Rozdział 10

129 10 11
                                    

Linka starała się unikać spojrzeń Feliksa, który wprost nie odrywał od niej wzroku. Zarumieniła się i objęła dłońmi filiżankę, wpatrując się w blat stolika.

– Miło tutaj – odezwała się Kalina, przerywając ciszę. Miała nadzieję, że Marker choć na chwilę skupi się na czymś innym. Ale niestety, tak się nie stało. – Mógłbyś... mi się tak nie przyglądać? – zapytała niewinnie, kątem oka go obserwując.

– Jesteś strasznie nieśmiała, księżniczko.

Kolejny jasnoróżowy rumieniec pojawił się na twarzy szatynki.

– Przepraszam, postaram się już nie wprowadzać cię w zakłopotanie. Swoją drogą – Feliks zmienił temat – mam nadzieję, że pozwolisz się jeszcze gdzieś zabrać?

Szatynka popatrzyła na zegarek, a następnie pokręciła głową.

– Jest już bardzo późno. Powinnam się zbierać.

– Nie. Nie chcę, żebyś sobie tak szybko poszła.

– To nie ode mnie zależy. Wybacz, Feliks. – Już chciała wstać, gdy chłopak przykrył dłonią jej zgrabne, długie palce.

– Zostań – poprosił.

Wewnątrz Linki coś się działo. Czuła jak ogarnia ją ciepło, które wędrowało od palców dłoni, którą przytrzymywał Feliks, a potem rozlewało się po całym ciele. Lubiła tego typu uczucia, ale jednocześnie nie chciała ich doświadczać. Cofnęła szybko rękę, ze strachu, że piękny sen zniknie, a ona znowu będzie sama.

Zrezygnowana usiadła, obserwując Feliksa. Uwielbiała jego delikatną twarz, bladoróżowe usta, brązowe oczy i jasne włosy.

– Tym razem, to ty mnie wpędzasz w zakłopotanie, księżniczko.

Kalina nie mogła się powstrzymać i parsknęła śmiechem.

– No i do tego wszystkiego, w śliczny sposób się śmiejesz – powiedział, nie ukrywając szerokie uśmiechu, jaki pojawił się na jego twarzy. – Naprawdę dziwię się, że nie masz chłopaka.

– Głupi stereotyp.

– Statystyki mówią, że masz odpowiedni wiek na związek.

Dziewczyna zaśmiała się pod nosem.

– Co cię tak rozbawiło?

– Ten świat to jeden wielki fałsz. Statystyki też kłamią. – Uniosła pytająco brew, a on skinął głową. – Sprowadzę cię na ziemię. Albo prowadzący takie ankiety wybierali same dziewczyny z rangi tych sławnych i pięknych, albo po prostu usiedli sobie przy stoliczku i wypełniali je sami, zaznaczając odpowiedzi na chybił trafił. Co wybierasz?

– Tę drugą opcję, bo chyba jest bardziej zbliżona do mojej teorii – odpowiedział.

– No właśnie, bardziej, ale nie w całości. Czy ty przypadkiem nie jesteś zbyt dobrze nastawiony do tego świata?

– A o co dokładnie ci chodzi?

– Nie narzekasz, uśmiechasz się, wszędzie widzisz pozytywy i wmawiasz ludziom na siłę, że świat jest piękny... Chyba jesteś optymistą, prawda?

– Nie wmawiam ludziom, tylko ładnym dziewczynom. – Uśmiechnął się zniewalająco. – A co do mojego postrzegania świata... Tak, jestem optymistą. A ty?

– Nie wierzę, że wszystko będzie dobrze, więc raczej kwalifikuję się do grupy pesymistek lub realistek.

– Realizm sam w sobie nie jest zły... Ale nie wyglądasz mi na pesymistkę. Przecież potrafisz się uśmiechać. A tego z pewnością nie robią przygnębione dziewczyny.

To be adored [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz