ANGEL:
Ci widząc łzy w moich oczach zaśmiali się.
-Skoro cierpi, czas go zabić.-Stwierdził brunet.
-A szefowa nie będzie złe że zabiliśmy jej bliźniaka?
-On zabił ojca Molly. Myślę że będzie nam wdzięczna.
Drugi chwycił nóż i zaczął się do mnie zbliżać.
Ja tylko patrzyłem w dół, na swoje buty.
Oni zabili mojego Śmieszka...
Poczułem przypływ wściekłości i gdy Mafiozo był tuż przede mną, zasadziłem mu potężnego kopa w jaja.
Zawył i skulił się.
-Ty... Ty gnoju...-Wypiszczał.
-Ktoś taki jak Ty nie powinien karać ludzkości i się rozmnażać.-Powiedziałem.
Gdy już się wyprostował, przyłożył nóż do mojego gardła żeby je poderżnąć, ale wtedy usłyszałem wystrzał, a cep przede mną runął na ziemię.
Spojrzeliśmy w stronę drzwi i zobaczyłem tam... Alastora. Całego i zdrowego!
-Al!-Uśmiechnąłem się szeroko.
Mężczyzna nie odpowiedział, bo od razu zastrzelił ostatniego porywacza.
Gdy było już bezpiecznie, podbiegł do mnie.
-Darling! Jesteś cały?-Zapytał Gdy odłożył na chwilę spluwę i położył dłoń na policzkach.
-Tak. Próbowali mnie nastraszyć.-Odparłem.-Nie mogłeś wybrać lepszego momentu.
Al uśmiechnął się szeroko i sięgnął po klucz, leżący na stole gdzie odłożył broń.
Rozkuł mnie, a ja zeskoczyłem na ziemię.
Rozmasowałem nadgarstki, a Radio Man objął mnie mocno.
Wtuliłem się w niego, zamykając oczy.
-Musimy uciekać.-Odezwał się Kreol gdy już się oderwaliśmy.-Nie wiem czy ktoś nie usłyszał wystrzału.
-Pytanie tylko dokąd? Poprzednie kryjówki są spalone.
-Coś wymyślimy, mój drogi.
CZYTASZ
|RADIODUST| 2 Jesteśmy tacy sami
FanfictionOpis: Po sytuacji z pierwszego tomu, Alastor jest zmuszony uciekać wraz ze swoim ukochanym przed Mafią, którą zdradził dla niego chłopak. Parze powoli kończą się kryjówki, Il Migliore depcze im po piętach, a na domiar złego zdrowie jednego z bohater...