Rozdział 24

1.1K 92 27
                                    

Pov. Tony Stark

4 dni później

Obudził mnie krzyk. Przerażony krzyk. Uchyliłem lekko powieki patrząc na duży zegar przede mną. 3:21. Kto normalny się drze o tej godzinie? Przekręciłem się na bok przymykając powieki. Po chwili znów mnie doszedł hałas.

— Co do.. — szepnąłem wstając do siadu. W tym momencie zdałem sobie sprawę kogo to krzyk. — Peter.

Pospiesznie wyczłapałem się z pościeli zakładając na gołe stopy miękkie kapcie. Z impetem wyszedłem z pokoju. Brnąłem przez ciemny korytarz jak najszybciej mogłem. Jedyne światło wpadało przez ogromne okno dzięki dzisiejszej pełni. Po kilku sekundach byłem już pod pokojem chłopca. Otworzyłem drzwi.

Ujrzałem małego  brunecika skulonego pod pierzyną. Główkę miał schowaną pod kołdrą. Westchnąłem lekko i podszedłem do łóżka. Słyszałem cichy szloch chłopca. Usiadłem na rogu łóżka powoli odsłaniając Petera.

— Hej mały — uśmiechnąłem się bezsilnie. Brunecik patrzył na mnie przestraszonym wzrokiem. Lekko się ode mnie odsunął na co ponownie cichutko westchnąłem. — To ja, Tony. Nie musisz się bać dzieciaku. Jesteś w wieży. Jesteś bezpieczny — powiedziałem troskliwym głosem.

— O-on.. o-on.. t-tu.. b-był — stwierdził cichym i przerażonym głosem.

Rozejrzałem się w okół. Wiedziałem, że nikogo tu nie było. Jest z nim coraz gorzej. Coraz częściej ma koszmary, a od kilku dni zwidy. Martwię się o niego. Jakbym mógł wziąłbym te wszystkie choroby, koszmary i wspomnienia na siebie. Żeby ten mały cudowny chłopiec choć na chwilę odpoczął.

— Pete.. nie było tu nikogo. Śnił ci się znowu? — spytałem biorąc delikatnie jego główkę na swoje kolana. Uspokajająco gładziłem jego włosy.

— Mhm — mruknął chłopiec.

— Chcesz mi opowiedzieć co się tam działo? — nigdy nie mówił. Nigdy nie chciał powiedzieć co tam się działo. Jednak miałem nadzieję, że w końcu mi powie. Porozmawiałbym z nim o tym. Może wtedy bym mógł mu jakoś pomóc. Przez ostatni tydzień jeszcze bardziej zamknął się w sobie co mnie bardzo niepokoi. Myślałem, że jesteśmy już na dobrej drodze. Jednak się myliłem.

— Mogę nie? — spytał cicho.

— Oczywiście, że nie musisz Pete — pogłaskałem go po policzku. — Jak będziesz gotowy to mi powiesz, tak?

— Tak — mruknął zamykając oczy. — Niech pan pójdzie do siebie, nic mi już nie będzie

— Pete mogę zostać — powiedziałem pewnie, w końcu wolałbym zostać przy chłopcu dopóki nie będę pewny, że spokojnie zaśnie.

— Nie — stwierdził stanowczo. — Poradzę sobie.

— No dobrze — stwierdziłem niechętnie odkładając główkę chłopca na poduszkę. Wolałbym zostać, ale nie ma co się sprzeczać. Podsunąłem mu kołdrę pod szyje i uśmiechnąłem się na jego widok. Zawinięty pod samą szyje wyglądał jak naleśnik. — Śpij dobrze mały.

— Dobranoc panie Stark — powiedział cicho chłopiec zamykając swoje zmęczone czekoladowe oczka.

— Dobranoc bambi — wyszeptałem zamykając drzwi. — Chciałbym, żebyś mówił do mnie tato..

Pov. Peter Parker

Rano

— Dzień dobry — mruknąłem wchodząc do kuchni. Siódma rano to zdecydowanie za wcześnie.

Dzieciaku, przestań | IrondadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz