Rozdział 12

1.7K 126 35
                                    

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ

Pov. Peter Parker

— Znów jesteś naćpany! — krzyknął rozwścieczony pan Smith.

— Ja? Nie no co ty, nigdy w życiu — roześmiałem się pod wpływem przed chwilą zażytego narkotyku. Tak wiem, że była 7. No ale co z tego?

— Jak ty się do mnie zwracasz gówniarzu?! — barczysty mężczyzna walnął mnie pięścią w twarz. Po dosłownie sekundzie spotkałem twarz z zimnym betonem w piwnicy.

— Głupio wyszło — zaśmiałem się mu w twarz, na co ten kopnął mnie w brzuch. I kolejny raz.

I kolejny..

kolejny..

O jeszcze 3 razy...

O przestał!

A nie, znów mnie kopnął, musiał złapać chwilę oddechu.

I znów.

I znów.

I znów...

I tak przez kolejne 10 minut. Dopiero przy jakimś 8 uderzeniu poczułem potworny ból, który wcześniej zatrzymywał wcześniej przyjęty narkotyk.

— Wstawaj do cholery — starszy przyszpilił mnie do ściany zaciskając swoje dłonie na kapturze. — Na razie to koniec, ale gdy wrócisz to się policzymy.

Prychnąłem mu w twarz i powoli zacząłem udawać się do wyjścia.

— You'll never see me agaaaaaain! — zaśpiewałem, wręcz wybiegając z pomieszczenia.

W pośpiechu złapałem wcześniej postawiony plecak i tak samo wybiegłem z sierocińca. Po chwili biegu zatrzymałem się i zacząłem iść wolnym krokiem do szkoły. Co chwilę śmiałem się z czegoś w mojej głowie. Dziś wziąłem trochę więcej niż zazwyczaj stąd moje zachowanie, którego nie potrafiłem w jakikolwiek sposób opanować.

Po 15 minutach wszedłem z niecodziennym uśmiechem na twarzy do placówki oświaty. Nauczyciele odwzajemniali mój uśmiech.

 Oni myśleli, że jestem tylko dzieciakiem, który ma idealne życie. Bo jak taki nerd może mieć problemy? Psychologowie interesują się tylko uczniami, ze słabymi ocenami. Tymi co wagarują cały czas lub kogoś dręczą. Patrzą na niego i mówią "on na pewno ma jakiejś problemy w domu!".

 Czemu oczywiście nie zaprzeczam. Każdy ma swoje problemy i nie powinno się ich bagatelizować, choć mogą być głupie. Jeśli z czymś się źle czujesz, to już jest powód do zmartwienia. Nie chodzi o przyczynę. Tylko czemu nikt się nie interesuje dzieciakiem, który choć jest gnębiony w szkole jest uśmiechnięty?

Tak cholernie fałszywie uśmiechnięty. Czemu psycholog nawet się rzuci krótkiego "jak się czujesz?" po obiciu mordy przez dręczyciela. Wiem, że mają związane ręce przez ten jebany system i wiem, że niektórzy chcieli by coś zrobić, ale nie mogą. Ale czemu chociaż nie zainteresują jak się czuje? Czy nic mnie nie boli? Czemu każdy ma mnie w dupie, się do mnie szczerzy i odpowiada wesołe 'dzień dobry', a chwilę wcześniej widział jak się nade mną znęcają?

Szczerzyłem się, co jakiś czas się pod śmiejąc pod nosem. Bycie przerywem i pomyłką życiową w szkole ma swoje plusy. Nikt nie zwraca na mnie i na moje zachowanie uwagi. Bo jestem niewidzialny.

Trochę to boli, ale no cóż, przynajmniej nie mam problemów.

Jakby wyszło, że jestem naćpany miałbym spore problemy. I nawet nie chodzi o dyrektora, który mógłby mnie wywalić. Nie chodzi o kuratora, który miałby mnie na oku. Nie chodzi o problemy prawne. Bo to mam szczerze głęboko w dupie. I tak moje życie jest do bani. Nie ma sensu się starać o przyszłość jak i tak niedługo najpewniej umrę od tego syfu.

Dzieciaku, przestań | IrondadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz