|Sezon 9 - Rozdział 12|

845 41 78
                                    

Po męczącej rozmowie z Mystake, która dała mu odpowiedzi na jego pytania, choć nie wszystkie udało mu się rozwiązać, został sam w osobnym pomieszczeniu na górnym pietrze, wpatrując się przez szybę w granatowe niebo. Nya razem z Karloffem i innymi chętnymi, tworzyła projekty nowych maszyn, za to pozostali (jak przypuszczał) poszli się gdzieś przespać.

On natomiast rozmyślał nad tym, jak zauroczenie się w Harumi mogło go aż tak omotać. Obwiniał się o wszystko co się stało, nie dostrzegając niczego co nie byłoby jego winą. 

– Możesz skorzystać z prysznica jeśli chcesz. – z rozmyślań wyrwał go głos, który zdążył już poznać.

– Aż tak mi się przyda? – zaśmiał się pytająco, przerzucając wzrok na Amber, która stanęła w wejściu.

Usta nastolatki uformowały się w mały uśmieszek, a ona sama podeszła bliżej niego, zajmując miejsce na przeciwnym krześle, stwierdzając złośliwym tonem.

– Tak, śmierdzisz jak cholera.

O ile już zdążył poznać Amber, zaczepki i sarkastyczne odpowiedzi były jej stylem bycia. Była wręcz okropna dla nowo poznanych osób, ale z czasem, kiedy się przywiązywała, odkrywała swoją prawdziwą twarz.

– Jak się czujesz, gdy nie ma go przy tobie? – spytał, nawiazując do Kai'a.

Wzrok Amber zatrzymał się na jego osobie, lustrując go spojrzeniem jak gdyby wyczytywała z niego jego zamiary.

– Sama nie wiem. – przeniosła wzrok na widok nocy za oknem. – Wiem, że to okropne, ale cieszę się, że go tu nie ma. Zawsze wmawiał mi, że jesteśmy przyjaciółmi i teraz już nawet moje serce tak twierdzi. Zasługuje na dziewczynę, która będzie z nim szczera od początku i.. Czemu ja ci się spowiadam?

– Bo wyglądam przyjaźnie? Nie martw się, zabiorę twoje sekrety do grobu. Jestem dobrym słuchaczem.

Uśmiechnęli się do siebie, nie zdając sobie sprawy z tego, jak często będą kończyć wieczory właśnie w taki sposób.

Ich oczy spotkały się na równej linii. Osiemnastolatka była w stanie wyczytać wszystko z jego opuszczonych z mocy oczu. Ten dziecięcy strach przed tym, co miało się zdarzyć oraz tęsknota za przyjaciółmi i upragnionym spokojem. Jednak dla niego, dziewczyna nadal pozostawała pod znakiem zapytania. Zaczepna, ale ostrożna. Była niczym nierozwiązana zagadka, którą chciałby rozwiązać.

ᥫ᭡

Z samego rana całe zgromadzenie zabrało się za tworzenie projektu Nyi. Część z nich zatrzymała się przy telewizorze, kiedy na ekranie pojawiła się Ultra Violet ze swoim szaleńczym programem gończym.

– Fioletowa suka. – wycedziła Amber, czyszcząc swoją broń z brudu.

– Język. – upomniał ją Karloff, podchodzący do reszty.

Brunetka spojrzała w jego kierunku, przypominając sobie posturę Kai'a, upominającego ją, gdy ta po raz kolejny przeklnęła. Chociaż czasami irytowało ją zachowanie Smitha (pomijając oczywiście fakt, że on nigdy nie szczędził tych radosnych słów), teraz dałaby wszystko, żeby znowu go usłyszeć. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że od dłuższego czasu wpatruje się przed siebie pustym spojrzeniem, lecz przechodzący obok niej blondyn pstryknął ją w nos, przez co ta otrząsnęła się i z lekkim uśmiechem spojrzała na Lloyda.

– Karloff, pomożesz mi w treningu Lloyda. – zadecydowała Mystake, przez co wszyscy spojrzeli w stronę kobiety z pytaniem wymalowanym na twarzach.

– Musisz dać mi fory, bo jestem bez mocy. – rzekł jasnowłosy, kiedy Karloff z uśmiechem wbiegł na arenę treningową.

– Nie ty będziesz walczył, tylko Dareth. –uświadomiła go kobieta, wprawiając jego, jak i pozostałych w zamieszanie.

Walka już od samego początku nie była wyrównana. W końcu Karloff był Mistrzem Metalu, który mógł się równać (choć w małym stopniu) siłą z Cole'm, a marny Dareth był jego bezbronną ofiarą.

– To nieludzkie. – szepnęła do siebie Amber, z czym stojące obok niej Skylor i Nya się zgodziły.

– Nie mogę walczyć za kogoś. – stwierdził Lloyd, odwracając się do Mystake, kiedy Karloff biegał po wyznaczonym terenie w pogoni za Darethem.

Starsza kobieta zdawała się być zadowolona z jego słów, przez co z uśmiechem kazała mu powtórzyć to, co przed chwilą powiedział. Młody Garmadon szybko zrozumiał o co jej chodzi, przez co spytał w jaki sposób może poprowadzić ruch oporu. Mystake wyraźnie zaznaczyła fakt, że mieszkańcy Ninjago żyją w przekonaniu, iż ich Zielony Ninja nie żyje.

Razem z członkami Ruchu Oporu, Lloyd udał się do bazy Garmadona, by dostać się do stacji radiowej i właśnie stamtąd oznajmić światu, że się nie podda i razem z Ruchem Oporu będą bronić miasto do końca.

Neuro dzięki swojej mocy skierował myśli strażników na karaoke, tym samym umożliwiając im wolne przejście.

– Ktoś chce się jeszcze wycofać? – zapytał Lloyd towarzyszącym mu Mistrzów Żywiołów.

Skylor wraz z Amber spojrzały na niego, jak na idiotę, za to Neuro prychnął pod nosem. Podobną reakcję miał też Cień.

Całą grupką zakradli się niezauważeni na urządzenie, służące do łatwego mycia szyb po zewnętrznej stronie wieżowca, które od razu ruszyło w górę. Pogrążona w myślach Amber nie chwyciła się belki tak mocno, jak myślała, przez co straciła równowagę i prawie wypadła poza barierkę. Na szczęście nadal trwający refleks Zielonego Ninja zadziałał i w tym wypadku, ratując dziewczynę przed upadkiem.

– Wszystko dobrze? – chłopak spojrzał na nią ze zmartwieniem w oczach.

Ta pokiwała lekko głową, przykładając ją do jego ramienia, by odzyskać potrzebną równowagę. Znów czuła to samo znużenie, które zdążyła już poczuć w dniu wskrzeszenia Garmadona w świątyni. Odsunęła się od niego, uśmiechając się w odpowiedzi.

Zgodnie z planem, Pale Man miał czekać na nich w windzie, więc, gdy ta zatrzymała się w miejscu, cała grupka przeskoczyła na dach windy.

– Co tak długo? – spytał, czekający na nich w środku Pale Man. – Stacja jest za rogiem.

Wyszli z windy, lecz zaraz potem uderzył w nich zimny powiew wiatru, a Amber automatycznie cofnęła się do tyłu, czując nieznaną siłę, próbującą ją otoczyć. Usłyszała odbijające się echem kroki, czując jak po jej plecach przechodzi dreszcz.

– Lloyd. – chwyciła blondyna za rękę, powstrzymując od odejścia.

Ich towarzysze również się zatrzymali, wpatrując się w duet.

– Wsłuchajcie się.

Za jej poleceniem, Lloyd usłyszał to, co ona, przez co rozejrzał się wokół, jednakże byli w sytuacji bez wyjścia. Oczy Amber błysnęły różowym światem, przez co Lloyd przerzucił na nią uważny wzrok. Stała jak w amoku z oczami wlepionym przed siebie.

– Jesteś Mistrzynią Bursztynu. Umiesz łączyć moce? – zagadnął do Skylor, która stała na przodzie ich grupki.

– Warto spróbować, miej oko na nią. – wskazała na Amber, po czym dotknęła Cienia oraz Pale Mana.

|| Co myślicie o Lloydzie i Amber? Jakie macie odczucia co do nich?

Saga Mistrzów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz