Rozdział 46

43 0 0
                                    

Następnego dnia Kalina obudziła się z wyrzutami sumienia. Nie podobało się jej, że powiedziała tyle ważnych rzeczy Igorowi. To nie było w jej stylu. Nie rozumiała, dlaczego w ogóle się z nim spotyka. Miała swoje przyjaciółki i w gruncie rzeczy, nic ważnego im nie mówiła. Nie wiedziały o rozwodzie, dziecku ojca, o spotkaniach z Igorem i o Damianie. Utrzymywała wszystko w tajemnicy, zdając sobie sprawę, że prędzej czy później wszystko wyjdzie na jaw. Zawirowania w jej życiu miały tylko jedne plus – pozwoliły jej przestać myśleć o Feliksie. Zresztą, gdyby naprawdę mu zależało to nie zakończyłby tego związku. Składał obietnice bez pokrycia tylko po to, aby pewnego dnia zarzucić jej braku zdolności do pokochania kogokolwiek.

Przetarła dłońmi twarz, starając się odgonić wszystkie myśli. Chciała żyć normalnie i chyba wolałaby przejmować się jakimś sprawdzianem, a nie tym, co należało do przeszłości. Wygramoliła się z łóżka i poszła do łazienki, żeby przemyć twarz zimną wodą. Wszystko było lepsze niż leżenie i wpatrywanie się w sufit, zadając sobie setki pytań, na które i tak nie zna się odpowiedzi. Zabrała ze sobą telefon, bo jak się spodziewała, czekał już na nią sms od Igora:

Witaj. Mam nadzieję, że ten dzień będzie miał dla ciebie wiele miłych niespodzianek! Możemy się spotkać dopiero w piątek, bo goni mnie obecnie dużo nauki. Trzymaj się! I."

Dziewczyna uśmiechnęła się niewyraźnie.

– Samotny wieczór, cóż za świetna propozycja spędzenia wolnego czasu – powiedziała do samej siebie.

***

Maja siedziała na schodach prowadzących do głównego wejścia szkoły. Czekała uparcie na Justynę już od kilku minut. Musiała z nią porozmawiać o zaistniałej sytuacji z Mikim. Nie mieściło się jej w głowie, jak można być takim egoistycznym draniem. Była przekonana, że teraz blondynka przeżywa swoją bajkę z rycerzem na białym koniu. Wszystko jednak znów się psuło. Najpierw Kalina i Feliks, potem ona z Karolem, a na koniec Justyna i Mikołaj. Mogło być gorzej?

Niespodziewanie zobaczyła samotną Linkę podążającą w kierunku szkoły. Automatycznie podniosła się ze schodów i popatrzyła w jej stronę wyczekująco. Szatynka po chwili podniosła głowę i spojrzała na przyjaciółkę. Uśmiechnęła się niewyraźnie, jak to miała w zwyczaju od kilku dni i niezbyt chętnie do niej podeszła.

– Prowadzisz werterowski tryb życia czy nas po prostu unikasz? – zapytała od razu ruda–blondynka. – Od kilku dni nie można z tobą nawet porozmawiać!

– Parę dni temu rozmawiałam z Justyną – wybroniła się Linka.

– Ale nie ze mną!

– Wybacz, ale nie mam nastroju na plotki lub na cokolwiek innego.

– To co robisz całymi dniami?

Szatynka wywróciła oczami, próbują ukryć zmieszanie.

– Siedzę i gapię się w sufit.

– I? – dopytywała się Majka.

– I tyle. Co mam niby innego robić?

– Masz w ogóle jakąkolwiek chęć do życia? Gadasz, jakbyś od dawna się z nim żegnała! Przecież nie nastąpił żaden koniec świata! Zostawił cię chłopak. Tylko tyle.

Kalina czuła, jak coś wewnątrz niej pęka. Igor naprawdę natrudził się, aby chociaż trochę poskładać ją do kupy, a jej najlepsza przyjaciółka wylała na nią kubeł zimnej wody. Znów chciało się jej płakać, ale wiedziała doskonale, że nie powinna. Jeszcze przez przypadek zobaczyłby ją Feliks... Nie, nie, nie mogła.

To be adored [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz