| Sezon 12 - Rozdział 55 |

410 38 64
                                    

Słysząc czyiś krzyk, odbijający się echem od otaczających ją ścian, szybko podniosła się z ziemi, tym samym budząc się w rzeczywistości.

Szorstki ból przeciął jej głowę, a ona rozejrzała się wokół.

Znajdowała się za kratkami więzienia w twierdzy Unagamiego. Wielokrotnie odwiedzała to miejsce, gdy Unagami pragnął od kogoś odpowiedzi.

Mimo bolącej głowy wstała na równe nogi, od razu podpierając się ręką o ścianę, by utrzymać równowagę. Zerknęła na kraty więzienia, zrobione z emitujących na jaskrawe kolory rur. W mgnieniu oka wpadła na pomysł jak się wydostać z więzienia.

Aktywowała panel sterujący, a gdy w jej dłoniach pojawiły się armatki wybuchające, w całym budynku nastąpiło niemałe trzęsienie. Obiła się o ścianę, ściskając armatki w rękach, by ich nie wypuścić.

W wyniku trzęsienia, jaskrawe kraty więzienia opadły na chwilę w dół, po czym ponownie pojawiły się przed jej twarzą. Czynność powtórzyła się wielokrotnie, co dało Powers do myślenia.

Wyczuła moment, w którym kraty znikają, a w tym czasie przeskoczyła przez ich brak, dzięki czemu znalazła się po ich drugiej stronie.

Zabrała nogi za pas, chcąc odnaleźć Kai'a, aczkolwiek wszystkie korytarze więzienia były wręcz identyczne, przez co nie wiedziała czy tą drogą już zmierzała, czy też nie. Z oddali usłyszała odgłos kroków, które najpewniej należały do strażników.

Przeklęła w myślach dzień, w którym weszła do gry, aby następnie ruszyć dalej, szukając odpowiedniego ukrycia.

Serce dziewczyny niemal stanęło w miejscu, gdy poczuła czyjąś rękę na swojej twarzy, ciągnącą ją w tył, lecz napotykając się na dobrze znane brązowe tęczówki, jej serce automatycznie powróciło do normalnego bicia.

Zmierzyła go piorunującym wzrokiem, za to Kai przyłożył palec do swoich ust, ruchem głowy wskazując na oddalającą się posturę jednego z Czerwonych Hełmów.

Gdy tylko strażnik zniknął za rogiem, Raven klepnęła Kai'a w ramię i z pretensją w głosie, wyszeptała.

– Ty cholerny idioto, wiesz jak się...

Nie zdążyła dokończyć, bo przerwały jej usta Smitha, które wpiły się w te jej z uczuciem tęsknoty i zmartwienia. Niewiele myśląc oddała pocałunek, za to Kai ujął w rękę jej policzek.
Nagle jednak poczuła zimną ciesz spływająca po jej policzku, wskutek czego odsunęła się od niego z analizującym spojrzeniem.

– Jesteś ranny. – ciche stwierdzenie opuściło jej usta, kiedy dostrzegła jego krwawiące nadgarstki.

– Musiałem uwolnić się z kajdan, wtedy zmieniły się w kolczatkę. – wyjaśnił chłopak, jak gdyby to było nic. – Na szczęście pozbyłem się ich.

– Jebany sadysta. – przeklęła pod nosem.

Kai jedynie uśmiechnął się na jej słowa, znów przyciągając ją do siebie. Ta zarzuciła ręce na jego szyję, a w jej głowie odtworzyło się wspomnienie z ich pierwszego pocałunku. Wtem przypomniała sobie o czymś istotnym. Czymś, co mogło im teraz pomóc.

– Mapa. – mruknęła, przerywając pocałunek.

Smith przekręcił głowę w bok i z małym uśmiechem na twarzy, spytał.

– Podczas pocałunku myślisz o mapie?

– Nie, głąbie. – Raven skarciła go wzrokiem, by w następnej kolejności dzięki opasce na jej ręce wyświetlić skanowaną wcześniej mapę z kluczami Tan. – Tak myślałam.

Saga Mistrzów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz