Pov. Peter Parker
— Jak się czujesz, ciociu? — powiedziałem cicho i położyłem kobiecie na łóżko tackę z obiadem i leki.
— Dobrze, dziękuje bardzo — uśmiechnęła się do mnie słabo. Wiedziałem, że nie było dobrze. Jest coraz słabsza. Ciężko jej już samodzielnie wstać do toalety. — A ty jak się czujesz Peter, byłeś na terapii?
— Tak, tak — powiedziałem podając May szklankę wody do popicia leków. Oczywiście było to kłamstwo. Wypisałem się z terapii kilka miesięcy temu, bo nie było nas na to stać. Poza tym nie miałbym na to czasu. — Opiekunka będzie za 15 minut. Dasz radę sama? Muszę lecieć do Pana Starka.
— Leć Peter. Poradzę sobie sama, jestem dorosła — zaśmiała się bezsilnie.
— Jasne — wyszeptałem i pocałowałem ciocię w czoło. — Kocham cię, śpij dobrze.
— Ja ciebie też Peter — mruknęła posyłając mi ten swój ciepły uśmiech.
Wyszedłem z jej pokoju. Zarzuciłem plecak na ramię i udałem się do drzwi wyjściowych.
Pov. Natasha Romanoff
— Czy wy też nie uważacie, że coś się dzieje z dzieciakiem? — mruknęłam siadając między Clintem, a Pietro na kanapie.
— Co niby by się miało dziać? — spytał zdziwiony pytaniem łucznik.
— Chodzi jakiś taki przygnębiony i już nie przebywa w wieży tyle czasu co kiedyś — stwierdziłam zabierając Clintowi kubek z herbatą, na co spotkałam się z jego wkurzonym wzrokiem.
— Nat, on jest nastolatkiem — do rozmowy przyłączył się Steve, który usiadł na kanapie wraz z innymi. — To 'ten' okres w życiu.
— Dokładnie, wiesz pierwsze miłości, imprezy, znajomi, do tego ma na głowie spider-mana — zauważył Barton, na co lekko wzruszyłam ramionami. — I oddaj moją herbatę! — krzyknął zabierając kubek z moich rąk.
— Weź oddaj! Dobra była! — krzyknęłam oburzona.
— Sama se zrób! — przyjaciel wystawił mi język na co się cicho zaśmiałam. Jak dzieciak normalnie.
— Co do Petera.. też mam dziwne przeczucie — wtrąciła się Wanda szemrająca się w kuchni.
— Oho, po prostu tryb mamy wam się odpalił — stwierdził sarkastycznie Sam.
— Właśnie, to chyba ten wiek, nie? — powiedział łucznik, na co zmierzyłam go wkurzonym wzrokiem. Mężczyzna od razu uniósł ręce w geście niewinności — Nic nie mówiłem.
— Wanda, Nat.. oni mają rację. Co by się niby miało dziać? Dzieciak jest beztroski — rzucił Pietro.
— Ten uśmiech? — prychnęłam. — Sztuczny. Nie mówcie, że tego nie widzicie?
— Mi się tam wydaje prawdziwy — wzruszył ramionami Bruce.
Konwersacje przerwał nam dźwięk windy, mówiący o tym, że ktoś przyjechał. Z windy wyszedł miliarder, na co przewróciłam teatralnie oczami.
— Też cię uwielbiam Nat — uśmiechnął się i oparł o ścianę. — Pamiętacie, że za 15 minut mamy być gotowi na misję.
— Jesteśmy gotowi — stwierdził pewnie Rogers. — Dzieciak będzie? — spytał kierując wzrok na mnie.
— Tak powinien być, za 5 minut — spojrzał na zegarek spoglądając na czas.
Avengersi między sobą prowadzili dyskusję o dzisiejszej misji. Mnie w tym czasie pochłonęły myśli na temat nastolatka. Może faktycznie przesadzam? Przecież to dzieciak, może zerwał z dziewczyną lub pokłócił się z kolegami?
Jednak to cholerne przeczucie, że coś jest nie tak. Widzę, że drużyna nie popiera moich podejrzeń. Zresztą może dzieciak naprawdę się uśmiecha.. albo perfekcyjnie udaje. Po dłuższym namyśle odpędziłam myśli o chłopaku, stwierdzając, że i tak się od niego nic nie dowiem. Peter jest za radzeniem sobie sam. Jak zauważę, że jest źle wtedy zacznę działać.
Jak na zawołanie dzieciak pojawił się w drzwiach windy. Każdy na chwilę umilkł, jednak gdy zobaczyli nastolatka, każdy wrócili do dyskusji. Każdy, oprócz mnie i Starka. Zeskanowałam wzrokiem chłopaka. Mocno blady, wory pod oczami były okropnie silne, a do tego jego wzrok. Niezwykle pusty. Jest zmęczony.
— Brawo, nie spóźniłeś się — prychnął z pogardą Tony na co dzieciak spuścił głowę. W tym momencie chciałam podejść do miliardera i go własnoręcznie udusić. — Idź się przebrać, za 10 minut idziemy na misję. Musimy omówić z tobą szczegóły.
Chłopak zrozumiale pokiwał głową i skierował się do łazienki. Podeszłam do niego całkowicie wkurwiona. Czemu on jest taki oschły dla niego? Przecież to tylko dzieciak, który uważa Starka za mentora.
— Powinieneś być dla niego milszy — powiedziałam cicho, aby reszta drużyny nie wtrąciła się nam do rozmowy.
— Czemu niby? — spojrzał na mnie obojętnym wzorkiem.
— To tylko dzieciak Tony, zniszczysz go w końcu swoim oschłym zachowaniem — wyszeptałam gniewnym tonem. — Jeśli coś sobie zrobi, uwierz, że własnoręcznie cię zatłukę młotkiem, a potem będę tańczyć na twojej trumnie.
Tony tylko prychnął. Gdy miał coś powiedzieć Peter wszedł znów do salonu.
— Cześć Pete, gotowy? — powiedziałem z uśmiechem do mniejszego.
— Dzień dobry pani Natasho, tak, chyba jestem gotowy — stwierdził nieśmiało.
— Młody, mówiłam ci, że nie jestem stara jak Stark i nie musisz do mnie mówić na pani — zaśmiałam się lekko, aby nadać tej wypowiedzi trochę żartu.
— Dobrze pa... Natasho. — poprawił się od razu, wysyłając mi przepraszający wzrok.
— Jeszcze się przyzwyczaisz — poklepałam go po ramieniu.
W tym momencie Tony wyszedł na środek salonu i uciszył wszystkich rozmawiających. Przedstawił oficjalny plan ze szczegółami, gdy każdy go uważnie słuchał.
— Wszystko jasne? — spytał kończąc swój wywód. — To świetnie, chodźmy już na dach.
Spojrzałam zmartwiona na Petera. Wiem, że to nie jest jego pierwsza misja, ale wiem, że jak nie podoła oczekiwaniom Starka, które są wysokie i nikt by im nie podołał to będzie jeszcze bardziej przygnębiony. Choć Peter zawsze odwala kawał dobrej roboty, tym bardziej zważając na to, że ma 16 lat, Tony zawsze musi być niezadowolony. Jeśli Peter coś sobie zrobi przez tego skurwiela, wydłubie mu oczy nożem. Na żywca.
***
Misja udana. Wszystko poszło zgodnie z planem. Oprócz jednej rzeczy. Nikt nie spodziewał się, że na prawym skrzydle magazynu, do którego się udaliśmy, będzie aż 35 ludzi z niebezpieczną bronią. Nie wiedzieliśmy o tym, więc wysłaliśmy tam Petera. Byliśmy pewni, że będzie tam max 10 osób, z którymi pajączek na pewno sobie poradzi. Gdy okazało się, że jest ich o wiele więcej, nikt już nie mógł mu pomóc. Nie złapał jednej osoby. Każdy mu mówił, aby się nie przejmował, że naprawdę super mu poszło. Każdy był z niego dumny.
Oprócz jednego cholernego dupka, który patrzył wkurzonym wzrokiem na Petera. Wchodząc z powrotem do odrzutowca wyszeptał chłopakowi "zostajesz w moim biurze", po czym chłopak zaczął nerwowo trząść nogą lub bawić się palcami.
Naprawdę - każdy był z niego cholernie dumny. W końcu zatrzymał aż 34 osób z bronią, nie raniąc się przy tym! Myślę, że Stark mógłby nawet temu nie podołać.
Rozumiem, że Tony chce zrobić Petera na najlepszego bohatera, ale kurwa. To tylko dzieciak..
CZYTASZ
Dzieciaku, przestań | Irondad
FanfictionMrok, otaczał go od najwcześniej chwili jego marnego istnienia. Mrok zawsze chodził w parze z bólem i strachem. Jak bracia i siostry, papużki nierozłączki, które nękają go. Nękają go w dzień, nękają go w noc. Nękają go zawsze. Może nie miały innej o...