Rozdział 32

59 4 0
                                    

Z samego rana Linka przebudziła się z mocnym bólem głowy, sklejonymi rzęsami, zaczerwionymi oczami i nosem. Usiadła na łóżku i przeczesała palcami włosy. Nie miała ochoty na nic. Na dodatek, jak na złość, na zewnątrz świeciło słońce, a jego promienie z łatwością przeciskały się przez szczeliny między firaną i zasłonami.

Nigdy nie czuła się gorzej. Jej życie zawaliło się na całej linii, nie dając jej żadnej iskierki nadziei na poprawę czegokolwiek. Wszystkie swoje nadzieje pokładała w chłopaku, który ją zranił w jeden z najgorszych sposobów. Ufała mu. Wierzyła w jego zapewnienia. Pozwalała się prowadzić po omacku w ciemności. Uśmiechała się do niego z przekonaniem, że nic nie stanie na ich drodze.

Wszystko jednak skończyło się tak jak zawsze: Kalina znów miała złamane serce.

Resztkami silnej woli wstała, podeszła do okna i delikatnym ruchem rozsunęła zasłony. Zmrużyła oczy, gdy promienie słoneczne padły na jej twarz.

– O, ironio losu – mruknęła, przeczesując palcami włosy.

Zamiast pójść do łazienki, sięgnęła po telefon pełna najgorszych obaw. Miała nadzieję, że Feliks odpuści, ale jednocześnie pragnęła wiedzieć, czy mu wciąż w jakiś sposób zależy.

Myślała, że jedna koperta będzie obejmowała kilka wiadomości, w istocie były to tylko trzy. Otworzyła pierwszą z mocno bijącym sercem.

To wszystko nie jest tak jak myślisz. Między mną a Sandrą nic nie było. Księżniczko :* F."

Dziewczyna zaśmiała się histerycznie, bliska płaczu. Z nietęgą miną przeczytała kolejną wiadomość.

Linka, przepraszam. Odezwij się. Tamto to było jedno wielkie nieporozumienie. Przecież mnie znasz, wiesz jak jest. F."

Tym razem rozpłakała się. Była wręcz przekonana, że on sobie nawet nie zdawał sprawy z tego, jak mocno ją zranił. Uznał to za nieporozumienie i myślał, że wszystko będzie jak dawniej – bez żadnych słów wyjaśnienia.

Ostatni sms nie był zbytnio oryginalny, ani nawet nie wyrażał jakiejkolwiek skruchy.

Spotkajmy się dzisiaj. Proszę. F."

Szatynka nie miała najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. Nie chciała go nawet widzieć. Potrzebowała czasu. Nie mogła mu pokazać, jak to ją boli, bowiem nie chciała litości. Chciała szczerości i prawdy – niczego więcej, nawet gdyby było to okrutne.

Martwienie się o to wszystko odłożyła na później, ponieważ musiała pojawić się na śniadaniu. A wcześniej stanąć twarzą w twarz z ojcem, który nie oszczędzi jej przykrości.

Wchodząc do łazienki, otarła policzki z łez.

– Nie będę płakać – powtarzała sobie cichutko, gubiąc kolejne łzy.

***

Maja nie przeżyła żadnego emocjonującego wieczoru – co w jej przypadku wcale nie oznaczało, że rano wstanie równo z budzikiem i w pełni sił do jakiegokolwiek działania. Zamiast przesiadywać w łazience, wciąż leżała w łóżku i wpatrywała się w sufit z lekkim uśmiechem. Sama nie wiedziała skąd się wzięło jej dobre samopoczucie, ale przeczuwała, że miał z tym coś wspólnego sms na dobranoc od Karola. Uśmiechnęła się szerzej, przewracając się na bok, po czym sięgnęła po komórkę. Chociaż znała go na pamięć, chciała popatrzeć na literki, które układały się w cudowne słowa.

Śnij tak, aby spod przymkniętych powiek widzieć cudowne gwiaździste niebo nade mną, czuć mój oddech na policzku, dotyk skóry i smak ust. A jeśli sen zacznie uciekać, pocałuj mnie powoli, a zostanę w nim na zawsze. K."

To be adored [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz