ANGEL:
-Dzięki za wszystko! Do następnego!-Pożegnałem się ze szmuglerem i ruszyłem w dół po schodach, zadowolony, niosąc skrzynkę pełną alkoholu.
Aż usłyszałem wrzask Alastora.
-ODEJDŹ!
Moje oczy się powiększyły.
Natychmiast zbiegłem po schodach, zostawiając alkohol przy drzwiach i wyciągając spluwę.
Ale w bramie nikogo nie było. Nikogo, poza skulonym przy samochodzie mężczyzną.
-Al..?-Opuściłem broń i podbiegłem do niego.
Trząsł się i... płakał..? Ja pierwszy raz w życiu widziałem jak płakał, jeśli by nie liczyć sytuacji po śmierci jego mamy.
Chciałem go dotknąć, ale odsunął się.
Zaskoczyło mnie to i zmartwiło.
-Skarbie, co się stało..?
Nie odpowiedział. Nawet bardziej ścisnął swoją głowę.
-Alastor...-Powiedziałem cicho.
-On tu mieszka...-Wyszeptał.
-Kto?
-Wuj Charles...
Przeszły mnie dreszcze.
Ten skurwiel, który go skrzywdził tu mieszka? Gdybym wiedział gdzie dokładnie, złożyłbym mu wizytę.
-Widziałeś go? Zrobił Ci coś?
Znowu nie otrzymałem odpowiedzi.
Tak cholernie chciałem go przytulić i uspokoić, ale widziałem że w tej sytuacji dotyk był złym pomysłem.
-Al, nie możemy tu zbyt długo być...
Jeszcze chwilę trwał w skulonej pozycji, ale po niej ściągnął ręce z głowy.
Z jego oczu wciąż leciały łzy, przez co zrobiło mi się go jeszcze bardziej szkoda.
Wstał i wsiadł do samochodu.
Patrzyłem za nim przez jakiś czas, aż w końcu poszedłem po alkohol, który załadowałem do auta, do którego również wsiadłem, by odjechać do domu.
CZYTASZ
|RADIODUST| 2 Jesteśmy tacy sami
FanfictionOpis: Po sytuacji z pierwszego tomu, Alastor jest zmuszony uciekać wraz ze swoim ukochanym przed Mafią, którą zdradził dla niego chłopak. Parze powoli kończą się kryjówki, Il Migliore depcze im po piętach, a na domiar złego zdrowie jednego z bohater...