Pov. Peter Parker
Szedłem niemrawo po miękkiej, popielatej wykładzinie, która była wręcz do bólu czysta. Zanurzałem w niej przemoczone skarpetki, czując jak wilgoć się w nią wchłania. W korytarzu, po którym stąpałem wraz z Avengersami było słychać jedynie moje wątpliwe pociągnięcia nosem. Najpewniej się przeziębiłem, co nie wróży dobrze. Ale mnie to nie interesowało. Byłem tu. W domu. Pan Stark mnie lekko obejmował ramieniem, uspokajająco gładząc me ramię ręką. Nie przejmował się tym, że byłem przemoczony, lub chory. Po prostu tu był. Wszyscy Avengersi skierowali się do salonu, lecz ja z miliarderem zatrzymaliśmy się obok białych, drewnianych drzwi. Zmarszczyłem lekko brwi, patrząc na niego nie zrozumiale. Ten jednak posłał mi delikatny uśmiech, ukazując swoje przednie białe zęby.
— Chodź Peter, pokażę ci twój pokój.. — wyszeptał mężczyzna, po czym złapał umięśnianą ręką za klamkę i lekko ją nacisnął. Popchnął drzwi drugą ręką, tak aby te pokazały wnętrze pokoju. Spojrzałem się z lekkim niedowierzaniem, na co on ponownie uśmiechnął się zachęcająco. Powoli wszedłem do pokoju rozglądając się po nim uważnie. Taki.. jak ze wspomnień. Cholera, to było piękne.
To już nie był ten stary zżółknięty materac, przesiąkający szkarłatną cieczą czy u plamiony własnymi wymiocinami na zjeździe. To było piękne mleczne łoże, a materac wydawał się aż nadto miękki. Tak, że mógłbym się w nim zanurzyć jak w śnie i już nigdy z niego nie wyjść. Naprzeciw łóżka stało również białe biurko, wraz z popielatym skórzanym krzesłem na kółkach. Wstąpiłem już trochę pewniej do pokoju, wtedy też poczułem miękki puszty dywan, który był beżowy, przez co dopasowywał się do skórzanego fotelu. Oprócz tego było tu masę innych drobiazgów, jak ledy czy mały kwiatek na parapecie, przez co było tu naprawdę przytulnie. Uroku dodawały też ogromne okna, przez które idealnie obrazował się Nowy Jork. Mógłbym przy tym siedzieć codziennie. Odbijał się przez nie ciche stukotanie kropelek deszczu, przez ulewę, która w ciągu dalszym nie raczyła zniknąć. Rzuciłem czarny plecak na łóżko.
— Podoba ci się?
— Tak jest.. świetny panie Stark — powiedziałem z szerokim uśmiechem na bladej twarzy. Mężczyzna lekko poklepał mnie po mokrych plecach, w oswajającym geście. Lekko się na to wzdrygnąłem, na co ten lekko zmarszczył brwi. Jednak nie zająłem se tym głowy i dalej w lekkim oniemieniu podziwiałem, coś co będę mógł nazwać moim. I to chyba pierwszy raz jak będę z czegoś dumny. Musi być w tym jakiś haczyk. Musi być. Przecież nie oddałby mi takiego pokoju od tak, za darmo? — Co muszę zrobić, żeby go dostać? — spytałem z wielkim uśmiechem.
Brunet przekręcił głowę, jakby nie rozumiał pytania. Zmarszczył lekko brwi, ponownie rozglądając się po pokoju. Błądził błędnym wzrokiem raz na widok za oknem, a raz na piękne łóżko. Zaraz po tym ponownie skierował zdezorientowany wzrok na mnie, po czym uchylił spierzchnięte usta.
— Nie rozumiem, Pete. To twój pokój,nic nie musisz za niego zrobić — wyszeptał badając wzrokiem moją twarz, w której w jednej chwili szczęście zastąpiło zdezorientowanie.
— Jak to... nic? Przecież pan Smith mi mówił, że muszę zasłużyć, aby coś dostać — powiedziałem niepewnie. Co jak wymaga ode mnie czegoś, czego nie chce? Co jak to podstęp? Dręczące pytania zaczęły się tworzyć w mojej głowie i scenariusze bez wyjścia. A co jak się myliłem? Co jak będzie gorzej? Przełknąłem głośno ślinę, i wycofałem się delikatnie do tyłu. Odstąpiłem krok od mentora i pochyliłem głowę do przodu skupiając się na moich drżących dłoniach. Jak szybko z szczęścia potrafiłem przejść w panikę przez jedno zdanie?
Próbowałem odpowiedzieć na pytanie; czy się cholernie nie pomyliłem.
— Hej, mały — mężczyzna uchwycił w swoje szorstkie opuszki palców mój podbródek, tak aby moje spojrzenie spotkało się z jego. — Tu nie musisz na nic pracować. Już wystarczająco wycierpiałeś Peter. To prezent, i nic nie musisz za niego oddawać. W szafie masz suche ubrania. Przebierz się i przyjdź do salonu, w porządku?
CZYTASZ
Dzieciaku, przestań | Irondad
FanfictionMrok, otaczał go od najwcześniej chwili jego marnego istnienia. Mrok zawsze chodził w parze z bólem i strachem. Jak bracia i siostry, papużki nierozłączki, które nękają go. Nękają go w dzień, nękają go w noc. Nękają go zawsze. Może nie miały innej o...