|Sezon 12 - Rozdział 50 |

422 34 20
                                    

Tymczasem Ninja rozdzieleni na dwie grupy starali się zgarnąć klucz Tan przed Ashem. Podczas, gdy Nya, Izira i Jay siedzieli w ukryciu, obserwując ludzi z góry, Lloyd i Cole zakradli się na tyły budynku, chcąc zdobyć jeden z kluczy Tan.

- Obiecuję, że jak stąd wyjdziemy, Kai ma kategoryczny zakaz spotykania się z nią. - przemówiła Nya, lecz Kai wyłączył swój komunikator, przez co nie mógł jej usłyszeć.

- Owinęła go sobie wokół palca. - dodał Lloyd, który w pełni się z nią zgadzał.

- Nie chcę nawet myśleć gdzie jeszcze. - mruknęła niezadowolona Nya. - Cole, Lloyd, jak wam idzie?

- Badamy teren. - odezwał się Cole. - Brak smerfa na horyzoncie.

Wszyscy prychnęli na jego porównanie Asha.

Izira wyczuła źródło mętlących głowę myśli, ktore należały do Asha, wskutek czego szybko wyłapała go wzrokiem.

Za pomocą belek, które były zamontowane przy poddaszu budynku, bez problemu mogli z nich obserwować ludzi w dole, a także dyskretnie się po nich przemieszczać.

- Ash się do was zbliża, widocznie już wyłapał gdzie jest klucz. - powiedziała Izira, informując chłopaków o położeniu poszukiwanego przez nich agenta.

Cole i Lloyd wymienili spojrzenia, rozglądając się po pomieszczeniu. Gdzieś tutaj musiał być ukryty klucz, lecz nawet nie wiedzieli jak miałby on wyglądać. Jedyne co powiedział im Scott to, to, że będzie się mienić i może unosić się w powietrzu, przez co najpewniej będzie przykryty jakąś pokrywą.

Mieszczące się na zapleczu pomieszczenie zdecydowanie było kantorkiem na nieużywane już rzeczy, które właściciel uznał, jako nieważne. Jednak czy klucz Tan też był dla niego nieważny czy może uznał go za na tyle cennego, by schować go w najmniej oczekiwanym miejscu?

- Trzymasz się? - zapytał Cole, wyłączając swój komunikator, żeby dziewczyny nie słyszały ich rozmowy.

Wskazał ręką na nadajnik na swojej drugiej dłoni, chcąc zachęcić Lloyda do uczynienia tego samego.

- Nie traktujcie mnie jak dzieciaka. - stwierdził Lloyd, idąc w ślady Cole'a. - Przecież sobie radzę.

- Jesteś dzieckiem. Jeszcze. - mruknął brunet, przeszukując jedno z pudeł dla sprawdzenia. - Jestem starszy od ciebie, a nawet mnie czasami to boli. Jej zdjęcia, jej pokój.. Jej wieczny bałagan.

Słuchając go, Lloyd przypadkiem stracił jedną z poustawianych na stosie rzeczy.

- A ty jak sobie radzisz? Znałeś ją przez całe życie i nagle.. - nie potrafił powiedzieć, że jej już nie ma, bo głęboko wierzył w to, że jeszcze ją odnajdzie.

Cole już chciał coś powiedzieć, lecz przerwało mu w tym skrzypnięcie drzwi, które oznakowało przyjście Asha.

- Cholerne komunikatory. - pomyślał Cole, od razu włączając nadajnik z powrotem. - Tylko nie krzycz, Izi. Później pokrzyczysz, przynajmniej się nakręcisz.

Jako odzew ze strony Iziry usłyszał różne przekleństwa skierowane głównie w jego stronę.

Wymienili porozumiewawcze spojrzenia z Lloydem, po czym obydwoje zakradli się w przeciwne sobie kierunki, nasłuchując kroków Asha, które niosły się echem po pokoju.

Niemniej od obecności Asha, stresował ich fakt, że nie udało im się ustalić dokładnego położenia klucza. Co jeśli Ash wiedział gdzie dokładnie jest?

Za pomocą rąk udało im się ustalić jakikolwiek plan, który polegał na otoczeniu Asha, by w razie, gdyby znalazł klucz, jeden z nich mógłby go mu zabrać.

Nie spodziewali się jednak, że Lloyd ukryje się w miejscu, gdzie Ash będzie chciał szukać klucza, dlatego ich plan posypał się wraz z zdemaskowaniem Lloyda, który podjął się walki z nim.

Można było powiedzieć, że walczyli łeb w łeb. Cios za ciosem. Każdy z nich był tak samo zdeterminowany do wygranej, a w tym czasie Cole miał trochę czasu na odnalezienie klucza Tan.

- Czerwone Hełmy powinny was od razu wyeliminować. Jesteście zagrożeniem dla Unagamiego. - stwierdził Ash, a w jego dłoni pojawiła się broń.

Niebieskie światło wystrzeliło w stronę Lloyda, przez co ten natychmiastowo zrobił unik, chowając się za jedną ze stojących tam skrzyni.

Cole w tym czasie nadal błądził po magazynie, ale tym razem w poszukiwaniu czegokolwiek do obrony przed Ashem. Zatrzymał się, słysząc czyjeś kroki, zmierzające w jego stronę. Wychylił się zza ściany, a zaraz potem przez jego ciało przeszedł okropny ból, spowodowany trafieniem przez Asha.

Z grymasem na twarzy podniósł się z podłogi, uciekając od kolejnego ciosu Asha. Szybko znalazł się obok leżącego na ziemi Lloyda, chcąc go osłaniać.

- Z wami Ninjasami to gorzej niż z dzieciakami. - wymamrotał Ash, wyciągając broń w ich stronę.

Już miał wciskać przycisk, by znów ich obezwładnić, gdy niespodziewany szelest pokrzyżował jego plany. Odwrócił się do tyłu, a gdy z powrotem powrócił wzrokiem do chłopaków, został obezwładniony przez Izirę, która od razu pozbawiła go jego broni, odrzucając ją gdzieś w bok.

Podjęła się walki z nim, rzucając się na niego, tym samym przewracając stertę rzeczy za nimi.
Ich wspólną walkę przerwał różowy błysk, który pojawił się obok nich.

- Unagami by cię polubił. - odparł Ash, wpatrując się w różowo-czarny miecz, który unosił się w powietrzu. - Znalazłaś to szybciej, niż ja.

Izira zgromiła go spojrzeniem, po czym odbiła się od ziemi, chcąc zdobyć klucz Tan, lecz Ash okazał się szybszy i podstawił jej nogę, powodując jej uwagę. Na szczęście Cole szybko pochwycił klucz w swoje ręce, jednocześnie zabierając też broń Asha z podłogi.

- Cole..

Jego wzrok padł na Asha, przykładającego kolejną broń do głowy Iziry, która zdecydowanie nie wyglądała jakby się bała. Patrzyła na pistolet w dłoni Brookstone'a, dając mu tym samym znak co ma robić.

- Myślę, że posiadanie dziewczyny nie pomaga w utrzymaniu porządku w sercu, wiesz? Kogo wybierzesz. Głupi miecz czy dziewczynę? - Ash uśmiechnął się, znów posługując się jedną ze swoich psychologicznych zagrywek. - Na twoim miejscu bym się nie wahał.

W przypadku Asha ciężko było rozróżnić czy mówi teraz o dziewczynie, czy broni.

Cole spojrzał na Izirę, a ta skinęła mu lekko głową w porozumieniu. Kopiąc Asha w piszczel, zyskała chwilową przewagę, by wyrwać się z jego uścisku, a w tym czasie Cole mógł trafić Asha jego własną bronią.

- Bierzcie klucz! - zawołał Lloyd, podnosząc się z ziemi, od razu masując swój obolały kark.

Izira pochwyciła klucz w swoje ręce, aczkolwiek Ash znów deptał jej po piętach, gdyż cisnął w nią podwójnym strzałem, przez co klucz wypadł z jej rąk.

- Izi. - Cole niemal natychmiast znalazł się obok Iziry, która jedynie złapała się za bok, w który została postrzelona.

Ash w tym czasie strzelił do Lloyda, uniemożliwiając mu dostanie się do niego.
Zabrał klucz Tan, po czym zniknął za drzwiami magazynu.

- Cholerny smerf. - przeklnął pod nosem Cole.

|| Cole chyba smerfów nie polubi :(
WITAJCIE NINJASKI! Jak tam wasze wakacje? Wypoczęci? Macie jakieś plany? Jak wam się podoba rozdział? Opowiadajcie, chętnie posłucham 😊

Saga Mistrzów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz