ALASTOR:
Anthony zawiózł mnie do lekarza.
-Poczekaj w aucie, kochany.-Powiedziałem.
-Żartujesz? Idę z Tobą!
-Podczas badania lekarz na pewno każe mi się rozebrać, a wiesz jak nie lubię gdy widzisz moje blizny. Jak ktokolwiek je widzi.
Przyjrzał mi się.
Nie mógł tam ze mną wejść. Moja choroba nie może się wydać.
-No dobra, nie wejdę do gabinetu.-Odpuścił, a ja cicho odetchnąłem.-Ale do przychodni wchodzę z Tobą.
-Jeśli chcesz.-Wzruszyłem ramionami.
Weszliśmy do przychodni gdzie podałem swoje nazwisko.
-Gabinet numer pięć.-Odpowiedziała rejestratorka zza biurka.
Poszliśmy tam i usiedliśmy pod gabinetem.
-Jak się dziś czujesz, Al?
-Lepiej.-Skłamałem, ale chłopak chyba się tego domyślił.
-Wiem że kłamiesz żebym się nie martwił...-Odparł.-Ale ja ZAWSZE będę się o Ciebie martwić.
-Wiem... Ja...-Zacząłem, ale urwałem widząc przerażony wzrok Angela.
Patrzył gdzieś za mnie.
-Musimy wiać.-Wyszeptał.-Tam jest Angelo...
Wstaliśmy szybko, ale po cichu i ruszyliśmy do wyjścia.
Niestety usłyszeliśmy czyjś zdenerwowany głos.
-HEJ! Tossico (Ćpunie)! Fermare (Zatrzymaj się)!
Blondyn chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął do wyjścia.
Biegliśmy szybko do samochodu, słysząc więcej krzyków po włosku.
W końcu wsiedliśmy, a Piegowaty odjechał.
Ja zaś starałem się złapać oddech, bo praktycznie nie czułem nóg ze zmęczenia, mimo że odległość nie była jakaś spora.Otóż nie tym razem xD
CZYTASZ
|RADIODUST| 2 Jesteśmy tacy sami
FanfictionOpis: Po sytuacji z pierwszego tomu, Alastor jest zmuszony uciekać wraz ze swoim ukochanym przed Mafią, którą zdradził dla niego chłopak. Parze powoli kończą się kryjówki, Il Migliore depcze im po piętach, a na domiar złego zdrowie jednego z bohater...