Rozdział 11

139 8 6
                                    

Nowy tydzień zaczął się dla Kaliny bardzo dobrze. W poniedziałek rano zauważyła przed szkołą Feliksa, który chował się w cieniu drzewa przed oślepiającymi promieniami słońca. Czuła, jak usta samoistnie wyginają się w uśmiechu, gdy chłopak ruszył w jej stronę.

– Witaj – powiedział z delikatnym uśmiechem. – Jak minęła niedziela?

– Ciągnęła się niemiłosiernie.

– Bardzo ciekawe, bo mi też.

Obydwoje, w tym samym momencie, uśmiechnęli się do siebie. Potem, stykając się ramionami, weszli do szkoły. Marker co chwilę zerkał na dziewczynę, przyglądając się jej twarzy. Był taki szczęśliwy, że chętnie wykrzyczałby to całemu światu. Wierzył, że jeśli niczego nie zepsuje, to Kalina mogłaby zostać jego dziewczyną. Kalina czuła na sobie wzrok Feliksa, ale im bliżej byli jej klasy, tym bardziej odczuwała wewnętrzny niepokój – a to nie był dobry znak. Próbowała uparcie wierzyć, że jest przewrażliwiona i wszystko będzie dobrze.

Zatrzymali się pod klasą dziewczyny. Linka chciała jak najszybciej się przekonać, że intuicja ją myli, ale Feliks jak na złość chciał jak najdłużej zatrzymać ją przy sobie.

– Ile masz dzisiaj lekcji? – zapytał, wciąż nie spuszczając z niej oczu.

– Siedem, a co?

– Pomyślałem, że może moglibyśmy wrócić razem ze szkoły?

– Zazwyczaj wracam z Majką – poinformowałam go.

– A dzisiaj nie mogłabyś zrobić wyjątku? Dla mnie.

Pod wpływem jego wzroku, serce Kaliny zabiło mocniej.

– Dobrze – odpowiedziała z lekkim wahaniem. – Możesz odprowadzić mnie do domu.

Chłopak uśmiechnął się szeroko.

– Skoro już wszystko ustaliliśmy, to pójdę do klasy. Muszę porozmawiać z moją przyjaciółką.

– Nie ma sprawy. Do zobaczenia, księżniczko.

– Do zobaczenia – powiedziała z uśmiechem.

Feliks znikł w tłumie uczniów, a Linka weszła do klasy. Z łatwością odnalazła wzrokiem Maję i nagle, uśmiech znikł z jej twarzy. Ruda-blondynka nie wyglądała na szczęśliwą. Ręką podparła podbródek i wpatrywała się w okno.

– Maja, wszystko w porządku? – zapytała z troską Kalina.

– Oczywiście – zakpiła. – Wszystko jest w jak najlepszym porządku.

– Majka!

– No co? – Ruda-blondynka gwałtownie odwróciła głowę w stronę przyjaciółki. – Mam nadzieję, że chociaż ty masz za sobą udany weekend.

– Myślałam, że umówiłaś się z Mikołajem.

– Chciałabym, żeby tak było, ale niestety... Tak szybko, jak wpadłam mu w oko, tak samo szybko, mu z niego wypadłam.

– O czym ty mówisz? – Zdenerwowała się szatynka, siadając obok przyjaciółki. – Przecież Mikołaj za tobą szaleje.

– Szalał albo tak naprawdę, od samego początku go nie obchodziłam.

Kalina zauważyła łzy w oczach przyjaciółki.

– Nieprawda – zaprzeczyła. – Może Mikołaj nie miał czasu? Przecież przed nami jest matura. Musimy się już przygotowywać.

– Och, przestań! Myślisz, że nie mógł się ze mną spotkać? Kalina, jesteś zbyt naiwna. Nie obchodzę go i dał mi to jasno do zrozumienia w sobotę.

To be adored [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz