15-Towarzystwo na pogrzebie.

186 25 3
                                    

ANGEL:
Za cmentarzem jest górka, a na niej las.
Tam się ukryłem, tuż za drzewami.
Miałem dobry widok na miejsce gdzie mieli pochować mi  matkę.
Westchnąłem ciężko i oparłem się o pień.
Było mi w kurwę przykro że zmarła, ale Alastor bardzo mi pomógł swoim wsparciem.
Prawda była też taka że nie była to całkiem niespodziewana śmierć.
Mama chorowała szmat czasu. Myślę że nawet ona pogodziła się z myślą że umrze.
Ale i tak było to przykre.
Najpierw utrata brata, później mamy, a następnie przybranej ciotki.
Całe szczęście mam Alastora. Jeśli i jego bym stracił... Nie wiem co by się ze mną stało. Nie przeżyłbym tego. Śmieszek jest dla mnie wszystkim. Nie umiałbym i nie chciał trwać bez niego.
W końcu mogłem zobaczyć jak zasypują ziemią kobietę, która dała mi życie, wychowała, a także wspierała.
Wyciągnąłem piersiówkę, odkręcając i uniosłem.
-Salute, mamma (Zdrowie, mamo).-Powiedziałem, po czym upiłem parę łyków alkoholu.
Westchnąłem i wstałem.
Trzeba by się zbierać.
Już chciałem ruszyć do samochodu, gdy usłyszałem gdzieś z tyłu Angelo i jakiegoś innego typa.
Kurwa!
Przywarłem do pienia nieruchomo, żeby mnie nie zobaczyli.
Stanęli dosłownie pół metra od mojego drzewa.
-Myślisz że się pojawi?-Zapytał nieznajomy.
-Nie wiem. Ojca zastrzelił.
Gdyby był jeden, zatrzelilbym go. Ale było ich dwóch.
Gdybym strzelił w pierwszego, drugi zdążyłby mnie podziurawić.
Na moim czole zaczął skraplać się pot.
Kurwa, co jeśli nie wrócę do Alastora..?



Jak dziś będzie dużo komentarzy i gwiazdek to zastanowię się nad jakimś małym maratonem, hm?

|RADIODUST| 2 Jesteśmy tacy samiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz