6-Dokąd teraz?

207 25 2
                                    

ALASTOR:
Jedliśmy śniadanie w ciszy, gdy nagle zacząłem mocno kaszleć.
W końcu wyplułem parę kropel krwi na podłogę, ale przygniotłem je butem, by Anthony nic nie zauważył.
Miałem trochę szczęścia. Po prostu przyglądał mi się zmartwiony.
-Kurewnie mnie to niepokoi, Al...-Przyznał w końcu.
-Nic mi nie będzie, Najdroższy.-Uśmiechnąłem się do niego.
-Wiem, po prostu... To trwa już parę tygodni...
-Akurat teraz się zakrztusiłem.-Ponownie skłamałem.
Nie znosiłem kłamstwa, ale wiedziałem że prawda załamałaby Darling. Chciałem go chronić.
Zwłaszcza że teraz powinniśmy być skupieni, a nie zrozpaczeni.
Napiłem się kawy, by pozbyć się metalicznego smaku krwi z języka.
Kiedy to zrobiłem odłożyłem kubek.
-Więc... Dokąd się teraz udamy?-Spytałem.-Wszystkie poprzednie kryjówki są już spalone. Ta jest tylko tymczasowa, Darling.
-Wiem wiem...-Przyłożył palce do skroni i oparł się o stół, zaciskając oczy.-Myślę.
Korzystając że Włoch nie patrzy, schyliłem się i wytarłem prędko ślady krwi z podłogi.
Zrobiłem to szybko i wyprostowałem się, akurat gdy chłopak otworzył oczy.
-Myślę... Gdy mieszkałem jeszcze w Nowym Jorku... Była tam taka jedna babka. Traktowałem ją jak ciocię... Może niech ona będzie następnym przystankiem? Zatrzymamy się u niej na jakiś czas żeby zebrać myśli.
-Plan wydaje się dobry, mój drogi.-Przyznałem.-Jednak czy nas przyjmie?
-Zadzwonię i zapytam.-Anthony od razu wstał od stołu i ruszył do telefonu.

|RADIODUST| 2 Jesteśmy tacy samiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz