Rozdział 8

1.7K 120 42
                                    


Do tych co zobaczyli, że zaktualizowałam - nic sie nie zmienilo w powieści ale przeczytajcie notke na dole bo 1. Ważne 2 musicie mi pomóc 😩😩😩😩



Pov. Tony Stark

Trochę dziwnie się z tym czułem, że wylałem dzieciaka. Widziałem, że młody powstrzymuje łzy, kiedy mu to mówię. No ale cóż, takie życie.

Tak naprawdę nie 'zwolniłem' go tylko ze względów, że często potrafił coś zjebać. Bo mimo tego wszystkiego, byłem z niego cholernie dumny. W końcu nastolatek powstrzymał 29 osób z bronią! Myślę, że tylko niektórzy by z nas dali radę. Sam nie wiem czy ja bym dał radę, bo to nie była taka broń jak śmieszny pistolecik lub nawet karabin. To była jakaś dziwna kosmiczna broń.

To czemu  w takim razie mu nie powiedziałem, że jestem z niego dumny?

Dzieciak by się wtedy rozmiękł. Mógłbym mu podbić ego, czego nie chciałem. Miał się starać aż do ostatniego tchu i na sam koniec powiedziałbym, krótkie "jestem dumny". Teraz to się nigdy nie stanie.

Nie to, że jest mi bardzo przykro z tego powodu, że będziemy bez kontaktu. Co to, to nie. Jestem cholerny Tony Stark, więc tak naprawdę nikogo nie potrzebuje. Dzieciak często był irytujący, za wesoły, beztroski.

Może to nie było irytujące, tylko po prostu mu zazdrościłem? Ja nie miałem takiego życia.

Zresztą przyczyniły się do tego słowa Wandy, że ja go w to wciągnąłem. To racja. Dlatego to odkręciłem. Niech dzieciak ma normalne życie do pewnego roku życia. Gdy będzie po studiach napiszę mu krótką wiadomość wyjaśniającą moje powody wyrzucenia go i znów zostanie Avengersem. Jeszcze mi za to podziękuje.

Wyganiając  z myśli nastolatka poszedłem do kuchni i włączyłem ekspres do kawy. Oparłem się o blat i odchyliłem głowę do tyłu. Westchnąłem głęboko. Chciałem spać. Dziwne, ja nigdy nie chce spać, ale równie nienawidziłem wstawać o 7 rano jak dzisiejszego dnia. Na 8 miałem jakiejś ważne spotkanie. Nawet nie wiem z kim, nie wiem o czym.. cholera nic nie wiem. Pepper po prostu powiedziała, że mam bardzo ważne spotkanie o 8. Tyle wiem.

W kuchni pojawiła się Natasha, która lekko zaśmiała się widząc mój zaspany stan. Za nią wszedł łucznik dyskutujący o czymś z Thorem Odinsonem. Najpewniej znów była to ich ala 'kłótnia' o jakimś filmie. Naprawdę, Avengerowie nie kłócą się o misje, tylko o jebane filmy.

Cholera muszę im powiedzieć o Peterze.

— Wow nie wierze, Stark wstał przed 15, niesamowite — powiedział ironicznie Clint podchodząc do czajnika. — Kto chce herbatę?

Po pytaniu Bartona, usłyszeliśmy biegnięcie w naszą stronę. No tak..

— Ja! — krzyknął Sam wbiegając do kuchni.

— To se zrób — łucznik posłał złośliwy uśmieszek mężczyźnie na co on zrobił obrażoną minę 5-latka.

— Sam se zrób, ne, ne, ne.. Jestem Clint i jestem najgłupszym Avengersem, ne, ne, ne — falcon zaczął w zabawny sposób przedrzeźniać Bartona, na co ja i Natasha wybuchnęliśmy cichym śmiechem.

— Słucham? — Hawkeye odwrócił się w stronę towarzysza. — Najgłupszy? Przypominam, że to ty latasz na skrzydłach i masz drona o imieniu Dziubdzia!

— To bardzo potężne imię, nazywamy tak Asgardzkie dzieci, które mają rogi — wtrącił się Thor, które aktualnie szukał czegoś w szafkach.

— U was dzieci mają rogi? — spytałem biorąc gotową już kawę do ręki. — Myślałem, że Asdgarczycy są jak ludzie tylko starzy w cholerę, a niektórym odpierdala i chcą wybić pół Nowego Jorku.

Dzieciaku, przestań | IrondadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz