2 TYGODNIE PÓŹNIEJ
Pov. Peter Parker
Słońce wlatywało do mojego pokoju przez nie do końca zasłoniętą roletę. Mruknąłem z niezadowoleniem i zaciągnąłem miękką pierzynę na twarz. Jednak, gdy zdałem sobie sprawę, że sen już nie nadejdzie zrzuciłem kołdrę z oczu i wstałem do siadu. Oparłem plecy o metalową część łóżka. Piąstkami przetarłem delikatnie oczy. Do moich uszu dotarł dźwięk otwierania się drzwi. Uśmiechnąłem się delikatnie do osoby wchodzącej. Mężczyzna usiadł na skraju łóżka podając mi tackę z kilkoma tabletkami.
— Jak się czujesz Pete? — spytał mentor podając mi szklankę zimnej wody.
— Dobrze — skwitowałem łykając wszystkie lekarstwa na raz. Nagle zaszły mnie rumieńce na wspomnienia poprzedniej nocy. Znów go obudziłem koszmarem. Pochyliłem głowę do przodu i zatopiłem wzrok w moich dłoniach. — Przepraszam, że znowu pana obudziłem.
Mężczyzna posłał mi delikatny uśmiech i pokręcił przecząco głową.
— Nie masz za co przepraszać mały — pogłaskał mnie po policzku. — I tak nie spałem. Siedziałem nad papierami u siebie. To nic takiego.
Przytaknąłem lekko, choć doskonale widziałem, że kłamie. Jego wzrok był coraz bardziej zmęczony, a wory pod oczami idealnie opisywały jego ostatnie noce. Nie śpi przeze mnie.
Zabijesz go.
Zabijesz kolejną osobę, chcesz tego?
Powinieneś zdychać w sierocińcu, być gwałcony i bity.
Nie zasługujesz, żeby tu być.
Czułem jak w kącikach oczu zaczynają zbierać mi się łzy. Cholerne głosy. Pojawiły się znikąd, a teraz nie chcą odejść. Nie chcą zniknąć. Ciągle je słyszę. Kontrolują mnie. Mówią co mam zrobić, a ja muszę się ich słuchać. W końcu po co by miały kłamać? Muszę mieć karę, a one mi mówią co mam robić. Tak powinno być. Tak trzeba..
— Wszystko okej dzieciaku? — spytał miliarder troskliwym głosem.
— Tak — uśmiechnąłem się fałszywie. Obiecałem mu, że nie będę tego robił. Ale one mi kazały. — Wszystko w porządku.
Bardzo dobrze robisz. On nie musi wiedzieć.
— Dobra, idę zobaczyć, czy Steve już podał śniadanie — mężczyzna wstał i zaczął iść w stronę drzwi. — Pete, wiem, że już pytałem, ale na pewno jesteś gotowy, aby iść do szkoły?
— Tak — odparłem pewnym głosem, choć wcale nie byłem tego taki pewny. Bałem się jak cholera. Bałem się, że Flash znów zacznie się znęcać. Odzwyczaiłem się już od bicia i poniżania. W wieży każdy jest miły, troskliwy i może naprawdę im na mnie zależy..
HAHA! Żartujesz sobie? Zależy?
Przypomnieć tobie kim oni są? AVENGERSAMI.
A ty? Pomyłką, śmieciem, zabawką.
Tylko udają, abyś się w końcu przydał. Bardzo dobrze jak cię Flash zbije, bo..
— Tak powinno być.. — mruknąłem.
— Mówiłeś coś? — spytał brunet wychodząc z pokoju.
— Nie, nic — uśmiechnąłem się, co on odwzajemnił wychodząc z pokoju.
Wyczłapałem się z miękkiego łóżka i podszedłem do ogromnej szafy.
Dokładnie, tak powinno być i tego się trzymaj. Bo kim jesteś?
CZYTASZ
Dzieciaku, przestań | Irondad
FanfictionMrok, otaczał go od najwcześniej chwili jego marnego istnienia. Mrok zawsze chodził w parze z bólem i strachem. Jak bracia i siostry, papużki nierozłączki, które nękają go. Nękają go w dzień, nękają go w noc. Nękają go zawsze. Może nie miały innej o...