ANGEL:
Alastor zasnął, ponownie targany gorączką.
Martwiło mnie to, ale miałem już plany na tę noc.
-Dobranoc, kochanie.-Pocałowałem go w gorące czoło.-Niedługo wrócę.
Spał jak zabity, ale wciąż się trząsł.
Poprawiłem na nim kołdrę i dwa koce.
Wziąłem broń, tłumik, rękawiczki i wyszedłem.
Wsiadłem do samochodu i pojechałem pod kamienicę Mike'a i tym samym Charlesa.
Nie mogłem po prostu zostawić tej sprawy. Ten facet zbyt mocno skrzywdził mojego Śmieszka.
I mimo że zasługiwał na powolna śmierć, nie miałem na to zbytnio czasu.
Muszę załatwić to szybko i wrócić nim Alastor się zorientuje.
Nie chciałem żeby się dowiedział że łamię obietnicę, co było chyba oczywiste.
Dojechałem jakiś kawałek od kamienicy i wysiadłem.
Ruszyłem pod budynek.
Zrobiłem wcześniej rozeznanie i wiedziałem pod jakim numerem mieszka Charles.
Akurat wszedłem do bramy, aż wyszedł z niej... Charles.
Tym razem był trzeźwy.
Zobaczył moją spluwę, którą w niego wymierzyłem więc się zatrzymał.
-Co jest?!-Przeraził się.-Dałem mu kasę za czynsz!
-Ja nie w sprawie czynszu, Charles.-Wypowiedziałem to imię z pogardą.-Ponoć lubisz małych chłopców?
Jego brązowe oczy powiększyły się.
-Alastor Cię nasłał?
-Żryj kule, zboku.-Warknąłem i opróżniłem magazynek.
Trochę tego pożałowałem, bo nie miałem czym wyłupić mu oczu, ale już trudno.
Spojrzałem na niego ostatni raz i zmyłem się stamtąd.
CZYTASZ
|RADIODUST| 2 Jesteśmy tacy sami
FanficOpis: Po sytuacji z pierwszego tomu, Alastor jest zmuszony uciekać wraz ze swoim ukochanym przed Mafią, którą zdradził dla niego chłopak. Parze powoli kończą się kryjówki, Il Migliore depcze im po piętach, a na domiar złego zdrowie jednego z bohater...