Rozdział 57

477 33 31
                                    

Pov. Peter Parker

Rzuciłem swoje dzisiejsze ubrania w kąt i rzuciłem się na łóżku w przyjemnej piżamie. Od razu wszedłem ochłodzonym ciałem pod mleczną pierzynę, czując jak ciepło rozpływa się po mojej skórze. Swój zmęczony wzrok ułożyłem na białym suficie, modląc się w duchu o chociaż jedną noc bez koszmarów.

Codziennie tak robię, a one dalej nie minęły. Czy to kiedyś się skończy?

Do moich uszu dobiegła przyjemna muzyka - dzwonek mojego telefonu. Kto by dzwonił do mnie o takiej godzinie? Może znowu Jack, który ma mi do opowiedzenia swoją kolejną miłosną rozterkę. Przewróciłem oczami wiedząc, że taka rozmowa ponownie by zajęła pół nocy. Zamierzałem naprawdę iść spać.

— Jack? — spojrzałem na wyświetlacz telefonu, gdzie było połączenie przychodzące. Zmarszczyłem lekko brwi, przelotnie patrząc na zegarek. Aż tak się nachlał, że dzwonił do mnie o dwudziestej trzeciej?

Wziąłem telefon z szafki nocnej, mrużąc oczy od niebieskiego świata. Był teraz jedynym co wydzielało jakąkolwiek jasność w moim pokoju.  Ciekawy odebrałem od najpewniej nachlanego barmana, przystawiając uprzednio telefon do ucha.

Halo, Peter? Jesteś? — usłyszałem głos znajomego, a wraz z tym względny hałas  w tle. Nic dziwnego o takiej porze w barze. Nie potrafiłbym teraz ta wytrzymywać na co dzień.

— Tak, co jest? — spytałem wiedząc, że mężczyzna bez powodu by nie dzwonił.

— Pamiętasz tą laskę, z którą ostatnio się przespałeś jak byleś u mnie? 

Dosyć niezręczny temat, wiedząc, że było to na kanapie, na której zazwyczaj sypia. Sam pozwolił tak?

— Um, chyba tak, a co? — zmarszczyłem lekko brwi na to pytanie. Po co mu informacja komu włożyłem? Myślałem, że barman nie jest ciekawy moich przygód seksualnych, zawsze to komentował, wspominając, że mam dopiero szesnaście lat i bla bla. Ale narkotyki to mi sypał z wielką chęcią. Chłopak zdecydowanie nie ma ręki do dzieci. Co by było jakby takowe posiadał? Pewnie do szóstego roku życia znałby nazwę każdego narkotyku. Niech on lepiej się zabezpiecza.

Nalega na spotkanie z tobą, ma jakąś podobno mega ważną sprawę — prychnął ignorancko, na co ja wywróciłem oczami. Kolejna.

— Na chuj? — spytałem od niechcenia, co barman na pewno zauważył.

Nie wiem, mnie się nie pytaj — mruknął. — Nie wnikam co chce laska, której wkładałeś chuja. Uwierz średnio mnie to interesuję.

Przetarłem zmęczony dłonią twarz. Naprawdę chciałbym już pójść spać, a nie zastanawiać się co jakaś dziewczyna ode mnie chce.

— Przekaż jej, że nie mogę — stwierdziłem, zdając sobie sprawy, że jakbym nie chciał nie wyjdę. Zabezpieczenia poszły w górę od mojego 'incydentu'. Okna zablokowane, a winda jedynie, gdy zgodzi się pan Stark. Nie mam jak stąd wyjść, a pozwala mi tylko, gdy spotykam się z Michelaem, Jackiem czy po prostu którymś z nich. I niestety, on to sprawdza. Parę razy próbowałem, jednak za każdym razem z nieprzychylnym dla mnie skutkiem. A teraz co mam powiedzieć? Panie Stark, muszę wyjść bo jakaś laska, z którą się przespałem chce się ze mną spotkać. Już to widzę.

Chwila — usłyszałem, jak barman odkłada słuchawkę i mówi coś do osoby trzeciej. Drugi głos był za to wysoki, spodziewam się, że to ta dziewczyna. Już działa mi na nerwy. — Dobra, jestem. Powiedziała, że to mega ważna, sprawa życia i śmierci bla, bla, bla...

Koleżanka chyba nie rozumie znaczenia słowa 'nie'.

— Ugh, nie mam jak, naprawdę. Sam wiesz, że jestem zablokowany, niestety — stwierdziłem.

Dzieciaku, przestań | IrondadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz