Rozdział 41

50 0 0
                                    

Mikiemu noc dłużyła się niemiłosiernie. Wypił kilka drinków, nowo poznani kumple zachęcili go nawet do kilku kieliszków wódki. Mimo usilnych starań towarzystwa, wciąż nie miał dobrego humoru. Co chwilę patrzył na smsa od Justyny zastanawiając się, czy to może być prawda. Justyna? Zakochana? Zresztą, sam był zdziwiony sobą i swoimi uczuciami względem blondynki. Wybiłby zęby każdemu facetowi, który próbowałby ją poderwać.

Odruchowo zacisnął dłonie w pięści.

– Dała ci popalić? – spytał w końcu barman, bo wcześniej tylko mu się przyglądał. Blondyn znał go, bo to wtedy z nim rozmawiała Justyna. Na dodatek nawet temu całemu Tomkowi się podobała!

– Zadowolony? – rzucił kwaśno, lekko się krzywiąc. – Chyba tego chciałeś, prawda?

– Za dużo w siebie wlałeś, choć i tak świetnie się trzymasz.

– Robię to, na co mam tylko ochotę, dupku.

Barman zaśmiał się pod nosem.

– A więc wiesz, że Justyna mi się podoba. W sumie, to jakoś specjalnie trudno nie było zauważyć. Spoko, zmieniłem obiekt westchnień, choć ta blondynka coś w sobie ma.

– Mówisz to tak spokojnie, a wystarczyłoby kilka sekund żeby wybić ci te białe ząbki.

– Nie groź mi, bo się ciebie nie boję. – Uśmiechnął się w niezbyt sympatyczny sposób, po czym oparł się łokciami o blat baru. – Gdybyś nie był taki ślepy to już dawno zauważyłbyś, że Justyna oszalała na twoim punkcie. Każdy facet chciałby, aby tak na niego patrzyła, pozwalała się przytulać i całować. Jesteś szczęściarzem.

– I tak mnie nie lubisz.

– Bo jesteś skończonym idiotą! – powiedział ze śmiechem Tomek.

– Masz za dobry humor, może jak naprawdę wybiję...

– Skończ. Lepiej wracaj do domu, prześpij się, a jutro pogadaj z Justyną.

Blondyn pokręcił przecząco głową, patrząc podejrzliwie na Tomka. Nic mu się w nim nie podobało. Na dodatek podobała mu się Justyna – a o tym nie mógł tak łatwo zapomnieć. Ona była jego! Tylko i wyłącznie jego! Jechali jednak na tym samym wózku.

– Chyba woli swojego skurwysyna.

Rysy barmana stężały, a uśmiech znikł z jego twarzy.

– Wrócił.

– Znasz go?

– Nie, nie. Justyna jednak dużo mi o nim opowiadała. Wiem, że cholernie mocno ją zranił.

– Wkurwia mnie ciągle się pojawiając w zasięgu naszego wzroku. Już jest cudownie, a tu nagle Darciunio! I wszystko szlag trafia! – Jak na dowód swojego wkurzenia, Miki przewrócił puste kieliszki. Drżały mu ręce z frustracji.

– Justyna pewnie daje się omamić.

– No a jak! Darciunio wrócił, to ona rzuca mu się na szyję. Widzi go z inną, odstawia sceny zazdrości. Spotka go, to od razu daje mu się obmacać. Kurwa!

– Wydaje mi się, że z tobą jest jej lepiej.

– Niby czemu?

– Była tutaj ostatnio z koleżankami: smutną szatynką i piękną rudą–blondynką. – Gdy wspomniał o Mai jego oczy na chwilę zabłyszczały, ale blondyn tego nie zauważył. – Ich celem była chyba świetna zabawa, jednak nic z tego nie wyszło.

Mikołaj wkurzył się podwójnie, przypominając sobie zezłoszczonego Feliksa i swoje przekleństwa rzucane pod nosem.

– Dobrze, że impreza była do dupy. Mogły nas o tym poinformować.

To be adored [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz