Rozdział 15

1.7K 118 22
                                    

Pov. Tony Stark

— O co chodzi? — posłałem im delikatny uśmiech zaciekawiony sytuacją.

— Bo.. um.. mamy tutaj takiego jednego chłopaka — zaczęła nieśmiało Bella. — Mówił, że miał kiedyś u pana staż i opowiadał, że pracował z panem w warsztacie.

— Dzieciaki, to nie możliwe. Bo nie miałem nigdy stażysty, który pracował ze mną w jednym warsztacie — zaśmiałem się lekko.

— To Peter, ma 16 lat — powiedziała nagle najmłodsza z trójki, na co ja zaniemówiłem. Czy może chodzić o innego Petera? Błagam, oby tak. Dzieciak nie mógłby tu mieszkać. W końcu ma ciocię prawda? Prawda..?

— Ż-że.. Parker? — spytałem nie pewnie.

— Tak, zna go pan? — spytał Nate.

— Tak, znam, był.. wspaniały. Czemu go nie widziałem jak tu jest? — zaczęło mnie  zastanawiać, czy po prostu nie przychodzi tu w odwiedziny. W końcu to małe dzieci. Mogły coś poplątać.

— Właśnie z tym nam musi pan pomóc. To się często dzieje, ale Harry nigdy nie płakał.. — powiedziała Bella, na co ja połączyłem fakty, że Harry to ten zapłakany nastolatek.

— Ale co się dzieje? — spytałem zaniepokojony.

— Niech pan idzie za nami — powiedziała smutna Bella.

Od razu wstałem i ruszyłem za dzieciakami. Peter tutaj? Jeśli dzieciaki się nie mylą to znaczy, że May.. Kurwa. Nie, ona nie mogła umrzeć. Przecież to tylko cholerne dziecko! Straciło już wszystko. A teraz jeszcze musi mieszkać w sierocińcu.

Stanęliśmy przed drzwiami, przy których stało dwóch nastolatków.

— Bella, Van, Nate! — krzyknął cicho blondyn. — Mówiłem wam coś.

— Harry płakał i zmartwiliśmy się — wytłumaczyła smutno dziewczynka, na co on westchnął.

— O co tu chodzi do cholery? — spytałem lekko poddenerwowany.

Dwójka nastolatków wymieniła się spojrzeniem. Cicho westchnęli. Jeden z nich przykucnął do dzieciaków, które ciągle nam towarzyszyły.

— Nate, zaopiekuj się dziewczynkami dobrze? Weź je stąd — powiedział błagalnym tonem blondyn.

— Dobrze — westchnął zrezygnowany chłopiec.

Po chwili trójka maluchów zaczęła kierować się w stronę wyjścia z korytarza. Odprowadziliśmy ich wzrokiem, po czym spojrzałem się na dwóch nastolatków oczekując wyjaśnień.

— Wytłumaczy mi któryś co tu się dzieje, czy mam wezwać właściciela? — zagroziłem.

— Nie — odpowiedział natychmiastowo. Nastąpiła chwila ciszy, w której najpewniej chłopak zastanawiał się co powiedzieć. Nerwowo zagryzł dolną wargę i kontynuował — W tym sierocińcu nie jest tak kolorowo jak się wydaje.

— O czym ty mówisz dzieciaku? — spytałem nie rozumiejąc. W końcu maluchy tu były szczęśliwe, opiekunki były do bólu miłe, jak i sam właściciel.

Młodszy westchnął i powoli odkrył koszulkę pokazując swój brzuch. Rozszerzyłem szeroko oczy ze zdziwienia, gdy ujrzałem na jego ciele ogromnego sinika.

— Oni ci to zrobili? — spytałem po chwili ciszy.

— Nam wszystkim — odparł jego towarzysz. — Mimo wszystko to jest pikuś z tym co ten skurwysyn robi Peterowi.

— P-parkerowi? — spytałem upewniając się drżącym głosem.

— Tak. Jest w środku — blondyn wskazał na drzwi.

Dzieciaku, przestań | IrondadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz