Rozdział 18

137 7 8
                                    

Kalinę obudziły głośne krzyki, a przy tym trzaskanie drzwiami, które powtarzało się co kilka minut. Krzyki były coraz głośniejsze. Zaspana ześlizgnęła się z łóżka i po cichu podeszła do drzwi. Uchyliła je i popatrzyła przez szparę w stronę kuchni. Jej matka siedziała z twarzą ukrytą w dłoniach, a ojciec na nią wrzeszczał, biegając po całym domu jak szalony. Linka instynktownie wyszła ze swojego pokoju i szybko przemknęła do pokoju brata, który już niespokojnie wiercił się w łóżku. Położyła się obok niego, przytulając go do siebie.

– Śpij, kochanie – wyszeptała, a potem zakryła mu uszy drżącymi dłońmi.

***

Następnego dnia Kalina nie poszła do szkoły. Wstała później niż zazwyczaj i poszła do kuchni, gdzie przygotowała śniadanie dla siebie, mamy i brata. W całym mieszkaniu panowała przeraźliwa cisza, a jakby tego było mało, w powietrzu unosił się zapach wódki oraz dym papierosowy. Dziewczyna otworzyła kuchenne okno, pozwalając świeżemu powietrzu zabrać ten nieprzyjemny zapach. Przez krótką chwilę, nawet słońce uwolniło się od grubych, kłębiastych chmur i swoimi promieniami oświetliło całe pomieszczenie. Mimo wszystko, nic nie było wstanie zwrócić dobrego humoru Lince, które zostawiła po sobie wizyta Feliksa. Dziewczyna czuła się potwornie, ponieważ zaczęła rozumieć, że nigdy nie będzie w stanie mu zaufać, jeśli ojciec dalej będzie zatruwał jej życie, jak i życie jej najbliższych.

Odgłos cichych, niespiesznych kroków przerwał paraliżująca ciszę. Kalina zerknęła przez ramię. Gdy zobaczyła mamę, uśmiechnęła się delikatnie, chociaż czuła, że robi to tylko z przymusu.

– Za chwilę będzie jajecznica – powiedziała.

– Niepotrzebnie się fatygowałaś. Masz dzisiaj na późniejszą godzinę?

Kalina głośno i ciężko westchnęła. Wyłączyła gaz i odwróciła się przodem do matki. Oparła się o szafkę i spuściła wzrok.

– Wiem, że pewnie ci się to nie spodoba, ale dzisiaj sobie odpuściłam szkołę.

– Dlaczego? – spytała mama żałośnie, siadając przy stole. – Nie masz problemów, moja kochana. Te problemy są tylko między mną a twoim ojcem. Nie powinnaś ich brać na swoje kruche barki. Nie dasz rady unieść takiego ciężaru.

– Nie mam innego wyboru.

– Nie masz? Jak to? Masz przecież przyjaciół, być może nawet chłopaka, a przejmujesz się rzeczami, które cię nie dotyczą.

– Nie dotyczą? – Linka podniosła głos. – On jest moim ojcem, a zachowuje się jak tyran. Nigdy w życiu, nikt nie wymagał ode mnie jakiejkolwiek dyscypliny, a ojciec... Na dodatek, jak sobie wyobrażasz przyszłość Piotrusia? Myślisz, że da mu spokój?

– Twój ojciec ma... problemy z okazywaniem uczuć, ale to nie znaczy, że was nie kocha.

– Czy kochający człowiek, znęcałby się nad swoją rodziną psychicznie i fizycznie? Mamo! – Dziewczyna gwałtownie podeszła do stołu i usiadła przy nim. – On cię niszczy. Niszczy nas wszystkich.

– Kochanie, wiem, ale nie potrafię od niego odejść. Zobacz, co twój ojciec nam dał – powiedziała, rozglądając się po mieszkaniu.

Jej córka tylko prychnęła z wyższością.

– Może i nam dał dach pod głową, jakiś luksus, ciepłe gniazdko, ale nigdy nam nie dał miłości. Mamo, kiedy ostatnio powiedział, że cię kocha?

– Wczoraj.

– Wczoraj kłamał. Zawsze kłamie. Powiedz, kiedy powiedział to szczerze i powiedz, co potem zrobił.

To be adored [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz