Rozdział 68

48 2 0
                                    

Justyna siedziała sztywno w swojej ławce i wpatrywała się w tablicę bez jakiegokolwiek zainteresowania. W głowie miała słowa Mikołaja, które przy każdym odtworzeniu zadawały mocniejszy ból. Nie potrafiła zrozumieć motywów, jakie nim kierowały, kiedy na własne życzenie wchodził do łóżka Julki. Marzyła, aby wszystko okazało się tylko złym snem, taką przestrogą na przyszłość, ale na pewno nie teraźniejszością.

Ich szkoła była wyjęta z listopadowych próbnych matur, ale w styczniu, tuż po Nowym Roku, mieli napisać szkolną maturę, którą mieli się zająć nauczyciele. Zamiast skupić się na nauce, myślami była przy Mikołaju i... przy tamtej.

Całą swoją złość na blondyna podzieliła na pół, bo również czuła się winna temu wszystkiemu. Gdyby wyjawiła mu wcześniej prawdę dotyczącą Darka, pewnie zrozumiałby wiele rzeczy i nie przespałby się z inną.

– Cegłowska?

Dziewczyna zamrugała szybko powiekami i spojrzała półprzytomnie na nauczyciela, który przypatrywał się jej z dziwnym wyrazem twarzy.

– Tak? – spytała niepewnie, bo całkowicie pochłonięta była rozmyślaniem nad Mikim.

– Opisz mi przykładową drogą z twojego domu do szkoły. – Uśmiechnął się krzywo. – Oczywiście po niemiecku.

Blondynka pokiwała głową i po krótkim zastanowieniu, zaczęła mówić.

***

Mikołaj czuł dziwną pustkę. Niby widział się z Justyną na korytarzu i mimo, że było to przelotne spotkanie, poczuł chłód. Dziewczyna była dość oziębła i ciężko było mu stwierdzić, co było tego powodem. Wciąż miał wyrzuty sumienia odnośnie rozmowy z Adą. Nie podrywał jej, ani nie flirtował, ale i tak czuł, że postępuje niewłaściwie. Zamiast głowić się nad tą sprawą, mógł od razu porozmawiać z blondynką i wszystko jej wyjaśnić.

Okłamywał samego siebie, myśląc, że milczenie zapewni mu odrobinę szczęścia. Gdziekolwiek by się nie znalazł, zawsze chodziła za nim Julka i wspomnienia z tamtej nocy. Może, gdyby powiedział prawdę... może wtedy by się uwolnił. Nie miał jednak pewności, czy to cokolwiek da. Niestety.

Zadzwonił dzwonek na przerwę i leniwie podniósł się z krzesła, jednocześnie pakując wszystko do plecaka. Zarzucił go sobie niedbale na plecy i wyszedł z klasy. Pech chciał, że prawie wpadł na Justynę. Oniemiały, przystanął w miejscu i rozejrzał się wkoło, szukając nie wiadomo czego.

– Czekałaś na mnie? – zapytał zaskoczony.

Blondynka spuściła wzrok na dół i pokręciła głową.

– Idę na matmę.

– Yhym – mruknął Miki. – Co robisz po szkole?

– Widzę się z dziewczynami. Podobno czeka mnie nadrobienie kilku istotnych spraw w życiu Linki. Tak mi przynajmniej powiedziała Maja.

Blondyn uśmiechnął się niemrawo.

– Wrócili do siebie.

Justyna podniosła głowę i uniosła brew.

– Kto?

– Feliks i Kalina.

Wzruszyła niedbale ramionami, uśmiechając się blado.

– To dobrze.

– Tak.

Chłopak czuł, że coś jest nie tak, ale bał się pytać. Podniósł dłoń, chcąc dotknąć policzka dziewczyny, ale zwinnie umknęła mu, odwracając głowę w drugą stronę.

To be adored [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz