Razem z Peterem teleporowaliśmy się tam.

-tato - zawołałam

Nagle zza rogu wyleciała tarcza którą gdzieś widziałam

Złapałam ją szybko i pobiegłam

-Steve! - krzyknęłam gdy go zobaczyłam

-Emily? Co ty..

-nie ma czasu gdzie Natasha?

-za drzwiami

Szyko je otwarłam.

Co tam zobaczyłam.... wmurowało mnie w ścianę.

Niee.... tylko nie to

To nie może być prawda

Córka StarkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz