| Sezon 12 - Rozdział 46 |

509 41 18
                                    

– Przypomnij mi na co my się zgodziliśmy? – spytał Kai, patrzący z góry na ekstremalnie niebezpieczny tor.

Doris, jak się okazało, miała wobec niego wielkie plany. W zamian za kawałek potrzebnej im mapy, oni musieli wygrać dla niej grę, w której nagrodę stanowił Rubin Życia.

– Ty się zgodziłeś. – poprawiła go Raven. – Trzeba było użyć swojego uroku osobistego i ją poderwać, a teraz niech Pierwszy Mistrz ma cię w opiece, żeby się do ciebie nie dobrała.

– Dzięki za pocieszenie.

– Och, nie świadczę takich usług. – poklepała go pocieszająco po plecach, śmiejąc się. – Ten tor jest jeszcze bardziej popaprany, niż ten, na który się wkradłeś. Ta gra toczy się o Rubin Życia, który umożliwia graczowi nieskończoną liczbę żyć. W pakiet wchodzi też całkiem dobra sumka.

– To dlatego Doris ma na to chrapkę? – bardziej stwierdził niż zapytał Kai.

Raven skinęła mu twierdząco głową.

– Lepiej, żeby miała chrapkę na diament, niż na mnie. – dopowiedział po chwili.

Dziewczyna utkwiła w nim swój wzrok, unosząc brwi ku górze, po czym odparła.

– To niedorzeczne i.. obleśne.

Widząc jej małe obrzydzenie na twarzy, uśmiechnął się, pytając.

– Jesteś zazdrosna?

Zmniejszył dzielący ich odstęp.

– Nie, weź. – odsunęła jego twarz od swojej ręką. – Wyobraź sobie jej obślizgły język wdrapujący ci się do gardła.

– Wyobrażam sobie twój, wiesz Powers? – Kai uśmiechnął się obiecująco, za to ruda wywróciła oczami, mówiąc.

– Idę kupić ci już szczoteczkę do zębów. Jeśli przegrasz będzie twoim jedynym ratunkiem po tym języku.

ᥫ᭡

Siedząc w swoim samochodzie, który dostał trochę ulepszeń od Raven, Kai rozmyślał o tym, co muszą czuć pozostali w związku z brakiem kontaktu z jego strony.

Ostatni raz rozmawiał z nimi podczas SpeedWay, a teraz, by zdobyć ostatni kawałek mapy i wstąpić w szeregi Unagamiego, miał wziąć udział w jeszcze bardziej ekstremalnym torze z jednym życiem przy sobie.

Doris od samego początku miała wobec nich plany. W zamian za kawałek mapy, on miał wygrać dla niej grę, w której nagrodą był Rubin Życia, dający posiadaczowi nieskończoną liczbę żyć.

– Hej, Smith. – z rozmyślań wybudził go głos Raven, opierającej się o maskę samochodu z napojem w ręce.

Ten jak na zawołanie wyszedł z auta, podchodząc do niej.

– Uważaj na siebie, to nie moja gierka.

– A co? Będziesz tęsknić? – na jego twarz wpłynął pewny siebie uśmiech, który ta skomentowała wywróceniem oczami.

– Nie, dziwaku. Po prostu nie chcę się ścigać z kolejnym idiotą z twojej paczki. – poczochrała jego nadal blond włosy, po czym wspięła się na palcach, by szepnąć do jego ucha. – Poza tym żaden z nich nie będzie aż takim idiotą, jak ty.

– Z twoich ust brzmi to jak komplement.

Raven uśmiechnęła się, kręcąc głową. Dudniąca im w uszach muzyka na chwilę ucichła, by prowadzący grę mógł oznajmić przez głośniki, że za moment zaczyna się wyścig. Skinęli sobie głowami, a Kai stanął na linii startu, ówcześnie wsiadając z powrotem do samochodu.

Saga Mistrzów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz