ANGEL:
Zmrużyłem powieki, już gotów pociągnąć za spust, gdy...
Usłyszałem syreny policyjne.
Wszyscy je usłyszeli.
-Angelo, gliny!-Krzyknął jeden z Włochów.
-Wiem! Pryskamy!
Ku mojej uldze puścił Alastora, a cała trójka odbiegła gdzieś.
Wiem że Il Migliore zawsze omijała policję szerokim łukiem.
Śmieszek opadł na kolana, ale patrzył na mnie, wyraźnie przerażony.
Podbiegłem do niego.
-Al!
Kucnąłem i objąłem go mocno.
Usłyszeliśmy krzyki policjantów.
-Tu widzieli go ostatnio!
-Szukajmy go!
Kreol spojrzał mi w oczy.
-Oni przyszli po mnie, Darling. Uciekaj stąd, a nikt Cię z tym nie powiąże.
-Ty chyba ochujałeś do reszty jeśli myślisz że Cię tu zostawię.-Uśmiechnąłem się do niego, a on do mnie.-Możesz biec?
Wiem że było z nim coraz gorzej, a nie pomyślałem wtedy żeby go nieść.
-Spróbuję.
Pomogłem mu się podnieść i rzuciliśmy się wgłąb lasu.
Biegałem cholernie szybko, Radio Man przed chorobą również jednak teraz to była zupełnie inna śpiewka.
Ja byłem z przodu, a Okularnik za mną. Nie było nawet czasu się obracać więc tylko go poganiałem.
-Szybciej, Al!
-TAM JEST!
-WIDZĘ GO!
Kurwa kurwa kurwa kurwa!
-Szybciej!-Krzyczałem do niego.
Słyszałem z tyłu jak dyszy i kaszle.
Zacząłem myśleć intensywnie nad rozwiązaniem aż doszło do nas agresywne szczekanie.
-Psy..!-Przeraził się Kreol.
Wiem że panicznie bał się tych zwierząt. Pomyślałem że teraz da radę przyspieszyć więc i ja przyspieszyłem.
Nagle, gdzieś z daleka za mną, rozpętały się wrzaski.
To były krzyki Alastora.
Natomiast się zatrzymałem i obróciłem.
Zobaczyłem jak cztery wielkie policyjne psy zagryzają mój skarb, który wije się i wydziera, zapewne i z bólu i przerażenia.
-ANTHONY!-Wrzasnął.
Chciałem mu odpowiedzieć i ruszyć mu z pomocą, ale czyjaś ręka położyła mi się na ustach, a drugą wciągnęła mnie do pobliskich krzaków.Się dzieje ://
CZYTASZ
|RADIODUST| 2 Jesteśmy tacy sami
FanfictionOpis: Po sytuacji z pierwszego tomu, Alastor jest zmuszony uciekać wraz ze swoim ukochanym przed Mafią, którą zdradził dla niego chłopak. Parze powoli kończą się kryjówki, Il Migliore depcze im po piętach, a na domiar złego zdrowie jednego z bohater...