Epilog

729 46 56
                                    

Piosenka w mediach no i dla klimatu.

"If you look into the distance,

 there's a house upon the hill

 Guidin' like a lighthouse 

It's a place where you'll be safe to feel our grace

 And if you've lost your way,

 if you've lost your way

 I will leave the light on

 And I know you're down and out now,

 but I need you to be brave

 Hidin' from the truth ain't gonna make this all okay

 I see your pain

 If you don't feel our grace

 and you've lost your way...


Dzisiejszego wiosennego poranka ciemne, wręcz czarne chmury, przywitały mieszkańców Nowego Jorku. Ci zmuszeni poranną rutyną, jęknęli patrząc w zachmurzone niebo. Ze zwyczajnego i ludzkiego przyzwyczajenia do elektroniki włączyli wiadomości, jedząc pospiesznie śniadanie przed swoimi dziennymi obowiązkami.

 Społeczność rozszerzyła oczy ze zdziwienia, a w ich oczach zabłysły łzy. Nagłówek "Tony Stark zmarł we wczorajszą noc", nie było czymś co chciałby ktokolwiek zobaczyć. Może prócz jego wrogów, oni się cieszyli. Jednak zdecydowana większość świata zaszlochała na myśl o stracie bohatera. Dla Nowojorczyków pewien autorytet się zawalił, tak jak obrana kraju. Zmarł bohater. Zmarł najsłynniejszy człowiek na świecie. Owszem, byli inni Avengersi. Mimo to nigdy nie będzie drugiego Tonego Starka. 

Cały świat zahuczał i pogrążył się w żałobie po stracie bohatera.

Avengera.

Miliardera.

Filantropa.

I.. taty.

Młody chłopiec, który skończył wczoraj  dopiero siedemnasty rok życia, wpatrywał się nieobecnie w burzowe niebo. Łzy nie mogły przestać spływać po jego bladym policzku, a w dłoniach trzymał opakowanie z lekami uspokajającymi, bez których aktualnie nie potrafił funkcjonować. Jego drobne dłonie całe drżały, a on nie mógł się na niczym skupić. Ponownie zapłakał z ogromnej tęsknoty. W jego pustym pokoju rozległ się szloch prawdziwego cierpienia, który odbijał się od mlecznych ścian.

Do pokoju spider-mana zawitała młoda mulatka. Jej oczy były przekrwione od płaczu, a na policzkach zostały zaschnięte łzy. Kobieta trzymała między drżącymi opuszkami palców czarny krawat, z bogatym logiem. Przyjrzała się zawieszce na materiale, gdzie pisało 'Tony Stark'. Mulatka cicho zapłakała,  podchodząc powoli do ukochanego. Cicho stawiała kroki, lecz przez niewysokie szpilki, a dokładniej czółenka, które włożyła, było wyraźnie słychać jej każdy krok. Podeszła do niego kładąc dłoń, na jego barku. Westchnęła nie widząc, żadnej reakcji ze strony chłopaka, a więc przystąpiła do samodzielnego zawiązania mu krawatu. I tak była z niego cholernie dumna, że się ubrał. 

Bała się zostawić go choć na chwilę samego. Każdy się bał. Każdy wiedział, że zostawienie syna zmarłego choć na chwilę może skutkować kolejną próbą samobójczą. W przeciągu trzech dni brunet próbował się zabić już cztery razy. To nie było normalne. To było niepokojące. A oni musieli mu pomóc. Nie było już Tonego, który by go uspokoił w parę minut. Nikt go nie potrafił zmusić do jedzenia jak miliarder, czy wygrzebać go z pierzystej pościeli.

Dzieciaku, przestań | IrondadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz