Rozdział 17

119 8 15
                                    

Wieczór zbliżał się nieubłaganie. Kalina coraz bardziej zdenerwowana krążyła po pokoju. Jej ojciec jeszcze nie wrócił z pracy, a matka przygotowała się do wyjścia. Pindrzyła się w łazience, chociaż obie wiedziały jak ten cudny wieczór się skończy. Matka, w przeciwieństwie do niej, miała nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Linka przeżyła zbyt wiele podobnych wieczorów, żeby myśleć inaczej. W momencie, gdy usłyszała przekręcanie klucza w drzwiach wyszła ze swojego pokoju i skierowała się do pokoju brata. Piotruś bawił się klockami, układając je w coraz to dziwaczniejsze budowle. Dziewczyna uniosła brew ze zdziwienia, gdy na środku pokoju zobaczyła swoją starą lalkę.

– Po co ci ta lalka? – spytała brata.

Piotruś zerknął za siebie, uśmiechnął się pod nosem, po czym machnął lekceważąco ręką. Nagle jednak podniósł głowę i popatrzył na siostrę śmiertelnie poważnie.

– Nie myślisz chyba, że się nią bawię, prawda?

Lince zadrżały kąciki ust, ale nie roześmiała się.

– Oczywiście, że nie. Chcę tylko wiedzieć, dlaczego wyciągnąłeś moją lalkę.

– Dam ją Wiki. Ucieszy się i może odbrazi.

– Piotruś, nie ma takiego słowa jak „odbrazi" – poinformowała go z delikatnym uśmiechem.

– No już dobrze – mruknął znudzony. – Wiesz, o co mi chodzi.

– Jasne, że wiem. A mógłbyś mi powiedzieć, dlaczego budujesz takie dziwaczne rzeczy? Ostatnio widziałam całą metropolię, a teraz te budynki wyglądają bardziej jak ruiny...

– To nowy styl, który będzie obowiązywał za kilkanaście lat. Tak twierdzi Wiki.

– A ty się z nią zgadzasz w zupełności.

Maluch zadarł podbródek do góry i zmroził siostrę wzrokiem.

– Śmiejesz się z niej?

– Skąd – zaprzeczyła, po czym przygryzła dolną wargę. – Swoją drogą, Wiki to twoja dziewczyna?

– Jasne, że tak. A co? Coś ci się nie podoba?

– Piotruś! – upomniała go słodkim głosem. – Jestem twoją siostrą i na dodatek jestem starsza, dlatego chyba wypadałoby mnie słuchać i odpowiadać na moje pytania, co nie? – spytała z szerokim uśmiechem. Podeszła bliżej brata i usiadła na ziemi, obok niego. – Mogę ci pomóc?

– Możesz, ale musisz budować to co ja, inaczej nie będę się z tobą już bawił.

– Oczywiście – zaśmiała się.

Obydwoje nie zauważyli mamy, stojącej w progu. Przypatrywała im się z delikatnym uśmiechem. Jej twarz jednak stężała i sposępniała, gdy obejrzała się przez ramię na męża, ubierającego marynarkę. Jej serce zabiło boleśnie, gdy przypomniała sobie, czym się skończy ich wieczorne wyjścia na miasto. Nie miała jednak wyboru. Jej dzieci miały prawo być szczęśliwe i bez ich wiedzy, a nawet, bez wiedzy męża, już zastanawiała się nad przerwaniem tego wszystkiego. Bała się jednak cokolwiek robić wbrew sobie, ponieważ mimo wszystko, kochała męża i nie chciała się z nim rozstawać. Jednak, gdy na krótką chwilę ich spojrzenia się spotkały, zrozumiała, że nie ma innej możliwości wyrwania się z takiego okrutnego życia naszpikowanego strachem. Tylko rozwód mógł pomóc jej rodzinie. Przez ostatnie dni, przygotowywała się psychicznie do rozmowy z nim na ten temat, jednak zawsze paraliżował ją strach i nawet w tym momencie czuła, że i tym razem nie da rady. I miała rację.

***

Maja stała przed drzwiami mieszkania swojej przyjaciółki. Nacisnęła przycisk dzwonka i czekała, z rękami w kieszeni płaszcza. Dlaczego przyszła do Justyny? Chciała się w końcu dowiedzieć, jak to naprawdę jest pomiędzy nią a Darkiem, bo dalej nie mogła uwierzyć w to, że jej przyjaciółka wybaczyła zdradę swojemu byłemu.

To be adored [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz