Rozdział 28

90 3 2
                                    

Życie jest dość przewrotne. Raz pozwala nam się cieszyć własną obecnością, innym razem zmusza nas do użalania się nad wszystkim, co nas otacza. Nigdy jednak nam nie pomaga, czerpiąc mniejszą lub większą satysfakcję z naszych porażek czy sukcesów. Jest egoistyczne, aroganckie i bezczelne. Jego jedyną zaletą jest to, że pozwala nam doświadczyć cudownych rzeczy: przyjaźni, miłości, szczęścia, radości. I chociaż potrafi bardziej dołować niż cieszyć, to i tak jesteśmy z nim związani na zawsze. Bo życie to my – i na odwrót.

Mikołaj nie potrafił w żaden sposób docenić tego, co miał. Wolał olać wszystko i dalej niszczyć swoje życie, jak i innym. Nigdy nie zastanawiał się nad ilością dziewczyn, które zranił. Teraz jednak interesowała go tylko jedna dziewczyna. Jego myśli były wypełnione właśnie nią i jakoś niespecjalnie chciał to zmieniać. Problem tkwił w tym, że miał już nigdy więcej jej nie dotknąć.

Ledwo wstał, a już nie potrafił wysiedzieć na miejscu, więc zaczął krążyć po całym mieszkaniu. Ojciec jak zwykłe siedział w biurze, a jego matka była na codziennych zakupach. Już dawno przestali się interesować życiem własnego dziecka, ale nie dlatego, że Miki ich nie obchodził – on po prostu im nic nie mówił i robił awantury o bzdury. Uważał, że jest już dorosły i może robić co chce. Wiedział, że nie ma racji, ale jak zawsze był wściekły, że nic mu w życiu nie wychodziło i zawsze był tym gorszym.

Usiadł w końcu przy stole w kuchni. Nic nie jadł od samego rana, ale nerwy nie pozwalały mu zaspokoić głodu. Wciąż przypominały mu co zrobił i w jakie gówno wszedł. Przetarł palcami zmęczone oczy, po czym wziął komórkę. Wybrał numer Justyny, zdając sobie sprawę, że albo od niego usłyszy o tym, co się wczoraj stało, albo Julka opowie jej swoją podkoloryzowaną wersję. Był wręcz pewien tego, co jej powie. W głowie układały mu się różne formułki, ale kiedy tylko usłyszał głos blondynki, serce mu wręcz stanęło.

Cześć. Coś się stało? Bo nie widziałam cię w szkole.

– Po prostu się przeziębiłem.

Fakt. Masz chrypkę.

Potem niespodziewanie zapadła dziwna cisza. Mikołaj psychicznie zaczął się przygotowywać do tego, co jej powie, ale po chwili stwierdził, że to nie jest rozmowa na telefon.

Czy... odsłuchałeś... no wiesz...?

– Tak – westchnął. – Powinniśmy porozmawiać. O tym i... o jeszcze paru innych sprawach.

Ale pewnie już nie dziś. Przecież jesteś chory.

– Przeszło mi.

Justyna roześmiała się. Przez myśl przeszło mu, że ma zajebisty śmiech.

Bardzo szybko.

– Jesteś moim lekarstwem – wypalił bez namysłu. Zanim jednak zdołał to odkręcić, dziewczyna zdążyła się zawstydzić.

Naprawdę? To miłe.

– A ja cię nie poznaje. Nigdy... nie powiedziałabyś, że coś jest miłe.

Przyzwyczajaj się.

Przyrzekłby, że gdy to mówiła to delikatnie się uśmiechnęła. Wolałby jednak aby nic podobnego nie miało miejsca. W końcu chciał jej powiedzieć, że pieprzył się z jej najlepszą przyjaciółką – byłą, bo byłą, ale jednak.

Gdzie się spotkamy? – zapytała po chwili.

– Mógłbym do ciebie wpaść, ale nie wiem co na to twoi rodzice i chyba lepiej będzie jak...

To be adored [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz