Rozdział 39

45 0 0
                                    

Minęło kilka dni. Październik zadomowił się i ani myślał odchodzić. Pogoda psuła plany, wprowadzała w otępienie i odbierała chęci do robienia czegokolwiek. Przyjaciołom też nie pozwalała normalnie funkcjonować. Jak na złość codziennie padał deszcz, więc piłkarze zostali zmuszeni do biegania po mokrej pseudo–murawie. Trener nawet przez chwilę nie zastanawiał się nad zawieszeniem treningów. Sezon jeszcze się nie skończył, a sprawa rozwiązania klubu wciąż wisiała w powietrzu, otaczając cały stadion chmurą przygnębienia. Pojedyncze osoby może i miały dobry humor, ale to nie miało nic wspólnego ze sprawami klubu.

Taki Mikołaj chodził z głową w chmurach. Jego kumple zdążyli już go kilkakrotnie obgadać i stwierdzić jakieś problemy osobowościowe. Karol z Feliksem słysząc takie brednie, pokładali się ze śmiechu. Ludziom naprawdę ciężko było porównać Mikiego do zakochanego faceta. Miki i miłość? Te dwa słowa nijak do siebie nie pasowały. Cała ekipa znała się wystarczająco długo, aby się poznać. Tylko dwójka przyjaciół blondyna znała go na tyle, aby wiedzieć, że nawet jego mogła dopaść miłość.

Tego dnia na treningu nie działo się nic specjalnego. Sfrustrowany trener ciągle trzymał gwizdek w ustach, który świszczał średnio co pięć minut. Trenujący ślizgali się jak na łyżwach po mokrej murawie. Czasami przeklinali, innym razem śmiali się w głos. Dołkowskiemu żyła drgała na szyi jak szalona. Podświadomie czuł, że ta pogoda była winowajcą, a nie jego chłopaki. Irytacja na prezesa klubu, który nic nie robił, aby dalej utrzymać posadę i klub, wzrastała do tego stopnia, że potrafił bez opamiętania wrzeszczeć i kląć jak szewc. Czasami robił jedno, innym razem drugie. Ostatnio jednak robił dwie rzeczy naraz. I coraz częściej żałował, że pozwolił odebrać sobie Urbaniaka. Przypomniał sobie bowiem, że Malewski i Urbaniak tworzyli niezły duet na boisku. Byli niepokonani. Ta sprawa męczyła go od dłuższego czasu. Nawet myślał o tym, aby nakłonić Damiana do powrotu. Był jednak zbyt dumny. W końcu kazał mu się rozwijać i jak to sam powiedział: „Z naszego klubu się nie wybijesz. Idź się rozwijać! Masz potencjał!". Splunął wściekły na ziemię, a żyła na szyi gwałtownie zaczęła szybciej drżeć.

Ostry świst przeszywający powietrze zmusił grających do zatrzymania się. Zaskoczeni spojrzeli w kierunku trenera. Od razu wyłapali, że jest wkurzony. Miki jak zwykle, nie potrafił trzymać języka za zębami i wypalił:

– Trener powinien się napić czegoś mocniejszego! Myślę, że wódka załatwiłaby sprawę.

Kilka osób się zaśmiało, reszta wpatrywała się beznamiętnym wzrokiem w Dołkowskiego i czekała na jego napad szału.

– Malewski do mnie, reszta niech idzie do szatni! Koniec treningów na dziś!

– Pewnie znowu ci się oberwie – szepnął Karol, poklepując przyjaciela po plecach, potem dołączył do niego Feliks i oboje znikli w szatni. Cała reszta również.

– Jeśli trener chce...

– Malewski, nie wiesz może jak idzie Urbaniakowi?

Blondyn otworzył szeroko oczy i przez chwilę patrzył na Dołkowskiego, jak na idiotę.

– Że co?

– Pytam się, jak idzie Urbaniakowi w nowym klubie.

– No kurwa, ja się chyba przesłyszałem!

– Wyrażaj się!

– Trener chyba rozum stracił! Urbaniak trzyma się od nas wszystkich z daleka. Zdrajca i debil... Nie obchodzi mnie, jak mu idzie i czy w ogóle idzie.

Dołkowski westchnął ciężko.

– Nie utrudniaj, Malewski.

– Kto tu utrudnia... Zapomnieliśmy o nim. Wszyscy! Myślałem... myśleliśmy, że pan też.

To be adored [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz