Rozdział 67

48 2 0
                                    

Maja układała sobie włosy przed lustrem, przygotowując się na wieczorne wyjście do kina razem z Karolem. Uśmiechała się do własnego odbicia, bo była niezmiernie szczęśliwa, że trafiła na kogoś tak cudownego. Rozczesywała swoje włosy i czuła się dumna, że postanowiła wrócić do dawnego koloru, w którym wyglądała o wiele bardziej korzystniej. Mama chłopaka zaczęła ją uwielbiać i wszystko zmierzało w dobrym kierunku.

Gdyby tylko Linka ogarnęła swoje życie i ukróciła swoją znajomość z Damianem...

Jak na zawołanie, rozdzwoniła się jej komórka. Zaskoczona, zerknęła na wyświetlacz i przyjrzała się dobrze, bo była pewna, że coś się jej przywidziało. No, bo jak mogła do niej zadzwonić Kalina? Po tym wszystkim?

Cześć – powiedziała niepewnie szatynka. – Przeszkadzam ci?

– Nie? Stało się coś? – zapytała podejrzliwie Majka, ścierając palcem rozmazany tusz pod dolną powieką.

Obiecujesz, że mnie nie zabijesz? I, że staniesz w mojej obronie przed Justyną?

Dziewczyna wyprostowała się jak struna, mrużąc oczy.

– Postanowiłaś związać się z Damianem?!

Po drugiej stronie zapadła cisza, a Majka była pełna złych odczuć.

A czemu z Damianem? – zapytała zaskoczona Linka. – Ostatnio rozmawiałyśmy o czym zupełnie innym.

– O tobie i Feliksie, ale szczerze wątpię, abyście dorośli i zaczęli ze sobą rozmawiać jak cywilizowani ludzie – mruknęła Maja, biorąc czarną kredkę do oczu i próbując narysować sobie kreskę na górnej powiece.

– Jesteśmy razem.

Kalina mogła ją uprzedzić, bo wtedy z pewnością uniknęłaby bolesnego dłubania sobie kredką w oku. Zamrugała kilka razy, a parę łez spłynęło po jej policzku, znów trochę rozmazując tusz do rzęs. „Kiedy nauczę się najpierw malować kreski, a dopiero potem rzęsy?" – pomyślała wściekła, przetrząsając kosmetyczkę w poszukiwaniu wacików, chusteczek, czegokolwiek.

– Możesz powtórzyć? – zapytała, wycierając swój policzek.

Jestem znów z Feliksem, albo to on jest znów ze mną... Nieważne, jesteśmy razem.

– O cholera – wydukała Maja, siadając na krześle. – Żartujesz sobie, prawda?

Nie jesteś zadowolona?

– Oczywiście, że jestem! Ale... jakim cudem? Co się takiego wydarzyło, że ze sobą porozmawialiście?!

Kalina westchnęła cicho.

Wydarzyło się parę rzeczy w ostatnim czasie – powiedziała niepewnie. – I pewnie się wkurzysz, bo Karol wiedział.

– Słucham?! – Maja prawie krzyczała. – On wiedział, a ja nie?! Linka!

Miki w sumie też.

– Super! Cudownie! Ktoś jeszcze?

Igor.

– Zajebiście – syknęła dziewczyna, mimowolnie się krzywiąc. – Jak to się stało?

Za dużo by mówić. Spotkamy się?

– Dzisiaj idę z Karolem do kina, a Justyna i Mikołaj... znasz ich. Znowu prawie wylądują w łóżku. – Maja zaśmiała się. – Nie rozumiem ich, bo robią kilometrowe podchody do siebie, ale cały czas coś ich powstrzymuje.

To be adored [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz