Rozdział 34

63 6 1
                                    

Feliks siedział przy stole w kuchni ze wzrokiem wbitym w blat. Kalina stała przy oknie odwrócona do niego plecami. Oboje milczeli, jakby na coś czekali. Marker czuł, że jest na straconej pozycji, bo nawet jego wyznanie miłości niczego nie zmieniło. W jego sercu pojawiła się dziwna dziura, która powoli pochłaniała przyjemne ciepło. Może i za wcześnie powiedział, że ją kocha, ale wiedział, że prędzej czy później wypadłoby to z jego ust. Linka byłaby pewnie tak samo zaskoczona i rzucałaby mu takie samo spojrzenie pełne żalu.

– I masz zamiar tak stać i milczeć? – powiedział Marker, już nie potrafiąc znieść tej ciszy i całej nieprzyjemnej atmosfery. – Mogłabyś chociaż raz przestać uciekać i powiedzieć wprost, co ci leży na sercu?

– A czy ja tego nie powiedziałam? – mruknęła rozżalona. – Cały czas ci powtarzałam, że nie chcę byś się z nią spotykał sam na sam. Sam zauważyłeś, że jestem o nią zazdrosna, więc powinieneś mnie zrozumieć. Problem polega na tym, że ty sam nie jesteś zazdrosny o mnie i wszystko ci jedno.

Chłopak poczuł się urażony, jakby dostał pięścią w brzuch.

– Słucham? Zarzucasz mi obojętność?

– A jak to inaczej nazwiesz? Od samego początku nie jestem dla ciebie dostatecznie ważna. Niby nazywasz mnie swoją księżniczką, ale w myślach chyba prosisz bym w końcu zrozumiała, że jestem dziewczyną na chwilę. Ot co, taki przejściowy związek.

– Naprawdę nie wiem, co ci się uroiło w twojej główce, ale chciałbym zaznaczyć, że jakieś piętnaście minut temu powiedziałem, że cię kocham.

– Jest różnica między uczuciem a słowami.

Dziewczyna doskonale wiedziała, że przesadzała. Chciała mu tylko powiedzieć o tej zazdrości, o niczym więcej. Pod wpływem emocji i złości zaczepiła się też wszystkiego innego. Owszem, oczyściła trochę swoje serce i myśli, ale wciąż brakowało jej pewności dotyczącej wiarygodności słów Feliksa. Nieznośny głosik w głowie powtarzał w kółko i tak do znudzenia: „Czuje się winny, dlatego ci powiedział, że cię kocha". Ale czy można kochać na zawołanie?

– Nie ufasz mi? – zapytał w końcu Marker.

– Straciłeś moje zaufanie wczoraj.

– Linka, proszę cię! Naprawdę myślisz, że cię zdradziłem?

– Ja nie myślę, ja to wiem. – Jak na zawołanie w jej oczach pojawiły się łzy. – Nawet nie masz pojęcia, jak mi jest ciężko. Wszystko mi się sypie na głowę, a teraz jeszcze ty z tą całą Sandrą. Nie mam już siły, aby dalej dźwigać ten ciężar bycia z tobą. Nie zależy ci, taka jest prawda.

– Nic między nami nie było, rozumiesz? Na tobie mi zależy, nie na niej.

– Jasne – zakpiła.

– Kocham cię.

– Nie kłam!

Marker westchnął ciężko, próbując znaleźć jakiekolwiek przekonywujące argumenty. Kalina była jednak zbyt uparta, aby dać sobie coś powiedzieć, już nie mówiąc o samym przekonywaniu. Chłopak dziwił się, że w ogóle z nim jeszcze rozmawiała. Do głowy wpadła mu myśl, aby odpuścić i dać jej już spokój. Serce wciąż jednak niespokojnie drgało i domagało się jej bliskości.

– I co dalej?

– Z czym?

– Z nami.

Szatynka utkwiła wzrok w swoich dłoniach, nie bardzo wiedząc, co ma teraz powiedzieć. Tak bardzo chciała się komuś wygadać, ale wiedziała, że powiedziałaby wtedy wszystko – nawet o zdradzie ojca i jego dziecku. Nie chciała tego. W sumie, wolała utrzymać to w wiecznej tajemnicy. Zdawała sobie sprawę z tego, że drogo ją to będzie kosztować, ale co mogła innego zrobić? Była przekonana, że nie zniosłaby dociekliwych pytań przyjaciółek ani litości i współczucia ze strony samego Feliksa.

To be adored [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz