Rozdział 2

219 14 17
                                    

Kalina bez pomysłu na spędzenie wieczoru, który zbliżał się nieubłaganie, chodziła po całym mieszkaniu, próbując znaleźć sobie miejsce. Próbowała już oglądać jakiś przypadkowy serial, ale szybko zrezygnowała, gdy zdała sobie sprawę, że zamiast w telewizyjne pudło wpatruje się w ścianę. Przez cały czas rozważała decyzję w sprawie wieczornej imprezy. Mogła przecież pójść. Mogła w końcu coś zmienić w swoim życiu, którego przebieg stał się zwykłą rutyną. Czuła, że ten świat nie ma jej nic do zaoferowania, ale jednak próbowała coś z tym zrobić, no właśnie – próbowała. W pewnej chwili postanowiła zrezygnować, najzwyczajniej w świecie się poddała. Miała już wszystkiego dość, a świat zaczął ją jeszcze bardziej przytłaczać. Zanim się obejrzała, była już sama, mimo trzech „przyjaciółek", które do pewnego momentu nie zauważyły w niej żadnej zmiany.

Poszła do pokoju rodziców – nie wiedziała, co ją w tamtym kierunku popchnęło. Zauważyła bałagan na biurku ojca, ale nie to ją interesowało. Podeszła do wysokich regałów i przeskakując wzrokiem z grzbietu jednej książki na drugą, szukała czegoś dla siebie. Szybko dała sobie z tym spokój, gdy zorientowała się, że są to tylko i wyłącznie książki o polityce oraz o społeczeństwie. Jej matka – pani psycholog i ojciec – pan księgowy, tworzyli naprawdę dziwną parę. Kalinę bardzo dziwił fakt, że jej matka nie zmieniła księgozbioru, bo żadna z książek na półce nie była w jej guście. Wystarczyło tylko, że przypomniała sobie srogą twarz ojca i już dostała odpowiedź.

Westchnęła zrezygnowana i wróciła do swojego pokoju. Mimo, że nikogo w domu nie było, zamknęła za sobą cicho drzwi. Podeszła do radia i włączyła je, ustawiając na ulubioną stację. Usiadła na ziemi przed biurkiem, a następnie otworzyła pierwszą szufladę. Pogrzebała chwilę w niej, a potem jednym zdecydowanym ruchem wyciągnęła ją i wysypała całą zawartość na podłogę. Już zabierała się do sprzątania, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Na początku myślała, że to rodzice, którym nie chciało się wyciągać kluczy, więc zignorowała dzwonienie. Jednak, ten ktoś nie ustępował i ostatecznie położył palec na przycisku dzwonka, sprawiając, że ten brzęczał bez przerwy, Kalina wstała i podreptała do małego przedpokoju.

– Co tak długo? – naskoczyła na nią Maja. – Czekam i czekam pod tymi drzwiami, a tobie się wcale nie spieszy otworzyć koleżance – pożaliła się, a następnie weszła do mieszkania, mijając oniemiałą Linkę.

Ciemnowłosa dziewczyna zamknęła drzwi i odwróciła się w stronę Mai, która oglądała z podziwem wystrój mieszkania.

– Co cię tu sprowadza?

Maja powoli obróciła głowę w jej stronę i uśmiechnęła się szeroko.

– Podjęłam decyzję za ciebie i wiem, że na pewno się zdenerwujesz, ale nie masz już nic do powiedzenia. Idziemy do twojego pokoju i zaraz znajdziemy coś odpowiedniego na imprezę.

Linka pokręciła głową, zakładając ręce.

– Już mówiłam, że nie idę – przypomniała sfrustrowana.

– Wiem, ale jeśli cię zapytam: dlaczego, to i tak mi nie odpowiesz.

– Jesteś bardzo spostrzegawcza – mruknęła ciemnowłosa.

Ruda-blondynka posłała jej tylko lekki, szczery uśmiech i skierowała się w stronę pierwszych, lepszych drzwi. Otworzyła je i wskazała gestem dłoni na wnętrze pokoju i uśmiechnęła się zachęcająco do przyjaciółki.

– Maja, nie i kropka – upierała się szatynka.

Dziewczyna wywróciła teatralnie oczami i jeszcze raz zaprosiła ją gestem ręki do środka.

– Linka, przestań już udawać niedostępną i wejdź w końcu do tego pokoju! – zawołała wyprowadzona lekko z równowagi.

– Ale ja nie chcę nigdzie dzisiaj iść!

To be adored [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz