10-Gdzie jest to lekarstwo..?

193 26 11
                                    

ALASTOR:
Obudził mnie czyjś szloch.
Otworzyłem zaspane oczy i rozejrzałem się.
Wstałem i ruszyłem za dźwiękiem.
Zastałem mojego chłopaka leżącego pod ścianą, skulonego i zapłakanego, trzymającego słuchawkę telefonu.
-Anthony...-Klęknąłem przy nim i położyłem mu dłoń na ramieniu, przez co spojrzał na mnie.
-Obudziłem Cię..?
-Co się stało?
-Mama... ona...-Niedokończył, bo przerwał mu atak szlochu, ale ja i tak zrozumiałem.
Jego mama od dawna chorowała. Wiem że Dust był do niej przywiązany jak ja do mojej więc jego reakcja na sytuację nie była ani trochę dziwna.
Blondyn usiadł.
-Przepraszam że Cię obudziłem...-Skruszył się, wycierając łzy.
Bez słowa go objąłem.
Dawny członek Mafii wtulił się we mnie i załkał.
Trzymałem go w ramionach gdy Wypłakiwał morze łez.
-Już dobrze, Darling...-Zacząłem nim lekko kołysać i głaskać po plecach żeby go uciszyć.
Po jakiejś godzinie pełnej płaczu i milczenia, Kolorowooki uspokoił się.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął słabo.
-Dziękuję, kochanie.-Pogładził mój policzek.
-Jest już lepiej..?
-Odkąd się pojawiłeś? Znacznie.
-Może powinieneś położyć się spać? Uciekniesz od tego.
-Dobry pomysł.-Wstał, podobnie jak ja.
Blondyn zniknął w łazience, a ja ponownie się rozkaszlałem.
Gdy już przestałem, spojrzałem na swoją rękę.
Krwi było więcej niż normalnie.
-Zut (Cholera)...
Umyłem ją szybko i poszedłem się położyć.
-Gdzie jest to pierdolone lekarstwo..?



Jak Alastor przeklina to serio jest źle

|RADIODUST| 2 Jesteśmy tacy samiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz