Rozdział 55

44 1 0
                                    

Kalina była zmuszona łamać sobie palce i patrzeć, jak wszyscy na boisku olewali obecność Damiana wraz z jego umiejętnościami. Biegał tylko po całej murawie i wrzeszczał, prawie błagając o podanie piłki w swoją stronę. Trener również zdzierał sobie gardło, ale piłkarze nie mieli zamiaru nikogo słuchać, udając, że nic nie słyszą ani niczego nie widzą.

Było jej przykro. Nie rozumiała ludzi, którzy nie pojmowali marzeń kogoś innego. Damian chciał tylko polepszyć swoje zdolności i być jeszcze lepszym piłkarzem. Nie odszedł z klubu, aby zrobić komukolwiek na złość. Jak marzenia mogły zrobić z człowieka zdrajcę? Mikołaj wykrzykiwał to za każdym razem, kiedy obok niego pojawiał się Damian.

Bezradność wymalowana na jego twarzy i to zdenerwowanie, który było widać na pierwszy rzut oka w jego zachowaniu. Linka miała ochotę wejść na boisku i go przytulić, dodając mu trochę otuchy. Nawet przez chwilę nie pomyślała o Feliksie, bo przecież on, Karol i Mikołaj, jako pierwsi wydali wyrok na swoją podobno jedyną deskę ratunku. Nie rozumiała ich, bo przecież zależało im, aby wrócił.

– Przerwa!!! Malewski, do mnie! – wrzasnął trener, aby piłkarze rozeszli się w swoje strony.

Szatynka popatrzyła w stronę zgarbionego Damiana, który szedł właśnie w jej kierunku. Bardzo powoli wspiął się po schodach, a potem usiadł obok niej. Mimowolnie wsunęła swoją dłoń między jego splecione palce. Zaskoczony, podniósł głowę i uważnie jej się przyjrzał.

– Linka? – zapytał dziwnie miękko.

– Nie przejmuj się. Potrzebują czasu – powiedziała spokojnie, ani na chwilę nie spuszczając z niego wzroku. – Uśmiechnij się.

– Jeszcze kilkadziesiąt minut temu byłaś na mnie zła, że zaciągnąłem cię tutaj. Coś mnie ominęło?

– Oni są niesprawiedliwi. Przecież chciałeś jedynie spełnić swoje marzenia. Wyznaczyłeś sobie cel i postanowiłeś do niego dążyć. To nie powód do nazywania cię zdrajcą.

Damian objął swoimi dłońmi malutką dłoń dziewczyny, która nawet się nie skrzywiła. Uśmiechnęła się do niego ciepło.

– Nie zasługiwał na ciebie – szepnął cicho.

Dziewczyna poczuła się zakłopotana, więc spuściła głowę, próbując nie dopuszczać do siebie wspomnień związanych z Feliksem.

– Przepraszam – dodał, widząc zmianę w zachowaniu Kaliny. – Pójdziemy potem gdzieś?

W odpowiedzi, Linka tylko pokiwała głową.

***

Blondyn mierzył się spojrzeniami z trenerem. Nie chciał dać za wygraną, bo nie przypuszczał, że będą musieli ponieść takie koszty... Damian zaczął się kręcić koło Kaliny, którą wciąż kochał Feliks. Skoro zechciał wrócić i być może zostać znów jego kumplem, to jakim prawem złamał tą jedną z niewielu niepisanych zasad? Dlaczego znów chciał zniszczyć coś, co jeszcze się nie zaczęło?

– Malewski, słuchasz mnie?! – wydarł się Dołkowski. – Masz zacząć z nim współpracować, zrozumiałeś?

– Mówiłem trenerowi, że to nie wypali. Urbaniak też to wiedział.

– Ale jego dziewczyna wierzy w niego, ja też. Tylko wy sami stanowicie dla siebie problem.

Jego dziewczyna?! Mikołaj zagotował się w środku na samą myśl, że tych dwoje mogłoby być razem. Odruchowo spojrzał w stronę trybun, gdzie oboje trzymali się za ręce. Ciśnienie automatycznie skoczyło mu do góry. Obrócił się szybko, aby zobaczyć co robi Feliks.

To be adored [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz